Znowu to samo?! Dane żołnierzy z jednostek na flance wschodniej oraz dokumenty zawierające wrażliwe dla bezpieczeństwa państwa informacje znalazł właściciel działki w Suwałkach. Śmieci na jego działce wyrzuciła prawdopodobnie firma, która remontowała budynki armii - czytamy w dzisiejszym artykule Onetu. Sprawa wywołała liczne komentarze, tym bardziej, że 16 października opinią publiczną także wstrząsnęła informacja o wycieku dokumentów. „Każdy dzień trwania rządu Donalda Tuska to śmiertelne zagrożenie dla bezpieczeństwa naszego państwa” - komentuje dzisiejsze doniesienia poseł PiS Paweł Jabłoński.
Jak pisze portal, w październiku 2024 roku, wśród odpadów budowlanych na zakupionej przez siebie działce suwalski biznesmen Jacek Suchocki znalazł „stertę dokumentów, a wśród nich listę 14 żołnierzy wraz z ich stopniami wojskowymi i numerami referencyjnymi”. Na tydzień po ich znalezieniu – podaje portal – Prokuratura Rejonowa w Suwałkach poinformowała o wszczęciu śledztw ws. składowania odpadów wbrew przepisom ustawy. Według portalu, po niecałym miesiącu dowódca 16 Pułku Saperów z Orzysza przyznał, że żołnierze wymienieni na kartce znalezionej na działce służą w jego jednostce.
W kwietniu tego toku prokuratura umorzyła śledztwo.
W uzasadnieniu do umorzenia śledztwa prokuratura potwierdza ponownie, że znalezione dokumenty należały do jednostek w Orzyszu i Węgorzewie
— czytamy w Onecie.
Czego nie doszukała się wcześniej policja?
Jak pisze portal, powołani przez prokuraturę biegli mieli stwierdzić, że kartki z danymi żołnierzy „nie zawierają danych naruszających przepisy o ochronie danych osobowych”.
Po powrocie na działkę mężczyzna miał - jak pisze portal - natrafić na „kolejną partię dokumentów, których nie doszukała się wcześniej policja”.
Znajdują się tam schematy budowy uzbrojenia, konspekty wojskowych ćwiczeń, wypełniane przez żołnierzy testy i kartka formatu A4 z listą 29 żołnierzy. W przeciwieństwie do pierwszej listy 14 żołnierzy, która zawierała stopnie wojskowe i numery referencyjne, ta zawiera imiona, nazwiska oraz numery telefonów
— pisze Onet.
ŻW: To jedynie przewinienie dyscyplinarne
W sprawie odnalezionych dokumentów mężczyzna odezwał się do MON.
Na pytanie Onetu, czy m.in. ktokolwiek próbował odebrać wojskowe dokumenty, żandarmi mieli przekazać, że „na podstawie zebranych materiałów stwierdzono, że przedmiotowa sprawa nie wyczerpuje znamion czynu zabronionego, a jedynie stanowi przewinienie dyscyplinarne”.
Według portalu, mężczyzna miał następnie – za poradą jednego z żołnierzy z Węgorzewa – zwrócić się do Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Funkcjonariusze SKW mieli komunikować się kilka razy z mężczyzną, jednak od pewnego czasu „nikt ze służb więcej się do niego nie odzywa”.
To nie pierwszy wyciek
Portal Onet zwrócił uwagę, że jest to już drugi wyciek, o którym pisał w przeciągu tygodnia.
16 października w artykule „Jak tajne dokumenty wojskowe znalazły się na śmietniku” napisaliśmy o setkach stron map składów wojskowych, planów ewakuacji materiałów wybuchowych w przypadku wojny, procedur operacyjnych, opisów technicznych magazynów materiałów wybuchowych, danych osobowych pracowników jednostek, planów rozmieszczenia jednej z jednostek w ramach ćwiczeń i wielu innych dokumentach z 2 Regionalnej Bazy Logistycznej, także na wschodzie kraju, które trafiły do redakcji Onetu. Osoby, które nam je przekazały, twierdzą, że znalazły je na wysypisku śmieci
— czytamy.
Te dokumenty są rejestrowane. One powinny być w kancelarii. Kancelaria zamknęła rok bez tych dokumentów. One powinny być albo zniszczone komisyjnie, albo zarchiwizowane, zszyte w teczkach i zamknięte w kancelarii
— komentował sprawę gen. Jarosław Gromadziński.
CZYTAJ WIĘCEJ: Tajne wojskowe dokumenty na wysypisku śmieci? Niepokojące ustalenia Onetu. Gen. Gromadziński: „To jest bomba atomowa”
„Czy leci z nami pilot?”
Sprawa wywołała liczne komentarze.
Media po raz kolejny informują o tym, że niejawne dokumenty dotyczące Wojska Polskiego znajdowane są na śmietnikach. Całkiem niedawno kilka ton min przeciwpancernych podróżowało sobie po Polsce bez nadzoru. Tymczasem Stróżyk poświęca 100 proc. swojego czasu na ataki na prof. Cenckiewicza. Nie mamy w tej chwili SKW, tylko polityczną policję z doradcą Donalda Tuska na czele. Wczorajszy widok Stróżyka w mundurze w studio TVN24 to zniewaga dla wszystkich tych, którzy dbają o bezpieczeństwo Polski służąc w szeregach Wojska Polskiego.
— zwrócił uwagę Mariusz Błaszczak, przewodniczący klubu parlamentarnego PiS, a w latach 2018-2023 minister obrony narodowej.
Każdy dzień trwania rządu Donalda Tuska to śmiertelne zagrożenie dla bezpieczeństwa naszego państwa. Nie są w stanie przypilnować nawet własnych dokumentów! Strach pomyśleć, co pozwalają robić w Polsce szpiegom obcych państw…
— podkreślił poseł Paweł Jabłoński, były wiceszef MSZ.
Nie wiem czy to jest prawda, ale opis relacji pana Jacka z SKW pasuje do znanej mi rzeczywistości na Oczki. Ale dobrze, że do jednorazowego kontaktu SKW wybrała Signal, a nie… :) Profeska!
— ironizował prof. Sławomir Cenckiewicz, szef BBN.
Czy leci z nami pilot?
— pyta adwokat Bartosz Lewandowski.
Hej SKW przegraliście z firma remontową. W 10.2024 suwalski biznesmen Jacek Suchocki odkrył na swojej działce dziesiątki worków na śmieci zawierających wojskowe dokumenty, w tym listę z danymi żołnierzy. Policja zebrała odciski palców i dokumenty, a dowódca 16 Pułku Saperów z Orzysza przyznał, że żołnierze z listy służą w jego jednostce. Prokuratura Rejonowa w Suwałkach wszczęła śledztwo w sprawie nielegalnego składowania odpadów, ale umorzyła je w kwietniu 2025 r., stwierdzając, że śmieci nie zagrażają zdrowiu. Dokumenty pochodziły z jednostek w Orzyszu i Węgorzewie, a za ich porzucenie odpowiadała firma Arkadiusza K., który od 2023 przebywał w areszcie w Szczecinie, mimo że wcześniej prowadził prace w jednostkach wojskowych. Służba Kontrwywiadu Wojskowego (SKW) nie udzieliła informacji, czy sprawdziła Arkadiusza K. przed dopuszczeniem go do prac w jednostkach wojskowych, mimo toczącego się przeciwko niemu śledztwa od 2021
— pisze na X Mariusz Kozłowski.
Pan Jacek zgłosił kolejne dokumenty, w tym listę z danymi 29 żołnierzy (imiona, nazwiska, numery telefonów), ale Żandarmeria Wojskowa uznała sprawę za przewinienie dyscyplinarne, nie podejmując działań w celu odbioru dokumentów. W 5.2025 pan Jacek znalazł kolejne dokumenty (!), w tym schematy uzbrojenia i konspekty ćwiczeń, które nie zostały zabezpieczone przez policję ani wojsko. SKW, mimo kontaktu z panem Jackiem za pośrednictwem szyfrowanego komunikatora, nie odebrała dokumentów i nie podjęła dalszych działań. Po interwencji redakcji, gen. Robert Matysek, dowódca 1 Mazurskiej Brygady Artylerii, zobowiązał się do uprzątnięcia śmieci z działki do 23 .10. 2025, tłumacząc wyciek błędem firmy remontowej
— podkreśla.
W państwie Tuska nic nie działa, ale przynajmniej ludzie się (podobno) uśmiechają. Jak tak dalej pójdzie, to oby nie musieli niebawem uśmiechać się do orków Putina.
aja/PAP, Onet.pl, X
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/743878-dokumenty-wojskowe-na-smietniku-to-kolejna-taka-sytuacja
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.