Jednak nie „nowoczesny challenge”, jak twierdził minister Gawkowski, a niebezpieczny „akt dywersji”, co po kilkudziesięciu godzinach od ataku na infrastrukturę kolejową przyznał wreszcie premier Tusk. Tyle tylko, że w międzyczasie sam rząd wywołał potężny zamęt informacyjny, wykazując się porażającą niekompetencją. Ta sytuacja mogła skończyć się dramatyczną tragedią. Niestety nie była odosobniona. I choć zagrożenie rośnie, nieudolny rząd Tuska nie robi nic, by zdecydowanie odeprzeć postępującą wojnę hybrydową i następujące po niej zagrożenia. Przeciwnie. Paraliżuje przepływ informacji, odcina służby specjalne od prezydenta i prowadzi do destabilizacji państwa.
Do uszkodzenia torów na linii Warszawa-Lublin doszło 15 listopada wieczorem. Mimo, że okoliczni mieszkańcy natychmiast zaalarmowali służby, źródła zgłaszanego huku nie namierzono, a po uszkodzonych torach przejechało kilka pociągów, narażając bezpieczeństwo obywateli.
Chaos informacyjny rządu Tuska
Wczorajsze wystąpienie Donalda Tuska w Sejmie budzi grozę z wielu powodów. Premier, który powinien nadzorować służby i panować nad sytuacją w państwie, powierza strategiczne sprawy bezpieczeństwa ludziom, którzy okazują się ignorantami. Jak inaczej określić oświadczenie rzecznik MSWiA, Karoliny Gałeckiej, która 16 listopada o godz. 16:06, napisała na X, że „brak podstaw, by mówić o celowym działaniu osób trzecich”, że resort „apeluje o rozwagę”, a „spekulacje mogą wywoływać niepotrzebne emocje i poczucie zagrożenia”. Komunikat iście w stylu przedpowodziowego przekazu Tuska, który zapewniał, że „prognozy nie są przesadnie alarmujące”. Jeszcze lepiej wypadł minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski, który tak dalece nie nadążył na narracją, że w Życzynie „nie było żadnego wybuchu”, a zniszczenie torów w tym rejonie mogło być skutkiem „nowoczesnego challengu”. Chwilę po słowach ministra odpowiedzialnego za tropienie dezinformacji i bezpieczeństwo cybernetyczne, Donald Tusk przyznał, że jednak doszło do aktu dywersji, co rozwinął następnie w wystąpieniu sejmowym.
O wybuchu służby zostały zaalarmowane już dzień wcześniej późnym wieczorem. Jak tłumaczył później szef MSWiA Marcin Kierwiński, policjanci nic nie znaleźli, bo było ciemno, a osoba która zgłosiła zdarzenie nie potrafią wskazać kierunku. To samo powtórzył w Sejmie Tusk, obarczając niejako odpowiedzialnością mieszkankę okolicznej miejscowości, która spełniła swój obywatelski obowiązek i zaalarmowała służby o niepokojącym huku. Czy premier prawie 40 milionowego kraju zdaje sobie sprawę ze skutków takiego napiętnowania?
Co wynika z oświadczenia premiera?
Ostatecznie, po wielu godzinach chaosu, Donald Tusk przyznał w Sejmie, że „doszło do zdarzenia bezprecedensowego”:
„To jest być może najpoważniejsza z punktu widzenia państwa polskiego sytuacja od momentu wybuchu pełnoskalowej wojny w Ukrainie. Przekroczono pewną granicę”.
Cała historia jest naprawdę przerażająca. Wynika z niej, że dwóch rosyjskich dywerasantów, obywateli Ukrainy, przyjechało do Polski z Białorusi, zainstalowało materiały wybuchowe na torach wraz z oprzyrządowaniem wideo, które miało zarejestrować detonację ładunku i ewentualne wykolejenie pociągu. Jeden ze sprawców był obciążony 20-letnim wyrokiem sądu we Lwowie. Jak mógł dostać się do Polski? Po całej operacji, przez nikogo nie niepokojeni, przekroczyli przejście graniczne z Białorusią, którego otwarcie chwilę wcześniej zakomunikował uroczyście Donald Tusk.
Jak to możliwe, że w kraju przyfrontowym, w którym od lat dochodzi do kolejnych aktów dywersyjnych (np. do podpaleń), infrastruktura krytyczna nie jest skutecznie monitorowana? Przecież kierunek Warszawa-Lublin to strategiczna linia kolejowa, prowadząca na Ukrainę. Mamy już za sobą szereg prób ataków na infrastrukturę kolejową, wiemy że rząd PiS rozbił siatkę rozpracowującą infrastrukturę krytyczną, do czego używał – tak znienawidzonego przez Donalda Tuska – tzw. pegasusa.
