Dla kogo publiczne przedszkola?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot.sxc.hu
fot.sxc.hu

MEN wszystkie swoje działania określa wytartym sloganem "wyrównania szans". Z tego powodu obniża wiek obowiązku szkolnego, żeby nasze dzieci dogoniły pod względem edukacyjnym dieci z innych krajów europejskich. Szkoda, że ministerstwo zapomniało, iż najpierw należy stworzyć europejskie zaplecze, a dopiero potem zaprosić dzieci do szkół.

Następnie zabrało się za równe szanse dla przedszkolaków. Jedną ustawą zlikwidowało wszystkie zajęcia dodatkowe, robiąc z przedszkoli ochronki, pogłębiając tym samym przepaść między dziećmi z przedszkoli prywatnych i publicznych. A w zamian przymyka oko na edukację równościową.

Obecnie resort podległy ministrze Szumilas dla równych szans ujednolica kryteria przyjmowania dzieci do placówek państwowych. Do tej pory zajmowały się tym samorządy. Jednak Trybunał Konstytucyjny zobowiązał rząd, żeby do końca 2013 roku określił czytelne zasady przyjmowania dzieci do przedszkoli. Jako że czasu niewiele, więc standardowo ministerstwo w pośpiechu i bez szczególnych przemyśleń "leci po łebkach". Ma być ustawa - to będzie.

I tak w myśl nowego przepisu pierwszeństwo do zapisów na listę mają dzieci, których rodziców generalnie nie stać na żadne przedszkole. Urzędnicy postanowili obniżyć próg dochodowy do 456 zł na osobę w rodzinie. W tej sytuacji na listę łapią się tylko dzieci, których rodzice zarabiają mniej niż najniższa pensja krajowa lub są na zasiłku dla bezrobotnych i liczą każdy przysłowiowy grosz.

Jeśli w czteroosobowej rodzinie pracują dwie osoby, a ich wynagrodzeniem jest minimalna ok. 1180 zł czyli razem 2360 zł, to przekraczają już ów próg. Aby dziecko dostało się do przedszkola publicznego, jedno z rodziców musiałoby się zwolnić się z pracy. Tylko czy wówczas potrzebują miejsca w przedszkolu? Przede wszystkim czy ich na nie stać? Jeśli się nie zwolni, to musi skorzystać z usług opiekunki lub placówki prywatnej, a niestety na to również budżet takiej rodziny nie pozwala. Jaki jest sens tego zapisu w kryteriach? Ustawa spowoduje, że będziemy wszyscy równo biedni.

Kiedy statystyczny Polak - ciężko pracujący, zarabiający 1500 zł, płacący podatki, będzie chciał umieścić dziecko w przedszkolu, żeby nadal pracować i zarabiać, będzie musiał zdecydować się na placówkę prywatną. W ten sposób zostanie mu prawie tyle z pensji, ile bezrobotnemu z zasiłku. I to się nazywa wyrównanie szans. Trybunał zastrzegł, że podczas rekrutacji trzeba wziąć pod uwagę grupy szczególnie chronione przez Konstytucję. W takiej grupie są rodziny o niskim statusie materialnym.

Rozumiem, że kryterium dochodowe budzi ogromne emocje, ale ministerstwo edukacji musi wyrok Trybunału wykonać

-tak ustawę komentuje wiceminister edukacji Przemysław Krzyżanowski w rozmowie z "Faktem".

Jednak Trybunał nie rozstrzygał o wysokości dochodu tylko kazał ustalić jasne zasady rekrutacji. Treść ustawy zawdzięczamy Ministerstwu Edukacji Narodowej pod wodzą Szumilas. W jakim celu MEN tak obniżyło próg dochodowy? Może po to, by za chwilę mogło ogłosić sukces dostępności miejsc w przedszkolach? Jeśli większość dzieci odpadnie w przedbiegach z powodu przekroczenia tego magicznego progu dochodowego, zrobi się mnóstwo wolnych miejsc w państwowych placówkach.

Z kolei bezrobotni rodzice i tak nie poślą dzieci do przedszkoli, bo nie będzie ich na nie stać. Wówczas ministerstwo będzie mogło ogłosić, że Polacy wcale nie chcą posyłać dzieci do przedszkoli, więc o co ten cały krzyk o brakujące miejsca. Czy przy rekrutacji będzie obowiązywać taka sama zasada jak np. przy dofinansowaniach podręczników, gdzie większość rodzin przekracza wymagane kryteria?

Tym samym pieniądze przeznaczone na dofinansowania notorycznie wracają do ministerstwa, po czym rząd może obwieszczać, że Polaków nie dotknął kryzys, bo stać ich na wyprawki szkolne. Grunt to dobrze przemyślane ustawy, które wpływają na tak potrzebny naszym rządzącym public relations.

Co jeszcze zrobi Krystyna Szumilas i jej resort, żeby udowodnić, że służy to wyrównaniu dzieciom szans? Zapewne dalej będzie jeździć walcem.

Katarzyna Kawlewska

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych