Najważniejszą obsesją Donalda Tuska jest wsadzenie do więzienia Jarosława Kaczyńskiego i Mateusza Morawieckiego. Polowanie na Zbigniewa Ziobrę jest tylko poligonowym ćwiczeniem.
Donald Tusk ma obsesje i od lat sam o nich mówi. On oczywiście uważa, że obsesja to mocne zainteresowanie czymś. Taka pozytywna szajba. Tyle tylko, że do takiego rodzaju obsesji można zaliczyć bardzo nieliczne szajby obecnego premiera i przewodniczącego Platformy Obywatelskiej. Tym było na przykład stwierdzenie w styczniu 2011 r.: „Żłobki są moją obsesją”. Niech mu będzie, nawet jeśli ktoś mógł pomyśleć, że chodziło mu o izby wytrzeźwień, potocznie nazywane „żłobkami”.
Obsesje Donalda Tuska to najczęściej jednak „uporczywe, natrętne myśli, wyobrażenia lub przymusy, które pojawiają się wbrew woli danej osoby i są objawem psychopatologicznym, często związanym z zaburzeniem obsesyjno-kompulsywnym”. W takim znaczeniu obsesja jest „poważnym stanem utrudniającym codzienne funkcjonowanie”. A to dlatego, że „obsesjom towarzyszą kompulsje, czyli przymusowe, powtarzalne czynności, które osoba wykonuje, aby zredukować lęk wywołany obsesjami”.
Tusk powinien uważać z ciągłym deklarowaniem jakichś obsesji, nawet gdy wydaje mu się, że dobrze o nim świadczą. Jak ta wyartykułowana 18 października 2017 r. , którą nazwał „jakby moją obsesją”. To „jakby” odnosi się do tego, że nie chciał wprost powiedzieć, iż w 2017 r. nie widział żadnych szans (i nie chciał widzieć), żeby uniknąć przymusowej relokacji imigrantów. Dlatego chachmęcił, że chodziło o to, żeby „znaleźć możliwie wspólny język, dzięki któremu wspólne działania na granicy zewnętrznej będą do pogodzenia z proeuropejskim nastawieniem”. Czyli w istocie Tusk proponował gadanie dziada do obrazu ewentualnie kopanie się z koniem, licząc na to, że obraz przemówi, a koń nie odda. Obsesją podlaną przemoralizowanym, czyli w istocie zdemoralizowanym sosem zaprezentował Tusk 25 maja 2025 r. podczas tzw. Wielkiego Marszu Patriotów. Bełkotał wtedy: „To jest wręcz moja obsesja: ‘dajcie Polsce, dajcie naszym dzieciom, dajcie naszym wnukom, dajcie naszej ojczyźnie zjednoczoną silną władzę, zdeterminowaną, żeby budować dobrą ojczyznę, silną ojczyznę, bezpieczną ojczyznę’. Nie wierzę tym, którzy chcieliby Polskę oddać w ręce kłamstwa, w ręce zła, w ręce łajdactwa, złodziejstwa. Przecież po to ich przegoniliśmy, po to przegoniliśmy całe zło, żeby już nikt nigdy Polek i Polaków nie straszył tym takim, wiecie, bezwstydnym, bezwstydną gotowością do czynienia zła”. Ilekroć Tusk występuje w roli pogromcy zła i nadużywa określenia „ojczyzna”, trzeba się liczyć z wszystkim, co najgorsze, podłe, okrutne, zakłamane i do cna niemoralne oraz cyniczne.
Czasem obecnego premiera zawodzi kamuflaż i wyciekają mu z otworu gębowego całkiem groźne złote myśli z bakelitu. Jak ta z 17 lutego 2022 r., gdy w radiu TOK FM wprowadzał się w jeden ze swoich stanów poczytalnej niepoczytalności: „Nie ma gwarancji, że wygramy kolejne wybory, ale to cel, do którego się zbliżamy. Mam w tym udział. Odsunięcie Kaczyńskiego od władzy to moja misja, moja praca i obsesja”. A 18 października 2025 r. Tusk wprowadził się już w stan wyższej niepoczytalności: „Słuchając Bąkiewicza, Kaczyńskiego, Konfederacji, (…) kogo oni się boją? Jeśli oni się kogoś w Polsce boją, to mnie. I nie baliby się leniwego albo zdemobilizowanego, albo sfrustrowanego dziada”. Tyle że nie chodzi o zwykłego „dziada”, lecz „dziada” niewyobrażalnie wręcz mściwego oraz opętanego obsesją odwetu i zemsty. Nieprzypadkowo Aleksander Kwaśniewski mówił do Ryszarda Kalisza: „Rysiu, pamiętaj, że na czele tego pół tego rządu stoi facet…, który jest wyjątkowo mściwy. Jest rudy i mściwy”. Ktoś, być może Kalisz, uzupełnił: „Kanalia nawet bym powiedział”.
Najważniejszą obsesją Donalda Tuska jest wsadzenie do więzienia Jarosława Kaczyńskiego i Mateusza Morawieckiego. Polowanie na Zbigniewa Ziobrę jest tylko poligonowym ćwiczeniem przed polowaniem z nagonką i obławą na byłych premierów. Przy czym Tusk wie, że nawet taki magik i prawny naciągacz, jak Waldemar Żurek, może mieć kłopoty z upolowaniem Jarosława Kaczyńskiego, więc nasadza się przede wszystkim na Mateusza Morawieckiego. Tusk Morawieckiego nienawidzi, bowiem ten bez trudu roznosi w pył brednie i kłamstwa obecnego premiera, skądinąd kompletnego hochsztaplera i nieuka nie tylko, gdy chodzi o kwestie gospodarki i finansów, ale przede wszystkim kierowanie państwem. Morawiecki robi z Tuska po prostu miazgę, więc ten się mści. I wymyśla coraz durniejsze zarzuty.
Jeśli obsesje Tuska zamieniają się w polowanie z nagonką i obławą, to znak, że trzeba tego człowieka odizolować i go po prostu leczyć. On już swoich obsesji nie kontroluje i w każdej chwili może doprowadzić do jakiejś tragedii. Przecież już dzieciaki w przedszkolu wiedzą, że trzeba leczyć i zapobiegać. Nie można machnąć ręką na staczanie się Tuska i wpadanie przez niego w coraz groźniejsze szajby, bo ten człowiek ma jednak realny wpływ na policję, prokuraturę, tajne służby i wojsko. Niestety też w jakimś stopniu ma wpływ na sądy. Nie można go więc zostawić samego z jego opętańczymi urojeniami, maniami, natręctwami i przymusami.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/744812-tusk-przyznaje-ze-ma-obsesje-ale-nie-mowi-ze-to-juz-mania
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.