W ostatnią niedzielę w Kownie odbył się mecz piłki nożnej Litwa – Polska. Choć spotkanie nie było z tych decydujących (o być albo nie być), to ze sportowego punktu widzenia było ważne. Wszak to eliminacje do przyszłorocznych finałów mistrzostw świata. Na Litwę udała się ze wsparciem biało-czerwonych kilkutysięczna grupa polskich kibiców. Ale…
Na trybunie pojawił się człowiek, który w środowiskach najbardziej zapalczywych polskich kibiców piłki nożnej jest persona non grata. Reakcja na Donalda Tuska była jednoznaczna i ostra. Premierowi przypomniano piosenkę, która była śpiewana przed wyborami parlamentarnymi w 2015 r.: „Donald matole, twój rząd obalą kibole”. Jak okazało się kibice mieli swój znaczący udział w obalaniu władzy Premiera z Sopotu.
Niechęć do Donalda Tuska wśród polskich kibiców ma swój początek w roku 2012. Tusk (wówczas również premier) postanowił wychować polskich kibiców piłkarskich. W jego pedagogice najważniejszą rolę odegrały policyjne pałki, kajdanki, areszty, rewizje i łapanki przed stadionami. W odpowiedzi na stadionie Lechii Gdańsk pojawił się słynny transparent: „Donald Tusk: Nie jesteś, nigdy nie byłeś i nie będziesz kibicem Lechii Gdańsk”. Piotr Staruchowicz lider kibiców Legii Warszawa spędził w areszcie, za sprawą podległej Tuskowi prokuratury 8 miesięcy. Na końcu został oczyszczony z rzutów. „Staruch” nie był jedynym kibicem, który w tamtym czasie został aresztowany pod sfingowanymi zarzutami. Tusk nigdy za represji wobec kibiców nie przeprosił. Nigdy też, w żaden sposób nie próbował się do nich odnieść. Jak zawsze w krytycznych sytuacjach udaje, że sprawa go nie dotyczy, a on z problemem nie ma nic wspólnego.
Inny przykład to wrogość i represje wobec Marszu Niepodległości i jego organizatorów z Robertem Bąkiewiczem na czele. To też był cios w środowiska kibicowskie, ponieważ 11 listopada w Warszawie spotykają się na marszu kibice z całej Polski. Idą razem, mimo istniejących między nimi podziałów czy nawet wrogości. Ostatnie wybory prezydenckie po raz kolejny pokazały, gdzie są sympatie kibicowskiej Polski. Nawet na meczach niższych lig wisiały transparenty przeciwne kandydatowi Tuska. Natomiast Karol Nawrocki był entuzjastycznie przyjmowany na stadionie Lechii Gdańsk.
Polityka Tuska i jego środowiska zwalczająca polski patriotyzm, uważająca polskość za nienormalność, wroga wobec wartości katolickich tworzy kolejne pole konfliktu z kibicami. Warto przypominać, że Donald Tusk wymyślił i wprowadza w życie przemysł pogardy. Był i jest on skierowany na zniszczenie środowisk upominających się o Polski interes narodowy. Na pierwszy ogień poszedł rząd Jana Olszewskiego, w szczególności Antoni Macierewicz, Jan Parys. Byli oni bezwzględnie niszczeni przez tuskową propagandę. Fala hejtu uderzała w te postacie polskiej polityki, które nie chciały podporządkować się instrukcjom płynącym z Moskwy, Berlina, Brukseli czy Paryża.
Szczególnie miejsca wśród celów kampanii pogardy mieli i mają: Lech Kaczyński i Jarosław Kaczyński. Ma to swój symboliczny i praktyczny wyraz w stałym zakłócaniu przez ośmiogwiazdkowych chuliganów i awanturników miesięcznic smoleńskich, od których Donald Tusk nigdy nie zdystansował się. Cel jest obrzydliwy: szarganie pamięci polskiej elity, która zginęła na służbie Ojczyźnie pod Smoleńskiem. Jest to tym bardziej odrażające, bo przecież zginęli tam również osobiści przyjaciele Donalda Tuska.
Donald Tusk doskonale wiedział z jaką reakcja spotka się w Kownie. Na wyjazdowe mecze jeżdżą grupy najbardziej zdeterminowanych kibiców. Dla nich jest on synonimem zła w polskiej polityce. Kibice traktują stadion i mecz jak swoją ziemię. Reakcja na pojawienie się Tuska „na ich polu” była oczywista.
Wszystkim oburzającym się śpiewami kibiców w Kownie przypominam, jak wyglądały ośmiogwiazdkowe marsze: demolki na ulicach polskich miast, ataki na kościoły, zakłócanie nabożeństw, obelgi, wyzwiska, agresja, fizyczne ataki skierowana w stosunku do ludzi, w których widziano swoich wrogów. Ci, którzy dziś są oburzeni słowami „Donald matole… ” podskakiwali z radości, gdy rozwścieczony tłum krzyczał „Je…ć PiS”.
Donald Tusk na trybunach stadionu w Kownie zachowywał kamienną twarz. Dlatego twierdzę, że jego obecność była świadomą prowokacją. Chciał pokazać jak nieładni są jego przeciwnicy polityczni, a on na ich tle wypada jako osoba rozważna i kulturalna. Tyle tylko, że po raz kolejny pomylił się. Jak pokazują badania większość Polaków zgadza się z tym, co śpiewali nasi kibice w Kownie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/743264-donaldzie-sam-sie-prosiles
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.