Polityk czy celebryta?

Coraz częściej zdarza się politykom mylić rolę osoby publicznej z funkcją celebryty. To, co nie stanowi już chyba żadnej niespodzianki u posłów, którzy nie mają innego pomysłu na karierę niż budowanie popularności na kreowaniu się na gwiazdy medialne, może jednak razić u przedstawicieli ugrupowań konserwatywnych.

Tymczasem niestety, także politycy identyfikujący się z tradycyjnymi wartościami, ulegają pokusie poszukiwania taniej popularności. Poseł Tomasz Kaczmarek, znany także jako agent Tomek, postanowił opowiedzieć o swoim prywatnym życiu na łamach tygodnika „Do Rzeczy”.

W artykule zatytułowanym "Love&PiS" agent Tomek i Katarzyna Sztylc opowiedzieli o łączącym ich uczuciu i pokazali zdjęcia ze wspólnego spaceru.

Koledzy się śmieją, że nasz związek to Love & PiS. Jednak od czasu mojej stłuczki dziennikarze polują, by wykryć, kim jest moja dziewczyna. Nie ma sensu utrzymywać tego w tajemnicy. Nie chcę, by biegali za mną paparazzi i uprzykrzali życie mi oraz Kasi –

powiedział poseł Kaczmarek, uzasadniając, z jakiego powodu postanowił udzielić wywiadu tygodnikowi.

Agent Tomek uznał także za zasadne publicznie podkreślić zalety swojej ukochanej:

To, co zrobiło na mnie wrażenie, to jej praca na rzecz ubogich, bezdomnych czy niepełnosprawnych. Tak zwanych wykluczonych. Trochę sobie żartując, mówię, że zakochałem się w takiej mazursko-warmińskiej Matce Teresie. Kasia w Olsztynie ma opinię osoby kryształowo uczciwej. Bardzo zaangażowanej w działalność charytatywną. Boże Narodzenie spędzi z tzw. wykluczonymi –

pochwalił się poseł.

Czyżby Tomasz Kaczmarek wciąż jeszcze nie wyszedł z roli celebryty, w którą wcielił się rozpracowując środowiska show biznesu jako „agent pod przykryciem”? Zdolność do wcielenia się w określoną rolą bywa ogromnie cenna. Wydaje się jednak, że równie cenna bywa umiejętność powrotu do rzeczywistości.

Aż/”Do Rzeczy”