Robot kolejkowy Arłukowicza

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP/Jacek Turczyk
PAP/Jacek Turczyk

Premier Donald Tusk polecił niedawno ministrowi zdrowia Bartoszowi Arłukowiczowi skrócenie kolejek do lekarzy specjalistów. I miał to zrobić do wiosny 2014 r. Potem się okazało, że chodzi tylko o to, żeby Arłukowicz zaczął od wiosny 2014 r. dochodzić do koncepcji skrócenia kolejek, co niedowiarkom wytłumaczył sam szef rządu. Minister zdrowia zabrał się więc do dochodzenia do koncepcji, czyli uzyskał od samego premiera wskazówkę, że nic nie musi robić. Wystarczy, żeby sprawiał wrażenie, że dochodzi.

Ministrowi zdrowia natychmiast z odsieczą przyszli internauci, doradzający mu, co ma zrobić. I najczęściej powtarzana rada polegała na tym, żeby ścisnąć ludzi w kolejkach, czyli zmniejszyć odstępy między czekającymi pacjentami, co fizycznie kolejki skróci. Inna rada dotyczyła tego, żeby Polacy przestali przychodzić do lekarza, bo przecież – jak to kilka lat temu wytłumaczyła Joanna Mucha (jeszcze przed nominacją na minister sportu) robią to z powodów towarzyskich bądź z nudów. Po prostu w kolejkach w przychodniach mają okazję pogawędzić sobie z innymi pacjentami, a szczególnie lubią to ponoć osoby starsze. Jeśli przestaną chodzić do przychodni, to nic im się nie stanie, w sensie pogorszenia stanu zdrowia, a co najwyżej uwstecznią się towarzysko.

Właściwie nikt nie zauważył, że gotowe rozwiązanie podał na tacy Stanisław Bareja w szóstym odcinku serialu „Alternatywy 4” („Gołębie”). Otóż tam niejaki Krzysztof Manc (grany przez Jerzego Bończaka), lekko sfiksowany wynalazca, skonstruował robota kolejkowego Ewa-1. Imię było ukłonem w stronę lokatorki bloku przy Alternatywy 4 - Ewy Majewskiej (granej przez Hannę Bieniuszewicz), w której Manc się kochał, ale długo nie potrafił tego okazać. Robota przetestowano w zaaranżowanym sklepie mięsnym. Okazało się, że Ewa-1 była prostolinijna i dała się przesuwać coraz dalej od lady. Była poza tym naiwna i brała serio wymówki tych, którzy ją wyprzedzali. No i nie była odporna na kłamstwa ekspedientki.

To, co się nie sprawdziło w epoce kartek na mięso byłoby jak znalazł dla ministra Bartosza Arłukowicza. Naiwny robot zamiast pacjenta, dający sobie wcisną każdy kit, to byłoby wyjście idealne. Taki robot mógłby regularnie meldować pacjentowi, za którego stoi w kolejce, jaka jest sytuacja, a pacjenci nie traciliby nerwów, bo stosowne programy komputerowe wymyślałyby na każdy dzień nowe, intrygujące kłamstwa. Sytuacji pacjentów nie zmieniłoby to ani na jotę, ale toczyłaby się szeroka dyskusja nad urobotowieniem kolejek, co zajmowałoby pacjentów i potencjalnych pacjentów i nie skupialiby się wyłącznie na narzekaniu na długie kolejki i nie zajmowali własnym stanem zdrowia.

Robot kolejkowy w służbie medycyny mógłby się też uczyć czekając i przekazywać „swemu” pacjentowi np. treści najnowszych biuletynów ministerstwa zdrowia, w których wszystkie problemy byłyby oczywiście rozwiązane, a choroby niektórych pacjentów po prostu by zlikwidowano jako jednostki statystyczne. I część pacjentów na pewno by się na to nabrała. Zdrowia by im to nie poprawiło, ale przynajmniej nie zawracaliby głowy ministrowi Arłukowiczowi. Nie pozostaje mu więc nic innego jak zlecić budowę około miliona robotów kolejkowych (powstaną przez to nowe miejsca pracy), a zanim pacjenci zrozumieją, że robi się ich w konia, rząd i minister zdrowia doczłapią do końca kadencji.

Stanisław Janecki

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych