Donald Tusk kompletnie się zagubił w odróżnianiu dobra od zła i na co dzień za dobro uznaje to, co jest samym złem. A sam siebie uznaje za nosiciela dobra.
Premier Donald Tusk postanowił poprawić wizerunek, szczególnie u młodych, urządzając sobie publiczną pogawędkę z „Kubusiem” Wojewódzkim i Piotrem Kędzierskim. Wojewódzki jest wciąż „Kubusiem” mimo swoich 62 lat, więc gdy 68-letni Tusk sprawiał wrażenie odgrywania „Donka”, znaleźli się na podobnym poziomie. Infantylizmu. Najzabawniejsze w gaworzeniu Donalda Tuska było udawanie człowieka umiarkowanego i zatroskanego. Mógł tak zrobić, gdyż „Kubuś” odegrał rolę radykała, a wręcz siepacza, np. wtedy, gdy domagał się odwetu na tych, którzy rządzili w latach 2015-2023.
„Kubuś” ze swoim kolegą odegrali przygotowaną w scenariuszu pogawędki rolę rozczarowanych i zniecierpliwionych rządami Tuska. A ten im wyjaśnił, co się po 13 grudnia 2023 r. stało: „Nie lekceważcie tego, co się zmieniło. Mówicie o tym, że 15 października był momentem przełomowym. Tak, był momentem przełomowym. Nie dowieźliśmy przez dwa lata wszystkich obietnic, zobowiązań. Dowieźliśmy rzecz najważniejszą. Pan nie jest podsłuchiwany”. Bo „Kubuś” żalił się, że był podsłuchiwany. Nawet gdyby był, to przecież nie z tego powodu, że jest „Kubusiem”. Ale o tym później. Za „jedno z najpoważniejszych źródeł rozczarowania ludzi nami” Donald Tusk uznał „bałagan w koalicji”, co jest zawracaniem głowy i żałosnym jęczeniem, gdyż przeciętni Polacy kompletnie się w takie rzeczy nie angażują. A Tusk musi się tym zajmować, gdyż byłby „skończonym frajerem, jakby się okazało, że przez emocje tego czy innego koalicjanta, nagle wysypie mu się większość w parlamencie”. Ale przez to zajmowanie się koalicją „buzują” w Tusku emocje. Jednak on to wszystko „musi głęboko chować, musi - trochę jak ojciec - dbać o to, żeby się ta rodzinka nie rozsypała”. Jeśli się nie rozsypie, to będzie bezpieczny, a nawet może sobie o swoim bezpieczeństwie żartować. „Niem… Nie ma takiego scenariusza” – śmieszkował po pytaniu, do jakiego kraju ucieknie, gdyby stracił władzę.
Przewodniczący Platformy Obywatelskiej ma „duże uznanie dla determinacji Rafała Trzaskowskiego”, dlatego woli „brać na siebie odpowiedzialność za decyzje, jakie zapadały, jeśli chodzi o to, kto był kandydatem”. Trzaskowski „zrobił wszystko, co w jego mocy”. Radosław Sikorski nie zrobiłby więcej, gdyż „nie trzeba mieć jakiejś niesamowitej wyobraźni, żeby zobaczyć, jak wyglądałaby kampania negatywna wobec Radosława Sikorskiego i jego żony”. Mimo że Rafał się bardzo starał, Donald „dość szybko zorientował się, iż Trzaskowski przegra w wyborach prezydenckich”. Ale z nikim się tym nie podzielił.
Karol Nawrocki, pogromca Trzaskowskiego, „budzi uznanie” jako „ktoś, kto jest skuteczny. Wygrał wybory, więc jest skuteczny”. Natomiast Jarosław Kaczyński „nagle zrozumiał, że jest out”. I Tusk „mówi o tym bez satysfakcji, bo Karol Nawrocki będzie poważniejszym wyzwaniem”. Osobisty stosunek Tuska do Kaczyńskiego jest taki, że „szlag go trafia, jak sobie uświadomi, ile zła narobił, ile trucizny wcisnął ludziom do umysłów i serc. I tego nie można mu wybaczyć”. Tusk oczywiście mówił o sobie, tylko przecież nie mógł się przyznać do swego „mistrzostwa w wyciąganiu z ludzi tego, co najgorsze” – co bardzo precyzyjnie opisał Jan Rokita, kiedyś bliski współpracownik Tuska. Gdy od czterech lat Tusk nachalnie odgrywa rolę nosiciela dobra, można się tylko pośmiać. Cała rozmowa „Kubusia” i jego kolegi z Donaldem Tuskiem była marnym kabaretem, skoro jedynym pewnikiem w tym, co robi obecny premier, jest posługiwanie się kłamstwem i manipulacją, a potem zawsze idzie w zaparte i tak odwraca kota ogonem, że to biedne zwierzę już nie, gdzie ma przód, a gdzie tył. A Tusk kompletnie się zagubił w odróżnianiu dobra od zła i na co dzień za dobro uznaje to, co jest samym złem. Dlatego można się tylko pośmiać ze stwierdzenia Tuska, iż „przez osiem lat żyliście w kraju, gdzie byliście bezsilni i bezradni. Zakładali wam podsłuchy, wsadzali kogo chcieli, kradli ile wlezie, byli poza wszelką kontrolą. Część mediów kupili i dobrze o tym wiecie”. Tyle że Polacy dobrze wiedzą, że tak się dzieje, ale po 13 grudnia 2023 r. A sam Tusk tylko się ośmiesza, gdy mówi, że „jeśli oni się kogoś w Polsce boją, to mnie”. Prawda jest taka, że Polacy boją się rządów Tuska, które niszczą ich poczucie bezpieczeństwa, ale jeszcze gorsze jest rujnowanie przyszłości ich dzieci i wnuków. A z naburmuszonego Tuska się już tylko śmieją.
Kompletnie infantylne i sprzeczne z elementarną logiką jest tłumaczenie przez Donalda Tuska nierealizowania obietnic: „Wszystkim tym, którzy mówią: ‘daliśmy tobie zwycięstwo, a ty to zmarnowałeś, tak niewiele zrobiłeś’, chcę powiedzieć: ‘Nie, nie daliście mi zwycięstwa. Dostaliśmy niecałe 31 proc. głosów. Koalicjanci okazują się wymagający. W tym jest oczywiście pewien skrót myślowy, ale on jest szczery. Dostałem jedną trzecią, jedną trzecią zrealizowałem”.
Wracając do podsłuchiwania „Kubusia”, trzeba przypomnieć, że korzystając ze swej popularności i zasięgów „nagonił” on Januszowi Palikotowi inwestorów, sam zresztą będąc biznesowym wspólnikiem byłego posła Platformy Obywatelskiej i bliskiego współpracownika Donalda Tuska. Palikot, założyciel i główny udziałowiec Manufaktury Piwa Wódki i Wina SA, usłyszał zarzuty prokuratorskie dotyczące oszustwa pięciu tysięcy osób na kwotę 70 mln zł. Ale skala oszustwa prawdopodobnie jest kilkukrotnie większa. Szacowane długi tylko dwóch spółek Palikota wobec pożyczkodawców, inwestorów, kontrahentów, pracowników, fiskusa czy ZUS wyniosły 340 mln zł z czego 256 mln zł to zobowiązania Manufaktury. „Kubuś” został współwłaścicielem spółki Palikota Przyjazne Państwo. Z memorandum Manufaktury z marca 2022 r. wynika, że największymi akcjonariuszami Przyjaznego Państwa byli: Jakub Wojewódzki (463 401 wycenianych wówczas na ponad 25 mln zł) oraz Janusz Palikot (344 676 wycenionych na 18,6 mln zł). Z tego memorandum wynika, że mały pakiet 66 akcji, wycenionych w 2022 r. na 3,6 tys. zł, miał Paweł Graś, obecnie szef gabinetu politycznego premiera Tuska.
„Janusz zawsze snuł wizje Wielkiego Sukcesu. Niestety uśpił nimi także i moją czujność oraz rozwagę. (…) To był mój największy błąd inwestycyjny zarówno w kwestiach biznesowych jak i ludzkich. Zostałem rozegrany jak amator” - napisał „Kubuś” w mediach społecznościowych. Infantylnie tłumaczył: „Janusza nie znałem dobrze. Poznaliśmy się, gdy był gościem mojego programu. (…) Był uwodzicielskim erudytą rozsiewającym wokół siebie aurę sukcesu i głębokiej kultury Założyliśmy wspólnie firmę Przyjazne Państwo, w której odpowiadałem za design produktów, kreowanie nowych marek oraz ich marketing”. Zarzekał się, że „nie podejmował żadnych decyzji finansowych oraz nie miał w nie żadnego wglądu”. Ale zgodził się, aby spółka Przyjazne Państwo stała się częścią firmy Palikota - Manufaktura Piwa Wódki i Wina. I co z tego, że „zdawał sobie sprawę, że jego obecność obok Janusza Palikota w tym biznesie dawała wielu osobom poczucie gwarancji sukcesu i była dla firmy autoryzacją wiarygodności”. Co to za gwarancje, gdy ludzie stracili oszczędności? „Kuba Ty Ancymonku! Szczegóły mojej współpracy z Kubą Wojewódzkim (3 lata!) i nie tylko z nim, opisałem w mojej nowej książce „Kulisy Biznes - Show, czyli jak wydałem 220 mln” – odpowiedział „Kubusiowi” Palikot.
Już w 2007 r. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego przesłuchała – jako świadka - Jakuba Wojewódzkiego, gdyż jego nazwisko pojawiło się w zeznaniach świadka koronnego w śledztwie dotyczącym gangu narkotykowego. Chodziło o przemyt dużej ilości kokainy z Kolumbii i Rosji oraz marihuany z Holandii. Skruszony przestępca opowiedział prokuratorom, jak przyjeżdżał z narkotykami do Wojewódzkiego ze swoim dilerem o pseudonimie Aniołek. „Od czasu do czasu sięgnę po jointa, ale żadne chemikalia wciągane do nosa, wcierane w dziąsła czy wkładane do tyłka nigdy mnie nie interesowały. Dlatego żaden Aniołek mnie do swego ‘nieba’ nie zaciągnie – przekomarzał się później Wojewódzki.
Powody ewentualnego podsłuchiwania „Kubusia”, gdyby do niego doszło, byłyby zupełnie inne niż podawane przez niego w pogawędce z Donaldem Tuskiem. Tak jak zupełnie inne niż w przekonaniu Tuska, który zarzuca poprzednikom inwigilowanie ówczesnej opozycji, były powody stosowania Pegasusa. Tym bardziej że zawsze była stosowna zgoda sądu. Cała pogawędka była tłumaczeniem się Donalda Tuska, a przecież z ludowego porzekadła wynika, kto się tłumaczy. Zamiast poprawić wizerunek, pogawędka Tuska z „Kubusiem” i jego kolegą tylko go pogrążyła. I po raz kolejny dowiodła, że Tusk jest ostatnią osobą, od której można oczekiwać mówienia prawdy.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/743498-czego-dowiodla-pogawedka-tuska-z-kubusiem-wojewodzkim
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.