„Z agresywnych kroków wobec Polski można wyciągać wnioski, które nas wzmacniają, ale można również być pasywnym. Wtedy to poczucie bezradności wśród obywateli będzie narastać i wtedy oczywiście społeczeństwo nie będzie skłonne do tego, by wspierać obronę kraju i samo wojsko - straci wolę walki” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Jan Parys, były minister obrony narodowej, komentując sprawę aktów dywersji na polskich torach.
wPolityce.pl: Doszło do dwóch - jak wskazuje po czasie rząd - aktów dywersji na polskich torach. Jak pan na to patrzy? Co się dzieje?
Jan Parys: Moim zdaniem mamy do czynienia już od pewnego czasu z wyraźnym przejściem Rosji z fazy wojny hybrydowej do zagrożeń bezpośrednio związanych z konfliktem zbrojnym, czyli zarówno wysyłaniem kilkudziesięciu dronów, jak i organizowaniem czy inspirowaniem pożarów w różnych miejscach Polski, a w tej chwili mamy prowokowanie katastrof kolejowych, komunikacyjnych.
To są działania, które daleko wykraczają poza zwykłą wojnę informacyjną, czy propagandę, więc mamy do czynienia z wyraźnym nasileniem agresji wobec naszego kraju. To jest czas, kiedy powinniśmy brać te ostrzeżenia jako impuls do przygotowań do obrony. Nie możemy mieć złudzeń, że uda się załagodzić nagle stosunki z Rosją, bo ona ma wobec nas zamiary wyraźnie wrogie.
Jakie są pana zdaniem cele tych operacji?
Celem jest upowszechnienie poczucia chaosu i przekonanie społeczeństwa, że władza w państwie polskim jest bezradna i że państwo jest słabe, wobec czego państwo nie ma żadnej wartości, nie ma potrzeby go bronić, bo jest nieskuteczne. Ludzie nie są w stanie się zdecydować na przywiązanie do kraju, który jest słaby i który nie zapewnia ani rozwoju, ani bezpieczeństwa. Celem tej operacji jest przekonanie obywateli do tego, by utracili wiarę we własny kraj i w sojusze, które ma nasze państwo.
Zastanawiające jest działanie rządu w tej sprawie. Rano wicepremier Gawkowski na antenie Radia Zet przekonywał, że to mógł być jakiś „zakład”, próbując łagodzić sytuację, kilka godzin później premier Tusk ogłosił natomiast, że potwierdziły się najgorsze przypuszczenia i że to były akty dywersyjne. Z czego to wynika?
Trudno mi powiedzieć, czy rząd był tak słabo poinformowany, czy taki naiwny i że miał takie przypuszczenia, które bagatelizowały tę sytuację, z którą mieliśmy do czynienia pod Garwolinem. Nie jest możliwe dzisiaj utrzymanie w tajemnicy żadnego groźnego wydarzenia, ponieważ na szczęście jeszcze mamy media społecznościowe, nad którymi na razie nie ma jeszcze cenzury Unii Europejskiej i ludzie sami sobie przekazują informacje. Nawet jeżeli władza, jeżeli różne instytucje odpowiedzialne za bezpieczeństwo i za komunikację z obywatelami, tego nie robią.
Wydaję mi się, że tutaj rząd się popisał pewną naiwnością, licząc na to, że uda się ukryć ten przykład słabości państwa, słabości władzy państwowej.
Zachowanie rządzących jest zastanawiające, ponieważ dopiero co mieliśmy incydenty z udziałem dronów. Wtedy państwo, delikatnie mówiąc, się nie popisało, ale czy teraz wygląda to lepiej? Czy w pana ocenie wykorzystano ten czas, czy jednak państwo przespało ten okres?
Mam nadzieję, że po upływie dwóch lat w końcu rząd podejmie decyzję, jaki system wykrywania i zwalczania obcych dronów będzie Polska posiadać i że wybrano system, który jest skuteczny i system, który będzie szybko zainstalowany.
Z tych agresywnych kroków wobec Polski można wyciągać wnioski, które nas wzmacniają, ale można również być pasywnym i wtedy to poczucie bezradności wśród obywateli będzie narastać i wtedy oczywiście społeczeństwo nie będzie skłonne do tego, by wspierać obronę kraju i samo wojsko - straci wolę walki.
W całej tej sprawie trudno nie wspomnieć o wydarzeniach z ostatnich tygodni, bo dopiero co mieliśmy skandal związany z tym, że wyszło na jaw, że prezydent Karol Nawrocki jest odcinany przez rządzących od szefów służb, którym zabrania się rozmawiać z głową państwa. Czy coś takiego mogło ośmielić Rosjan? Czy odcinanie prezydenta od informacji nie pokazuje słabości Polski?
Na pewno podziały polityczne w naszym kraju są wielkim prezentem dla Rosji, bo każdy podział osłabia państwo. Jeżeli więc poszczególni ministrowie i sam premier atakują prezydenta, jeżeli usiłują odebrać mu uprawnienia, które są zapisane w konstytucji do tego, aby stał na straży bezpieczeństwa, aby stał na straży konstytucji, czy jak dochodzi do skandalicznych wypowiedzi posła Kropiwnickiego, który w ogóle popisuje się kompletną nieznajomością naszej ustawy zasadniczej - twierdzi, że prezydent nie jest częścią władzy wykonawczej - to można powiedzieć, że mamy do czynienia z jawnym działaniem w interesie Rosji, bo to w jej interesie jest osłabianie zdolności decyzyjnych państwa polskiego.
Jak wiemy, obecny rząd jest bardzo słaby intelektualnie, politycznie i niesprawny w działaniu, więc prezydent jest szansą, żeby w dziedzinie bezpieczeństwa podejmować szybko sprawne, skuteczne decyzje.
Dlaczego tak ważne jest dla bezpieczeństwa kraju to, żeby prezydent był jak najlepiej poinformowany - miał pełen obraz i pełną wiedzę?
Po pierwsze wynika to zapisów ustawowych, że szefowie wszystkich służb mają informować prezydenta o najważniejszych sprawach dotyczących sytuacji kraju, sytuacji międzynarodowej. „Mają informować prezydenta”, więc zakaz ze strony premiera jest nie tylko łamaniem prawa, ale jest jawnie szkodliwy dla troski o bezpieczeństwo.
To jest dowód na niezrozumienie tego, jak dbać o bezpieczeństwo kraju ze strony premiera. Nigdy w życiu czegoś takiego w Polsce nie było - ani przed wojną, ani po wojnie, ani w czasach PRL-u. To są po prostu rzeczy niesłychane, które świadczą o głębokim załamaniu psychicznym osoby, która sprawuje funkcję premiera.
Pojawia się coraz więcej głosów, że służby powinny się bardziej skupić na bezpieczeństwie Polski, a nie na opozycji. Jak pan patrzy na obecną sytuację?
Bez wątpienia zajmowanie się opozycją w sytuacji zagrożenia wojennego świadczy o zupełnym pomieszaniu priorytetów i jeżeli władza takie dyspozycje daje szefom służb, to jest to dowód na to, że prywatne niechęci są ważniejsze niż racja stanu.
Powiem szczerze, że jestem zdumiony tym, iż w ostatnich dniach obserwowaliśmy, jak minister spraw wewnętrznych zaogniał konflikt środowiska kibiców z premierem, czyniąc wyraźne przeszkody środowisku kibicowskiemu podczas meczu z Holandią. Kibice mieli problem, żeby wchodzić na stadion, żeby zaprezentować oprawę.
To jest właściwie dowód na to, iż minister spraw wewnętrznych zaognia sytuację i nie tylko dzieli społeczeństwo, ale szkodzi premierowi, ponieważ zwolennicy piłki nożnej to jest pewnie więcej niż połowa społeczeństwa. I szef MSW moim zdaniem przyczynia się do tego, że duża część społeczeństwa będzie nie lubiła premiera, którym on podobno służy. Ten brak racjonalności w ekipie rządzącej jest uderzający.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/745967-nasz-wywiad-parys-o-rzadzie-dziala-w-interesie-rosji
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.