Powiało Bareją

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. Donald Tusk/Flickr/CC/Wikimedia Commons
fot. Donald Tusk/Flickr/CC/Wikimedia Commons

Kanclerz Angela Merkel oburzyła się, że amerykańska Agencja Bezpieczeństwa Narodowego (NSA) podsłuchiwała jej rozmowy telefoniczne.

Tego się nie robi sojusznikom –

stwierdziła.

Natychmiast wielu przywódców państw zaczęło pytać, czy i oni byli przez Amerykanów podsłuchiwani. Bo jeśliby nie byli, świadczyłoby to o tym, że nie są ważni i nie warto ich podsłuchiwać. Zapewne dlatego szef polskiego MSZ Radosław Sikorski zapowiedział, że zada Amerykanom stosowne pytania o podsłuchiwanie polskich przywódców.

Stanowisko Sikorskiego jest zrozumiałe z punktu widzenia PR-u i marketingu, bo jeśli prezydent Komorowski i premier Tusk byliby podsłuchiwani, świadczyłoby to o ich randze. Z realistycznego punktu widzenia ewentualne pytania Sikorskiego do Amerykanów wywołują gromki śmiech, bo poza Polską nikomu nie przyszłoby do głowy, że Amerykanie mogliby uznać czołowych naszych polityków za ważnych i wartych podsłuchiwania. Bo niby co Komorowski i Tusk mają oryginalnego do powiedzenia w Unii Europejskiej i NATO oraz w związku z relacjami naszego kraju z Niemcami i Rosją, co kogokolwiek by zaskakiwało i musiało interesować? Kto jak kto, ale szefowie i analitycy NSA wiedzą, że na podsłuchiwanie Komorowskiego i Tuska po prostu szkoda czasu i atłasu. I tym razem sprawdziło się powiedzenie, że tam, gdzie konia kują, żaba nogę podstawia.

W związku z informacją o podsłuchach Donald Tusk oświadczył, że tajne służby to nie są dziewice orleańskie, więc podsłuchują i inwigilują. Święta prawda, tylko szkoda, że nie dotyczy to służb, którymi w imieniu premiera Tuska zarządza minister Bartłomiej „Idziemy Po Was” Sienkiewicz. Jak brzydko by to nie wyglądało, polskie służby powinny być w stanie podsłuchiwać ważnych polityków w innych państwach, szczególnie prezydenta Rosji Władimira Putina oraz kanclerz Niemiec Angelę Merkel. Problemem jest to, że nie podsłuchują, nie są w stanie tego robić, a nawet im i ich politycznym dysponentom nie przychodzi to do głowy. Gdy zatem żaba podstawia nogę, kiedy konia kują jest to już tylko kabaret.

To, że podsłuchiwanie świadczy o randze i znaczeniu człowieka, doskonale wiedział Stanisław Bareja. Zanim lokatorzy budynku przy Alternatywy 4 wprowadzili się do swoich mieszkań, SB założyła podsłuchy. Najważniejszy i najbardziej podsłuchiwany był prof. Ryszard Dąb-Rozwadowski (grany przez Mieczysława Voita), opozycjonista wobec władz PRL. Tyle tylko, że esbecy pomylili mieszkania i podsłuchami naszpikowali lokal, w którym zamieszkał marcowy docent Zenobiusz Furman (grany przez Wojciecha Pokorę). Jego oczywiście nie warto było podsłuchiwać, bo był lojalny i usłużny wobec władz aż do mdłości.

W czasach, w których dzieje się akcja serialu „Alternatywy 4” ktoś taki jak docent Furman mógłby być podsłuchiwany albo przez pomyłkę, albo w wyniku fanaberii czy nagłego ataku absurdalnego poczucia humoru u jakiegoś esbeka. Bo Furmanów wcale nie trzeba było podsłuchiwać, by zachowywali się nawet lojalniej niż władza tego oczekiwała. I podobnie jest z przywódcami państw podsłuchiwanymi przez amerykańską NSA. Przecież gdyby jakimś cudem polscy politycy byli przez NSA inwigilowani, świadczyłoby to wyłącznie o pomyłce albo napadzie poczucia humoru rodem z Monty Pythona. Docentów Furmanów nie trzeba wszak podsłuchiwać.

Stanisław Janecki

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych