Premier Donald Tusk dalej utrzymuje, że Koalicja Obywatelska w 2027 r. wygra wybory. „Ja swoje zadanie wykonam i w 2027 roku wygramy; wiem, jak to zrobić i na pewno to zrobię” - podkreślił w długim wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”. Nie zabrakło kłamliwycb zestawień PiS z Rosją, standardowej opowieści o tym, jak to wspaniały rząd Tuska „nie potrafi chwalić się sukcesami” i megalomańskich „żartów” typu porównywanie się do marszałka Józefa Piłsudskiego.
Szef rządu w poniedziałkowym wydaniu „GW” mówił m.in. o wojnie w Ukrainie, podkreślając, że od wybuchu pełnoskalowej wojny u naszego wschodniego sąsiada, Polska stała się z różnych powodów państwem kluczowym i musimy to wykorzystać w wymiarze strategicznym, w długoterminowej perspektywie.
Dodał, że geopolityczna przyszłość Polski „będzie wyglądać naprawdę dobrze, jeśli Ukraina nie przegra i jeśli uda nam się przełamać tę historyczną polsko-ukraińską niechęć”.
Zbudowanie mocnych, przyjaznych relacji partnerskich z suwerenną Ukrainą, rzecz jasna pilnując naszych interesów, to dla Polski wielka szansa
— ocenił Tusk.
Jak zaznaczył, to dlatego musimy być skoncentrowani na pomocy Ukrainie, ponieważ gdyby przegrała wojnę, sytuacja Polski radykalnie zmieniłaby się na gorsze.
Choć tutaj też jestem umiarkowanym optymistą. Nie ma żadnego obiektywnego powodu, by Ukraina miała przegrać
— oświadczył.
„Tolerowanie prowokacji do niczego dobrego nie prowadzi”
Szef rządu mówił też o incydencie z nocy z 9 na 10 września, kiedy rosyjskie drony naruszyły polską przestrzeń powietrzną. Jak ocenił, był to punkt zwrotny konfliktu. Odnosząc się do decyzji o zestrzeliwaniu dronów powiedział, że „to nie było łatwe, nikt nie chce przecież przesadnie reagować i rozpętać niechcący trzecią wojnę światową”, ale - jak zaznaczył - nie ma najmniejszej wątpliwości, że „ustępowanie, tolerowanie prowokacji do niczego dobrego nie prowadzi”.
Premier podkreślił też w wywiadzie, że NATO jest dla Polski absolutnie kluczowe. Zaznaczył jednocześnie, że „mamy wprawdzie turbulencje, nie jesteśmy pewni, jak będą wyglądały następne kroki administracji Donalda Trumpa”. Jak mówił Tusk, naszymi sojusznikami są Amerykanie, którzy obecnie mają 10 tysięcy żołnierzy w Polsce, ale także nasi sąsiedzi, którzy są w Sojuszu.
Uderzenie w prezydenta Nawrockiego
Mam wrażenie, bliskie pewności, że prezydent Karol Nawrocki nie jest zainteresowany żadnymi relacjami ze mną - ocenił premier Donald Tusk w wywiadzie dla „GW”.
Mam wrażenie bliskie pewności, że prezydent Nawrocki nie jest zainteresowany żadnymi relacjami ze mną. Ostatnie tygodnie potwierdzają to dość dobitnie. Mówię o tym, ponieważ jako premier mam bardzo wiele obowiązków, które czasami wymagają współpracy z prezydentem. Natomiast prezydent nie ma praktycznie żadnych obowiązków wymuszających współpracę z rządem. Więc dobrze, niech relacje polityczne pozostaną tam, gdzie są, w bardzo odległych miejscach, natomiast zależy mi na dobrej współpracy z prezydentem jako urzędem
— mówił szef rządu w poniedziałkowym wywiadzie dla „GW”.
Jak dodał, Nawrocki „celowo i świadomie dewastuje nawet tę przestrzeń”, ale - jak zaznaczył Tusk - to nie on na tym traci, tylko państwo. Premier jako przykład podał wręczane 11 listopada nominacje oficerskie dla funkcjonariuszy służb specjalnych.
Nawrocki odmówił podpisu pod nominacjami na pierwszy stopień oficerski. Tylko dlatego, że wnioski zgłasza rząd. Ci młodzi ludzie mają po dwadzieścia parę lat, uczyli się, chcą służyć Ojczyźnie. W Święto Niepodległości z winy prezydenta nie dostaną nominacji
— mówił. Zadziwiające, że po tym, co odpowiedział prezydent, Donaldowi Tuskowi nadal chce się brnąć w te manipulacje.
CZYTAJ WIĘCEJ:
„Bardziej perspektywiczny niż Jarek”
Premier ocenił też, że największym przegranym ostatnich wyborów prezydenckich nie jest Rafał Trzaskowski, ale lider PiS Jarosław Kaczyński.
Prezydent Nawrocki z oczywistych względów jest bardziej perspektywiczny niż Jarek. Nie chodzi mi tylko o wiek, choć biologia ma znaczenie, ale o polityczny kalendarz. Przed Nawrockim jest pięć lat. Jak na polską politykę, to szmat czasu. A największym problemem Kaczyńskiego jest fakt, że (Grzegorz) Braun i Sławomir Mentzen ewidentnie krążą wokół Nawrockiego i traktują go jako ewentualnego lidera – czy może lepiej patrona – takiej większej prawicowej całości
— mówił Tusk.
Zdaniem premiera, prezydentura w Polsce dawno przestała być żyrandolowa, ponieważ - jak mówił – „paradoksalnie - najsłabszy prezydent w naszej najnowszej historii, Andrzej Duda, poprzez różne dziwne układy i targi z PiS, otrzymał ustawowo dodatkowe kompetencje”.
To, plus różne interpretacje konstytucji i uzus wynikający z wieloletniej praktyki, daje prezydentowi realną możliwość psucia, wpływania, blokowania. Niestety, Karol Nawrocki już zaczął z tego bardzo obficie korzystać, wiedząc, że nie ponosi odpowiedzialności za codzienne rządzenie – czyli za decyzje, które czasami budzą niechęć ludzi. Ma więc strategicznie bardzo wygodną pozycję
— powiedział szef rządu.
Tusk obiecuje wygraną KO
Tusk podkreślił, że jako premier odpowiada za całą koalicję 13 grudnia i „nasze działania, ze wszystkimi tego dla mnie negatywnymi konsekwencjami” – dodał. Zaznaczył też, że w wyborach będzie odpowiadał za wynik Koalicji Obywatelskiej.
Więc ja swoje zadanie wykonam i w 2027 roku wygramy. Wiem, jak to zrobić i na pewno to zrobię
— powiedział.
Dopytywany, co się stanie, gdy okaże się, że tak jak pokazują sondaże, jedynym możliwym partnerem do koalicji jest Konfederacja, Tusk powiedział, że słyszy, iż ludzie mówią: przegrali, wina Tuska, wina Trzaskowskiego.
Musimy ich przekonać, że warto spróbować jeszcze i jeszcze raz, że nie można się poddawać
— dodał.
Zaznaczył też, że dotrą do ludzi z „tym prawdziwym, najgłębszym przekazem – że wybory mają znaczenie, bo tak naprawdę wybiera się nie te czy inne nazwiska, ale kraj, w jakim będzie się żyło”.
Szef rządu ocenił, że za dwa lata znowu staniemy przed tym wyborem, „absolutnie fundamentalnym”.
Jeśli ludzie wybiorą czterogłową konstelację Braun-Mentzen-Kaczyński-Nawrocki, to ten wybór będzie wiele mówić o nas wszystkich – nie tylko o wyborcach, również o nas, liderach, ministrach, politykach tej koalicji. Ale to nie jest przesądzone. Polek i Polaków, którzy widzą niedociągnięcia, są zniechęceni, ale gdy otworzą szerzej oczy, pomyślą: »nie, to będzie koszmar, nie chcemy Polski podzielonej między Brauna, Mentzena, Kaczyńskiego i Nawrockiego«, jest więcej
— powiedział.
Tusk podkreślił także, że wielki potencjał tych ludzi „trzeba dostrzec, nie zmarnować i zmobilizować w dniu wyborów”.
Podejmuję się tego zadania
— dodał.
Tusk odniósł się także do sytuacji w koalicji rządzącej. Zaznaczył, że główną siłą w rządzie jest Koalicja Obywatelska.
Co nie znaczy, że nie należy – tyle, ile się da – budować na wzajemnym zaufaniu i częściowej wspólnocie poglądów. I w naszej koalicji tak też się dzieje
– powiedział.
Moja współpraca z liderem partii, która jest bardzo różna od KO – mówię o Władysławie Kosiniaku-Kamyszu i PSL – opiera się właśnie na zaufaniu. Uważamy siebie za ludzi przyzwoitych, lojalnych, nigdy siebie nie oszukiwaliśmy. To rzadkość nie tylko w polskiej polityce. I przy pełnej świadomości konfliktu interesów, tradycji, metod postępowania – bo jesteśmy bardzo różni – mam wrażenie, że rozumiemy proporcje, hierarchię
— zaznaczył w wywiadzie.
Dopytywany o Lewicę i Polskę 2050, Tusk wskazał, że Lewica w sensie politycznym okazała się bardzo dojrzałym i odpowiedzialnym partnerem.
Trudnym, wymagającym i czasami z pomysłami, od których mi włosy na głowie stają, kiedy myślę, ile by kosztowała ich realizacja – ale są obliczalni
— dodał.
Z kolei Polska 2050 to – jak ocenił – środowisko po niełatwych przejściach.
Muszą się na nowo samookreślić, szukają pomysłu. To zrozumiałe
— dodał.
Wiem, że współpraca z niektórymi jej reprezentantami wymaga z mojej strony sporo takiej serdecznej cierpliwości
— przyznał premier.
Megalomania, chwalenie się cudzymi sukcesami i absurdalne porównania
Na uwagę dziennikarza „Gazety Wyborczej” związaną z jutrzejszym Świętem Niepodległości:
Kiedyś do opisu Polski używano metafory Jerzego Giedroycia o dwóch trumnach rządzących Polską: Piłsudskiego i Dmowskiego. Patrząc na siłę skrajnej prawicy w sondażach, mam wrażenie, że z dwóch trumien została jedna.
Tusk odpowiedział w swoim stylu:
Gdyby tak było, to popadłbym w depresję, bo bliżej mi do Piłsudskiego. Jego endecja też wyzywała od agentów niemieckich, jestem w bardzo dobrym towarzystwie.
Redaktor Bartosz Wieliński stwierdził w którymś momencie, że „rząd nie potrafi się chwalić sukcesami”. Pytanie, komu Donald Tusk, jego rząd i „jedyni słuszni” dziennikarze chcą tę opowieść sprzedać, ale od dłuższego już czasu brną w nią z uporem godnym lepszej sprawy.
A mamy bardzo dużo sukcesów: renta wdowia, Tarcza Wschód, spadek inflacji, niskie bezrobocie. Realny wzrost płac najwyższy w historii Polski. Bezpieczeństwo, relacje z Francuzami, z Niemcami… (…) Taką mam cechę. To bardzo niepolityczne, ja wiem, ale ja nie umiem się chwalić
— grał „skromnego” Tusk. Te filmiki, w których butnie pyta „łyso wam”, to przecież wcale nie jest chwalenie. W samym tym wywiadzie Tusk nadal się chwali. I jak zwykle - nie swoimi sukcesami.
W wywiadzie Tusk przekonuje również, że nie upodabnia się do Konfederacji.
Ale tu nie chodzi o to, że ja chcę się do nich upodobnić i w ten sposób uwieść ich wyborców. Ja chcę przerwać ten ponury spektakl, w którym tak wielu porządnym ludziom wydaje się, że jedyną odpowiedzią na nielegalną migrację, zagrożenie wojną czy terroryzm jest radykalna prawica z jej nienawistnym językiem i arbitralną przemocą. (…) Ja chcę skuteczniej niż Bosak, Braun czy Kaczyński rozwiązać problem bezpieczeństwa w obliczu zagrożeń nielegalną migracją czy wojną. A to wymaga przeformułowania języka oraz nowych przepisów. Ja wiem, że niektórym trudno to uznać, bo to jest trudne. Mnie samemu przychodzi z trudem powiedzieć o ludziach, którzy marzą o lepszym życiu, więc chcą nielegalnie przejść granicę, że stanowią zagrożenie. Ale to nie jest piętnowanie ich. Ja nie mówię o nich źle - jak Orbán, czy Kaczyński. Ja nie mam do nich żadnych pretensji, tylko do Łukaszenki, że aby zasłużyć się w Moskwie, organizuje tę nielegalną migrację, wykorzystuje tych biednych ludzi. Ale też wiem, że taka masowa migracja stanowi zagrożenie ładu społecznego i gospodarczego całego Zachodu
— tak światowy człowiek jak Donald Tusk powinien wiedzieć, że szukając lepszego życia - także w innym, bogatszym kraju, nie trzeba od razu nielegalnie przekraczać granicy. Sam sobie zaprzecza, ponieważ Jarosław Kaczyński i PiS również nie mieli pretensji do migrantów. Mało tego, od początku wskazywali, że to wojna hybrydowa Łukaszenki, a Tusk i jego środowisko polityczne oburzali się, że jak można nazywać biedne „dzieci z Michałowa” bronią w rękach Łukaszenki.
W jaki sposób Tusk tłumaczył nieudolność swojego rządu? Sięgając po absurdalne i niesprawiedliwe porównania.
Ale to nie wina moja czy naszych koalicjantów, że po pierwsze, nie możemy przyjąć ustaw, bo prezydent je zawetuje. A po drugie, że tak wiele instytucji państwowych jest przeżartych żdunami. Ukraińcy tak nazywają ludzi żyjących w Ukrainie, którzy czekają na nadejście Rosjan. Tak jak Ruscy mają swoich żdunów w Ukrainie, tak PiS ma swoich żdunów w wielu miejscach w administracji państwowej czy wymiarze sprawiedliwości
— premier od „resetu” kolejny raz kładzie swoim wyborcom do głowy, że „PiS to Rosja”. Nie mówi tego wprost, ale metafora jest czytelna: rząd - „ofiara” i zarazem „obrońca”, PiS - „agresor”, a ci, których obecnym władzom jeszcze nie udało się wyrzucić z wymiaru sprawiedliwości czy administracji państwowej - zdrajcy, „żdunowie”.
Jak premier skomentował opinie, że „Tuskowi już się nie chce”?
Nie no ludzie, ja tu nie przyszedłem dla pieniędzy ani dla prostej chwały. Jestem na to za stary i zbyt doświadczony
— podkreślił.
I może jeszcze zbyt skromny?
aja/PAP, Wyborcza.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/745365-tusk-porownuje-sie-do-pilsudskiego-jego-tez-wyzywali
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.