„W pewnym sensie PiS zajmował się nie tylko grabieżą na wielką skalę, ale też inwigilacją zwykłych ludzi” - przekonywał premier Donald Tusk w rozmowie z Justyną Dobrosz-Oracz na antenie TVP w likwidacji. Polityków PiS, nawiązując do znanego określenia ścigania ludzi pod wymyślonymi zarzutami określił jako… „czarownice”. Z kolei „Wielkiego Bu” połączył ze ściganymi politykami i urzędnikami związanymi z rządem PiS. Choć nadchodzi Wszystkich Świętych, a nie Prima Aprillis, to szef rządu powiedział dość zabawną rzecz. „Nie przemawia przeze mnie pycha” - stwierdził, wyrażając - kolejny raz - przekonanie, że może przyjmować zakłady, że w 2027 r. Koalicja Obywatelska wygra wybory.
Wywiad z Donaldem Tuskiem w programie „Pytanie dnia” na antenie neo-TVP Info Justyna Dobrosz-Oracz rozpoczęła od zachwytów nad filmikiem, na którym premier je żurek. Dziennikarka podkreśliła, że wideo „stało się viralem” i pytała Tuska, „co będzie na drugie”. Dobrosz - Oracz zasugerowała, że „teraz po Zbigniewie Ziobrze może czas na Mateusza Morawieckiego?”.
Nie, nie namówi mnie pani na to, żebym rozpoczął tutaj takie polowanie na czarownice
— dodał Tusk, używając nieco nietrafionego określenia.
Chyba że sam na antenie Telewizji Publicznej (w likwidacji co prawda, ale wciąż), przyznał, że jego ekipa ściga ludzi pod wymyślonymi zarzutami. Jak dodał:
Chociaż czarownice są faktem i te czarownice, czyli politycy PiS, którzy przez te 8 lat okradali Polskę bezwstydnie, bez żadnego umiaru i to czyni to rozliczenie tak trudnym.
(…) My napotykamy tego typu rzeczy, które były albo zgodne z procedurami, a więc bardzo trudne dla prokuratury, dla tych którzy kontrolują te kwestie, po takie zwykłe bardzo trywialne kradzieże czy nadużycia
— powiedział premier.
Temperamentny Żurek
I minister Żurek ma ten temperament, który pozwala mu nie patrzeć na przeszkody
— dodał. Kolejne interesujące stwierdzenie! Zwłaszcza, gdy przeszkodą jest… obowiązujące prawo.
Pytany, czy żałuje, że Waldemar Żurek od początku kadencji rządu nie jest ministrem sprawiedliwości, zaznaczył, że Adam Bodnar „był świetnym ministrem” i Tusk, powierzając mu tę funkcję, wiedział, co robi.
Minister Bodnar wierzył głęboko i miało to też związek z perspektywą wyborów prezydenckich, że wtedy, kiedy nastąpiłaby zmiana w Pałacu Prezydenckim, możliwa byłaby taka gruntowna reforma i systemowe, ustrojowe przywrócenie takiego poczucia nie tylko przyzwoitości i sprawiedliwości, ale przywrócenie norm prawa właśnie. (…) Minister Bodnar ma temperament i naturę naprawiacza, a nie ścigacza. Dzisiaj potrzebny jest ktoś taki jak minister Żurek ,właśnie z temperamentem człowieka zdeterminowanego, gotowego na wszystko, byle by dopaść tych, którzy kradli, czy robili inne złe rzeczy
— dodał.
Tusk nie krył irytacji, kiedy Dobrosz-Oracz zapytała, czy jego obietnica „rozliczymy, naprawimy krzywdy, pojednamy”.
Słuchajcie, no bo musimy jedną rzecz ustalić. Albo robimy za powoli i nie rozliczamy, albo jesteśmy krwiożerczy i mścimy się na przeciwnikach politycznych
— podkreślił.
„Ja nie mam mściwej natury”
Premier przekonywał, że poprzednicy pozostawili w wymiarze sprawiedliwości „spaloną ziemię” i „zniszczyli fundamenty państwa prawa”. Jak tłumaczył, rozliczenia „nie są proste”.