Beztroskie zapewniania Żurka
Niezwykle uderzająca jest bezrefleksyjna beztroska ministra sprawiedliwości. Waldemar Żurek, pełniący jednocześnie funkcję prokuratora generalnego, który skupia się w ostatnich dniach głównie na ściganiu Zbigniewa Ziobry, nie poczuwa się do wyjaśnień. Przeciwnie. Manifestuje swoje doskonałe samopoczucie. W absurdalnym nagraniu zapewnia, że „możemy spać spokojnie”, a „państwo jest bezpieczne”.
Moi drodzy, dzisiaj mamy sytuację wyjątkową. Służby państwa działają pełną parą . Tak jak poinformował premier, już jesteśmy na tropie sprawców. Jak wiecie, doszło do absolutnie bezprecedensowego zdarzenia, usiłowania wysadzenia torów przez osoby inspirowane, sterowane przez obcy wywiad. Jest powołany specjalny zespół, zespół powołany przez prokuratora generalnego, w skład którego wchodzą bardzo doświadczeni prokuratorzy, przedstawiciele policji i służb. Możemy spać spokojnie. Cały czas udaje nam się być o dwa kroki przed tymi, którzy próbują w Polsce zdestabilizować sytuację. Państwo jest bezpieczne. Wszystkie służby pracują prawidłowo. Wszystkich tych, którzy są odpowiedzialni za próbę zamachu, będziemy ścigać. Będziemy to robić skutecznie i na całym świecie. Gwarantuję to wam. Pozdrawiam.
Jesteśmy w czasie przedwojennym
Wbrew zapewnieniom Żurka, sytuacja jest naprawdę bardzo groźna. Szef Sztabu Generalnego, gen. Wiesław Kukuła, mówi wprost że Rosja „rozpoczęła czas przygotowania do wojny”, że jesteśmy w czasie przedwojennym i niezwykle kluczowa jest nasza reakcja.
Wszystko dzisiaj zależy od naszej postawy. Od tego, czy zdołamy przeciwnika odstraszyć czy też przeciwnie – zachęcimy go do agresji
— podkreśla gen. Kukuła. Wskazuje też, postawa odstraszania oparta jest w dużej mierze na naszych zdolnościach obronnych, ale również na postawie obywateli. Od tego, czy jako społeczeństwo i jako NATO będziemy zjednoczeni i gotowi stawić opór.
Osłabianie państwa
Siły zewnętrzne od lat realizują w Polsce proces destabilizacji. Wojna hybrydowa trwa przecież od dawna, a jednym z jej głównych celów było odsunięcie od władzy Prawa i Sprawiedliwości, jako formacji działającej na rzecz wzmocnienia bezpieczeństwa i suwerenności państwa. Budowano podziały, podważano wiarygodność władzy, rozniecano konflikty, wyprowadzano ludzi na ulice, podsycano napięcia. Dziś przy władzy są ci, którzy tym manifestacjom przewodzili.
Na czele ministerstwa sprawiedliwości stoi najbardziej radykalny aktywista sędziowski, otwarcie uczestniczący w antypisowskich protestach. Dziś jego głównym celem jest „rozliczenie” polityków Zjednoczonej Prawicy. Wraz z Donaldem Tuskiem wykorzystują w tym celu wszystkie siły państwa. Służby specjalne wprzęgnięte zostały w wojnę polityczną do tego stopnia, że premier zabrania ich szefom przyjęcia zaproszenia na spotkanie z prezydentem. Zwierzchnik sił zbrojnych odcinany jest od kluczowych kontaktów niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania bezpieczeństwa państwa. W sytuacji tak poważnego zagrożenia, minister spraw zagranicznych atakuje prezydenta z mównicy sejmowej, ciskając weń wydumanymi zarzutami.
Czy to jest normalne? W interesie wrogich sił jest wewnętrzna destrukcja „podbijanego” kraju, osłabienie jego zdolności obronnych, destabilizacja struktur społecznych, zniechęcenie obywateli do obrony ojczyzny i wywołanie konfliktu wewnątrz NATO. Wszystkie te problemy nabrzmiewają coraz bardziej i wymagają błyskawicznych działań naprawczych. Główny problem polega jednak na tym, że do destabilizacji przyczynia się już nie tylko zewnętrzna agentura, ale sam rząd Donalda Tuska.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/746151-tusk-zurek-dywersanci-i-wojna-hybrydowa-gdzie-jestesmy
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.