Ta układanka staje się niebywale ponura. Ludzie, którzy w czasie rządów Zjednoczonej Prawicy byli ulicznymi zadymiarzami, wpisującymi się w klasyczne działania dywersyjne, dziś są uniewinniani przez sądy i zapraszani przez ministra sprawiedliwości na specjalne spotkania. Co więcej, ministrem tym jest główny sędziowski aktywista, walczący z obecną opozycją z takim samym zapałem, z jakim walczył z rządem PiS. Co to oznacza i dlaczego jest to sytuacja dla Polski skrajnie niebezpieczna.
Egzotyczna narada u Żurka
W gmachu Prokuratury Regionalnej w Warszawie miało wczoraj miejsce wyjątkowo egzotyczne spotkanie. Z ministrem sprawiedliwości Waldemarem Żurkiem i jego zastępcą Sławomirem Pałką, spotkało się całe uniwersum lewicowych aktywistów, znanych z antypisowskich protestów ulicznych. W zaszczytnym gronie uczestników znaleźli się: Marta Lempart – założycielka „Strajku Kobiet”, Bartosz Kramek z Fundacji Otwarty Dialog, Mateusz Kijowski – były szef KOD, Paweł Kasprzak z Obywateli RP, antypisowski prowokator Arkadiusz Szczurek czy Jakub Kocjan z Akcji Demokracja. Wszystkich łączy jedno wspólne, światłe zawołanie „Jeb..ć PiS”.
Czego mogła dotyczyć ta osobliwa narada? Jeden z uczestników, Marcin Szwed z Fundacji Helsińskiej, napisał na X, że „spotkanie nie miało jakiegoś jednego, ściśle określonego tematu (poza ogólną odbudową praworządności). Różne NGO zwracały uwagę na dostrzegane przez siebie problemy, np. w zakresie postępowań wykroczeniowych przeciwko aktywistom”. Ministerstwo sprawiedliwości do tej pory nie poinformowało o spotkaniu, choć opublikowało już komunikaty o wielu innych działaniach.
Krótka historia niedawnej dywersji
Robi się naprawdę ciekawie. Każda z wymienionych powyżej osób ma w swoim dorobku działania, które wpisują się w podręcznikowe przykłady aktów dywersyjnych. I każda z nich twierdzi, że była prześladowana przez rząd PiS. Największą ofiarą tych „prześladowań” czuje się chyba sam minister Żurek, który pozwał państwo polskie, żądając miliona złotych odszkodowania. Pozostali, nawet jeśli usłyszeli zarzuty za niezgodne z prawem działania, czują się teraz bezkarni. Marta Lempart (której głównym postulatem politycznym skierowanym do PiS było hasło „wyp…ć”), oskarżona o „znieważenie policjantów poprzez oplucie ich oraz skierowanie w ich stronę wulgarnych słów” na czarnym marszu, została uniewinniona. Sąd nie znalazł też nic złego w nawoływaniu do zrobienia „dymu w kościołach”, po którym nastąpił brutalny szturm na katolickie świątynie. Taki sam wyrok otrzymały jej równie agresywne koleżanki ze „Strajku Kobiet”. Klementyna Suchanow została do tego stopnia doceniona przez rząd Donalda Tuska, że Adam Bodnar i Tomasz Siemoniak powołali ją do rządowej komisji ds. wyjaśnienia mechanizmów represji wobec społeczeństwa obywatelskiego oraz działaczy społecznych w latach 2015-2023. Zaproszony do grona wyróżnionych Bartosz Kramek, za rządów PiS nawoływał do rewolucji i obalenia władzy, a na Facebooku opublikował 16 kroków, które mogą „wyłączyć rząd”. Podczas operacji „Śluza”, gdy nasyłani do Polski przez Białoruś nielegalni migranci szturmowali granicę i atakowali polskich funkcjonariuszy, protestował przeciwko zamykaniu granic i rozbrajał zasieki. Z czasem okazało się, że miał swój udział w pomaganiu nielegalnym migrantom w przedostaniu się na teren UE. Jego żona, Ludmila Kozlovska, szefowa Fundacji Otwarty Dialog, za czasów PiS miała zakaz wjazdu do Polski z uwagi na prowadzenie działalności stanowiącej zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa. Zakaz ten anulował rząd Tuska błyskawicznie po objęciu władzy. Ciekawa jest także postać Jakuba Kocjana z Akcji Demokracja, który do dziś nie wytłumaczył się z hejterskich spotów podczas kampanii wyborczej, wymierzonych w Karola Nawrockiego, a które były finansowane zza granicy. W całej tej „elitarnej” ekipie Żurka znaleźli się jeszcze tacy agresywni działacze, jak Sławomir Szczurek czy Paweł Kasprzak. Słowem, wszyscy których można skojarzyć z największymi zadymami ulicznymi za rządów Zjednoczonej Prawicy. Nic dziwnego, że mają o czym rozmawiać z Waldemarem Żurkiem, który jeździł po Polsce z wymierzoną w odsunięcie PiS od władzy inicjatywą „Tour de Konstytucja”, finansowaną z zagranicznych grantów.
Niebezpieczna naiwność władzy
Wojna informacyjna, stanowiąca element wojny hybrydowej trwa w Polsce od lat. Szczególnie nasiliła się w czasie rządów Zjednoczonej Prawicy, stanowiącej dla obcych agentur szczególny przedmiot ataku. Cel był jasny – odsunięcie PiS od władzy i zainstalowanie liberalno-lewicowej większości, która będzie szczególnie podatna na zewnętrzne manipulacje. Dziś koalicję 13 grudnia tworzą w większości aktywiści i politycy, których hasło wyborcze sprowadzało się do 8 gwiazdek lub prostackiego zawołania „Jeb..ć PiS”. Dziś już wiemy, że było ono inspirowane i podsycane przez rosyjską agenturę. Czy można zatem odebrać działania Waldemara Żurka inaczej, niż wpisywanie się w strategię destabilizacji Polski? Czas zdać sobie sprawę, że żyjemy w czasie realnego zagrożenia wojną kinetyczną. Każdy poprzedzający ją etap ataków hybrydowych zdążył już wybrzmieć. Robi się więc naprawdę groźnie. Dopóki rządzą ludzie nieświadomi zagrożeń albo świadomie wpisujący się w osłabianie kraju, Polska bezpieczna nie jest. Zwłaszcza, że używają całego aparatu państwa do tego, by je skutecznie rozmontować. Znamy to dobrze z historii. Tym większa odpowiedzialność, by ten proces jak najszybciej zatrzymać.
CZYTAJ WIĘCEJ: Komisja gen. Stróżyka miała zbadać rosyjskie wpływy, wydała raport pełen manipulacji. Rosjanie z pewnością zadowoleni!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/746658-antypisowscy-zadymiarze-u-zurka-co-ich-laczy-ruski-bluzg
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.