Wie pani, dlaczego nie jest proste? Bo minister Bodnar i minister Żurek nie nazywają się Ziobro, a ja nie nazywam się Kaczyński. (…) To nie chodzi o odwet ani o zemstę. Ja nie mam mściwej natury, tu chodzi o to, żeby naprawdę zwyciężyła sprawiedliwość i żeby zgodnie z prawem, a nie zgodnie z moją emocją, tylko zgodnie z prawem, dopaść tych wszystkich, którzy robili zło
Prowadząca z troską odniosła się do narracji mówiącej o tym, że Donald Tusk jest Niemcem. Jak twierdził, jest na to odporny, a jego dziadek - ten przymusowo wcielony do Wehrmachtu - powinien być traktowany raczej „jako cichy bohater”.
Jestem na to odporny, bo ja wiem, jaka jest prawda. Dzisiejsza polityka w wykonaniu cynicznych polityków - to nie jest tylko Polska (…), Rosja jest tym naprawdę profesjonalna - nie polega na ujawnianiu na przykład niewygodnych faktów o przeciwniku politycznym, tylko przyklejaniu kłamstwa. I uruchamia się do tego wielkie maszynerie. Wtedy w 2005 uruchomili całą maszynerię PiS, żeby mnie dopaść i skompromitować i od tego czasu to jest właściwie codzienna ich praktyka, ale nie dali rady wróciłem i przegrali
— premier pięknie wyłożył, jaką maszynerię uruchomiła jego ekipa, aby „dopaść” Karola Nawrockiego w czasie kampanii wyborczej - zakończonej zresztą zwycięstwem kandydata, przeciwko któremu ta maszyneria została uruchomiona.
„Oligarchowie” i podsłuchy
Ale nie było to jedyne „rosyjskie” nawiązanie.
Kaczyński tego nigdy nie ukrywał: on marzy o modelu Orbana - modelu węgierskim, który jest wzorowany na modelu rosyjskim czy generalnie powiedziałbym wschodnim, gdzie ma się możliwie pełną władzę. Pod kontrolą wymiar sprawiedliwości, pod kontrolą media publiczne, kupione media prywatne, wielki biznes skupiony w rękach polityków. Kłopot polega na tym, że właśnie ci ludzie, tacy jak Kaczyński czy premier Orban, wielu innych, oni chcą być oligarchami. Tak na końcu chodzi o bezkarne wykorzystywanie władzy dla kasy. Oni naprawdę są opętani myślą o tym, gdzie w jakim miejscu, ile można wyrwać kasy: czy na zęby, czy na wille, czy na działki
— przekonywał Tusk, który rozpoczął swoje rządy od przejęcia mediów publicznych (przy pomocy łysych „karków”) i wpuszczenia uzurpatorów do prokuratury. Tusk, który zwalcza wszystkie instytucje jeszcze niezależne od jego rządu. Tusk, który wykorzystuje aparat państwa do zwalczania opozycji. Przykłady „modelu wschodniego” w wykonaniu obecnego rządu można mnożyć.
Pytany o sprawę Pegasusa, Tusk ocenił, że system był „wykorzystywany wyjątkowo perfidnie, w sposób przemyślany”.
Podsłuchiwano podejrzanych o jakąś zwykłą gangsterkę, żeby wyglądało to tak, jakby rzeczywiście służyło państwu
– stwierdził.
Przekonywał, że „podsłuchiwano polityków, podsłuchiwano dziennikarzy”, a także mecenasa Romana Giertycha, który reprezentował go prawnie. Premier poinformował, że jego żona i córka były „przesłuchane jako świadkowie z możliwością uzyskania statusu pokrzywdzonych”, a Małgorzata Tusk pojawiła się w tym kontekście, ponieważ dobrze znała się z Giertychem, który reprezentował jej męża.
W tej sprawie decyzje podejmie prokuratura. (…) Ale nie róbmy z Pegasusa wyjątku, bo problem polega na tym, że oni wykorzystywali również tradycyjne techniki inwigilacji. W pewnym sensie PiS zajmował się nie tylko grabieżą na wielką skalę, ale też inwigilacją zwykłych ludzi
— podkreślił, rzecz jasna na „inwigilację zwykłych ludzi” nie podając raczej dowodów.
Nie będziemy zaskoczeni, jeśli na liście osób podsłuchiwanych różnymi metodami przez pana Ziobrę znajdą się również politycy PiS
— stwierdził Donald Tusk. Ale to oznaczałoby, że inwigilacja nie była metodą walki ówczesnego rządu Zjednoczonej Prawicy z ówczesną opozycją.
Tusk o „kumplu pana prezydenta”
Premier odniósł się także do tych polityków czy urzędników kojarzonych z rządami PiS, którzy są ścigani przez obecne władze.
Niektórzy siedzą, niektórzy czekają na proces, niektórzy uciekli. Jeden siedzi w Londynie
— stwierdził.
Drugi prosi o azyl polityczny w Berlinie
— dodał.
„Wielki Bu”, to to jest najnowsza informacja
— zauważyła Dobrosz-Oracz.
Tak, tak. Ten słynny kumpel pana prezydenta
— stwierdził Donald Tusk, który w temacie znajomości obecnego prezydenta, a w tamtym czasie – kandydata Karola Nawrockiego z „Wielkim Bu” powoływał się na patocelebrytę Jacka Murańskiego i który właśnie dokonał działania, które opisywał wcześniej – „przykleił kłamstwo”. „Wielkiego Bu”, który nie należy do żadnej partii politycznej, a prezydenta Nawrockiego zna z dawnych lat, z sali bokserskiej i w ostatnim czasie raczej nie widywali się regularnie – „przykleił” do posłów, byłych ministrów, wiceministrów czy urzędników, choć w przeszłości był skazany, a obecnie jest podejrzany o czyny zupełnie innej natury niż parlamentarzyści opozycji.
Ja bym chciał, żeby wszyscy prokuratorzy pracowali 24 na dobę uczciwie i z przekonaniem itd. Ale chyba lepiej żyć w państwie, gdzie ci, którzy kradną albo kombinują albo coś mają za za pazurami, kiedy tacy ludzie uciekają, niż kiedy tacy ludzie rządzą. To jest ten plan minimum i ten plan minimum wykonaliśmy. Ci ludzie nie rządzą w Polsce i będziemy robili wszystko, żeby nigdy do władzy nie wrócili, bo znowu zaczną bez opamiętania kraść
— stwierdził. Żeby powiedzieć, że ktoś kradł, taka osoba musi zostać skazana przez niezawisły sąd. Inaczej to tylko pomówienia. I żaden z polityków, o których mówi Tusk, nie został skazany. Ten fragment wypowiedzi jest zresztą kuriozalny na wielu poziomach.
Bo przecież: skoro politycy opozycji dopuścili się takich przestępstw, jak twierdzi premier, to powinni zostać skazani, tak jak każdy obywatel, który dopuszcza się przestępstwa. Teraz nagle okazuje się, że „najważniejsze, że nie rządzą” i może nawet lepiej, jak uciekają?
I na koniec coś zabawniejszego niż wszystkie filmiki Tuska o jedzeniu żurku. Pytany, czy wyobraża sobie współpracę z Mentzenem i ma w Konfederacji „swoich emisariuszy”, odparł:
Ja mam wszędzie swoich emisariuszy. Czuję się odpowiedzialny nie tylko za to, co się w tej chwili dzieje, ale także za rok 2027. Ja powiedziałem, że mogę przyjmować zakłady, że wygramy te wybory i nie przemawia przeze mnie pycha
— odparł.
Przecież pycha to niemalże drugie imię Donalda Tuska i jego rządu, a dowodzi tego fakt, że idzie do nielegalnie przejętej telewizji publicznej, opowiada rzeczy takie, jak opisaliśmy powyżej i jest święcie przekonany, że ktokolwiek racjonalnie myślący mu w to uwierzy.
aja/TVP Info
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/744587-seans-nienawisci-tuska-w-neo-tvp-te-czarownice
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.