„Minister Domański wiedzie nas szeroką autostradą ku finansowej katastrofie i liczy na cud. Twierdzę, że tego cudu nie będzie” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl analityk finansowy Janusz Szewczak. Były członek zarządu PKN Orlen łapie się za głowę, widząc lawinowo rosnące zadłużenie państwa i dodaje, że „Edward Gierek ze wstydu musi się przewracać w grobie”. „Czy oni są tak skrajnie niekompetentni, czy to są aż tacy nieudacznicy, nieudolni menedżerowie i urzędnicy, czy może raczej jest to świadoma działalność, która ma nas doprowadzić do bankructwa?” - zastanawia nasz rozmówca.
wPolityce.pl: Co pan myśli widząc skaczące zadłużenie naszego państwa i marne wyniki państwowych spółek?
Janusz Szewczak: Myślę, że Edward Gierek ze wstydu musi się przewracać w grobie, patrząc na to, co wyczynia minister Andrzej Domański. W trzy lata – licząc także 2026 r. - będziemy mieć samego deficytu budżetowego ok. 800 mld zł. Minister potrafił nawet wyrobić miesięczny rekord deficytu, który w marcu skoczył o ok. 40 mld zł. Deficyt budżetowy to nic innego, jak wyższe w stosunku do dochodów wydatki, czyli dług wobec finansów publicznych. Minister Domański wiedzie nas szeroką autostradą ku finansowej katastrofie i liczy na cud. Twierdzę, że tego cudu nie będzie.
Mówi pan wyłącznie o deficycie budżetu państwa, określanym co roku w ustawie budżetowej. To jednak nie jest całość zadłużenia finansów publicznych.
Cały dług publiczny rośnie lawinowo i w zależności od sposobu jego liczenia zbliża się praktycznie do 2 bilionów złotych. W tym momencie trzeba podkreślić, że jest jeszcze tzw. ukryty dług publiczny, który dotyczy ubezpieczeń społecznych, systemu emerytalnego i systemu ochrony zdrowia. Służba zdrowia jest tragicznie niedofinansowana. Myślę, że w październiku tego roku to zadłużenie, wliczając NFZ, można szacować na ok. 30 mld zł. To są nie tylko zadłużenia szpitali, ale także brak zapłaty ze strony NFZ za nadwykonania. To jest absolutnie katastrofalna sytuacja.
Rządzący twierdzą, że to PiS doprowadził do tej sytuacji i muszą spłacać długi po poprzednim rządzie. Zastanawiam się dlaczego niektórzy wierzą w tę propagandę, skoro liczby mówią same za siebie?
Pamiętamy totalne i nieprawdopodobne ataki, pomówienia, oskarżenia, kiedy za rządów PiS ten deficyt wyniósł 60 mld zł, ale na koniec całego roku. Tymczasem Donald Tusk z ministrem finansów Domańskim zrobił prawie 300 mld zł deficytu każdego roku i nikt w rządzie nie wyrywa sobie włosów z głowy. Rodzi się podstawowe pytanie: czy oni są tak skrajnie niekompetentni, czy to są aż tacy nieudacznicy, nieudolni menedżerowie i urzędnicy, czy może raczej jest to świadoma działalność, która ma nas doprowadzić do bankructwa. Kiedyś mówiono, że na tym polega metoda prywatyzacji Platformy Obywatelskiej, zadłużenie firmy po to, żeby ją później oddać za przysłowiową złotówkę, czyli właściwie za długi.
Czy w Polsce realizowany jest grecki scenariusz finansowej zapaści państwa?
Grecja była kiedyś bardzo zadłużona i źle skończyła, ale dzisiaj greckie obligacje są lepiej notowane niż polskie. To pokazuje, jak w ciągu zaledwie dwóch lat można głęboko się cofnąć, spaść z tej drabiny rozwoju. Widzimy to praktycznie we wszystkich działach gospodarki, od budownictwa przez rolnictwo - świadomie dobijane teraz Mercosurem – po polski przemysł stalowy i chemiczny, który ma nieuczciwą konkurencję. Podobnie przemysł nawozowy, przemysł płytek ceramicznych i przemysł meblarski, który przestaje już sobie radzić, a który był perłą w koronie i oczkiem w głowie nawet za komuny. Stąd się bierze ten wielki spadek dochodów w spółkach skarbu państwa. Na giełdzie kwitnie spekulacja, bo notowania spółek szybują, a fundamenty ekonomiczno-finansowe tychże spółek są dramatyczne. Pokazuje to nie tylko sytuacja Jastrzębskiej Spółki Węglowej, która w ostatnim roku rządów PiS miała 7 mld zł zysku, a po roku władzy Tuska, też 7 miliardów zł, ale straty. To dotyczy zwłaszcza PGE. Prąd mamy zabójczo drogi, a spółka PGE musi odpisywać straty na 9 miliardów złotych.
Spółki skarbu państwa zamiast wpłacać do wspólnej kasy są dla niej obciążeniem.
Skąd się mają brać pieniądze, jeśli obecna koalicja rządowa zajmuje się polowaniem na czarownice, uchylaniem immunitetów, a nie zajmuje się gospodarką i finansami. 19 spółek kontrolowanych przez państwo ma stratę sięgającą 700 mln zł. W tym rządzie nie potrafią zarabiać pieniędzy, tylko brać pożyczki i emitować obligacje, zarówno euroobligacje, jak i dolarowe, czy też jenowe. Koszt obsługi naszego długu jest już nieprawdopodobny i za chwilę sięgnie 90 miliardów złotych rocznie. To są tylko koszty obsługi zadłużenia, a nie jego spłata. Te fundusze wystarczyłyby na wybudowanie 3/4 elektrowni atomowej, a tymczasem musimy co roku oddać je lekką ręką wierzycielom.
Sięgnęliśmy już finansowego dna?
To oczywiście nie koniec, bo te koszty będą ciągle rosły. Spadają nam ratingi i spadną jeszcze bardziej, skoro publicznie Niemcy doradzają nam zamach na Narodowy Bank Polski, by przejąć zgromadzone złoto. To przecież mocno podważa wiarygodność Polski. Prezes Glapiński okazał się być wizjonerskim menedżerem. Kiedy zaczął kupować złoto dla NBP w 2018 r., był opluwany i odsądzany od czci i wiary. Dziś mamy 260 miliardów dolarów rezerw, w tym za chwile prawie 30 proc. złota, czyli 520 ton złota. Prezes NBP prof. Glapiński potrafi w ciągu miesiąca zarobić na wzroście kursu 7 mld zł. Życzę ministrowi Domańskiemu i premierowi Tuskowi, żeby też tak zarabiał dla Polski pieniądze, 7 miliardów złotych w ciągu miesiąca.
Dziękuję za rozmowę.
CZYTAJ TAKŻE: Oto „sukcesy” rządu Tuska! Znów poważne straty państwowych spółek. Wymowny komentarz Daniela Obajtka: „Brawo”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/742843-szewczak-domanski-pcha-nas-ku-katastrofie-i-liczy-na-cud
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.