W Kalifornii ratują kotka, w Polsce umiera człowiek

Fot. sxc.hu
Fot. sxc.hu

W niedzielę, 6 października odbyła się akcja "Biegnij Warszawo". Niestety jej finał okazał się tragiczny, bo na mecie zmarł człowiek. Prokuratura bada przyczyny śmierci mężczyzny, ponieważ z relacji licznych świadków wynika, że organizatorzy nie dopełnili obowiązków i niewystarczająco zabezpieczyli imprezę. Jak podają TVN24 i Gazeta.pl, ratownicy znajdujący się na miejscu zdarzenia nie posiadali sprzętu medycznego, a karetka do mężczyzny przyjechała dopiero po 15-20 min.

Na mecie biegu upadło dwóch mężczyzn. Do jednego natychmiast podjechała karetka. Drugi leżał koło mnie. Przy nim szybko pojawili się ratownicy medyczni, prawie bez żadnego sprzętu. Karetka przyjechała dopiero po 25-30 minutach -

opowiadała na antenie TVN24 uczestniczka biegu.

W "Biegnij Warszawo" wziął również czynny udział reporter TVN24 Wojciech Bojanowski.

Na miejscu było 4 czy 5 ratowników, którzy zajmowali się mężczyzną (...). W trakcie dosyć nerwowej rozmowy próbowali przez krótkofalówkę wzywać karetkę, która pojawiła się po 10-15 minutach. Ten mężczyzna stracił przytomność, zwymiotował, leżał i jeszcze oddychał, ale miał puls. Widać było, że jest w bardzo złym stanie. W pewnym momencie przestał oddychać, zaczęła się akcja reanimacyjna i masaż serca. Po jakichś 3-4 minutach masażu serca i sztucznego oddychania, pojawiła się „erka" i go stamtąd zabrała -

tak dziennikarz relacjonował sytuację na mecie.

Jak zazwyczaj w takiej sytuacji bywa, organizatorzy nie mają sobie nic do zarzucenia.

Karetka była na linii mety, akcja reanimacyjna została podjęta natychmiast -

twierdzi rzecznik biegu Sławomir Rykowski i tłumaczy, że śmierć człowieka to:

Splot różnego rodzaju nieszczęśliwych okoliczności, bo też było to najtrudniejsze z możliwych miejsc dotarcia, było tam najwięcej ludzi.

Pan Rykowski jednak zapomniał dodać, że dostępna na mecie była tylko jedna karetka. Ta karetka najpierw odwiozła jednego pacjenta, po czym wróciła po drugiego, niestety za późno. Czas przejazdu był równy czasowi przebiegu dystansu od startu do mety najszybszego uczestnika biegu, a może nawet zawodnik był nieco szybszy... Czy organizatorzy "Biegnij Warszawo" poniosą konsekwencje?

Prokuratura zapowiada, że postawi zarzuty z artykułu 155 Kodeksu karnego, który przewiduje karę pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat za nieumyślne spowodowanie śmierci.

Tymczasem ponad 16 milionów internautów obejrzało filmik, który pokazuje, że z odpowiednim wyposażeniem można zdziałać cuda. Ta interwencja odbyła się w miejscowości Fresno w Kalifornii. Do akcji ratunkowej strażak użył specjalistycznych przyrządów dla noworodków. Filmik przywraca wiarę w sens istnienia jednostek ratowniczych. Strażak małym gestem pokazał, jak wielkim jest człowiekiem. Niestety konfrontacja z naszymi ratownikami i ich wyposażeniem, wypada przy tym blado. Mimo, że pewnie bardzo chcieli uratować życie człowieka , to pustymi rękoma nie byli w stanie nic zdziałać. Gdyby jednak posiadali potrzebny sprzęt, a nie tylko krótkofalówki, to z pewnością uratowaliby niejedno istnienie, i to nie tylko... kotka.

Katarzyna Kawlewska

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych