Rząd przyjął projekt ustawy, który ma umożliwić blokowanie nielegalnych treści w internecie. Blokowaniu będą mogły podlegać treści dotyczące 27 czynów zabronionych, m.in. gróźb, nakłaniania do zabójstwa czy oszustw. Politycy Prawa i Sprawiedliwości ostrzegają, że jest to kolejna próba wprowadzenia cenzury do internetu. „Decyzje o tym, co należy zdjąć z Facebooka czy X-a ma podejmować wskazany przez Donalda Tuska Przemysław Kuna” - napisał na platformie X Janusz Cieszyński, poseł Prawa i Sprawiedliwości. „Ten projekt jest znacznie niebezpieczniejszy niż kiedyś forsowany ACTA. To nie walka z hejtem ale zamykanie obywatelom ust. To koniec wolności w sieci” - napisał z kolei europoseł PiS Maciej Wąsik.
Rada Ministrów przyjęła we wtorek projekt nowelizacji ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną autorstwa Ministerstwa Cyfryzacji - przekazał wicepremier i szef resortu Krzysztof Gawkowski podczas konferencji prasowej w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Zmiana ma zapewnić skuteczne stosowanie w Polsce przepisów unijnego Aktu o usługach cyfrowych (DSA), dotyczącego m.in. blokowania treści w internecie.
To jest ustawa, która zapewnia bezpieczeństwo w sieci
— powiedział Gawkowski. Dodał, że projektowane przepisy będą narzędziem państwa do walki z deformacją i nielegalnymi treściami w sieci.
Akt prawny, który dzisiaj przyjął rząd to ochrona użytkowników; to wolność słowa, która jest bezwzględnie ważna, ale która w internecie musi być traktowana w ograniczony sposób
— zaznaczył.
Projekt zakłada, że nadzór nad stosowaniem przepisów DSA w Polsce sprawować będzie prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej (UKE) - w większości przypadków; Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji (KRRiT) - w zakresie platform wideo oraz Prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) – w zakresie platform handlowych oraz innych spraw dotyczących ochrony konsumentów.
Projekt uprawnia osoby fizyczne i m.in. prokuraturę, Policję, Krajową Administrację Skarbową, Straż Graniczną (w sprawach dot. handlu ludźmi) do złożenia wniosku o wydanie nakazu zablokowania nielegalnej treści. Procedurze tej mogą podlegać treści dotyczące 27 czynów zabronionych kodeksem karnym, zawierające m.in.: groźby karalne, namowę do popełnienia samobójstwa, pochwalanie zachowań o charakterze pedofilskim, propagowanie ideologii totalitarnych, a także nawoływanie do nienawiści i znieważanie na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych (w tym treści zawierające mowę nienawiści, rozpowszechniane w mediach społecznościowych).
Nakazowi blokowania mogą też podlegać treści związane z: przyjęciem zlecenia zabójstwa człowieka; werbunkiem dot. handlu ludźmi; utrwalaniem wizerunku nagiej osoby lub osoby w trakcie czynności seksualnej bez jej zgody albo stosując przemoc, groźby lub podstęp; prezentowaniem małoletniemu poniżej 15 lat treści pornograficznych; czy z rozsyłaniem fałszywych alarmów. Procedura ma objąć również treści związane z oszustwem komputerowym oraz ze sprzedażą przez internet wyrobów tytoniowych, papierosów elektronicznych i woreczków nikotynowych. W projekcie wymieniono też treści naruszające prawa autorskie, czy treści odnoszące się do nielegalnej sprzedaży towarów lub nielegalnego świadczenia usług.
Przy określaniu katalogu przestępstw objętych postępowaniem przyjęto następujące kryteria: uznanie danego czynu za przestępstwo popełnione z wykorzystaniem internetu, wynikające ze sposobu działania sprawcy; przestępstwo internetowe jest związane z rozpowszechnianiem treści; zablokowanie dostępu do treści nie wywołuje negatywnych skutków dla debaty publicznej ani procesów wyborczych.
Projekt zakłada, że autor spornej treści będzie otrzymywał od usługodawcy internetowego zawiadomienie o rozpoczęciu procedury i będzie miał dwa dni na przedstawienie swojego stanowiska. Nakaz usunięcia danej treści będzie mógł wydać prezes UKE oraz przewodniczący KRRiT - w przypadku platform wideo. Od decyzji nie będzie przysługiwać odwołanie, ale autor treści będzie mógł wnieść sprzeciw do sądu powszechnego.
Procedury po stronie urzędów mają trwać 2 dni (w przypadku, gdy wniosek złoży Policja lub prokurator), 7 dni (usługobiorca, zaufany podmiot sygnalizujący) lub 21 dni (sprawy szczególnie skomplikowane). W sytuacjach, gdy platforma internetowa błędnie usunie treści, które uzna za nielegalne, Prezes UKE lub Przewodniczący KRRiT będą mogli wydać nakaz ich przywrócenia.
Na mocy projektowanych przepisów prezes UKE będzie mógł również pełnić rolę koordynatora ds. usług cyfrowych w sprawach związanych z DSA na poziomie krajowym i europejskim. Wraz z doradczą Krajową Radą do Spraw Usług Cyfrowych ma m.in. rozpatrywać skargi składane na platformy oraz prowadzić postępowania administracyjne związane z unijnym rozporządzeniem.
Nowe przepisy zakładają też m.in. zwiększenie nadzoru nad platformami internetowymi w zakresie: rozpatrywania zgłoszeń przez użytkowników, przejrzystości reklam, czy ograniczeń dotyczących profilowania danych osobowych. Akt o usługach cyfrowych (DSA) jest pierwszą na świecie regulacją cyfrową (rozporządzeniem), która nakłada na firmy w całej UE odpowiedzialność za treści zamieszczane na ich platformach. W całości obowiązuje w krajach członkowskich od 17 lutego 2024 r. Artykuły 9. i 10. DSA wskazują, że państwowe organy sądowe i administracyjne mogą nakazywać dostawcom blokowanie treści w internecie.
Ministerstwo Cyfryzacji (MC) przedstawiło pierwszy projekt noweli w marcu 2024 r. Wówczas organizacje pozarządowe ostrzegały przed ryzykiem cenzury politycznej i apelowały o zmianę przepisów, tak by uwzględniały prawa osób poszkodowanych, które nie zgodzą się z decyzją o blokadzie. Uwagi dotyczyły też stworzenia zamkniętej listy treści, które mogą zostać zablokowane. Resort po dwukrotnych konsultacjach uwzględnił większość tych uwag. Najnowszy projekt ustawy został opublikowany 22 września.
Ustawa ma wejść w życie po upływie miesiąca od dnia ogłoszenia, z kilkoma wyjątkami, związanymi m.in. z nakazami usunięcia treści.
„To koniec wolności w sieci”
Politycy Prawa i Sprawiedliwości ostrzegają, że projekt nowelizacji ustawy to ryzyko wprowadzenia cenzury w sieci.
Cenzor z NASK zdecyduje, co można pisać w internecie
Przyjęty przez rząd projekt implementacji DSA to złe rozwiązanie.
Po doświadczeniach z ostatniej kampanii wyborczej, kiedy to odpowiedzialność za bezpieczeństwo informacyjne powierzono partyjnemu aparatczykowi i sztabowcowi R. Trzaskowskiego Pawłowi Olszewskiemu ustawa w tym kształcie nie powinnna zostać uchwalona.
Dodatkowym argumentem jest to, że decyzje o tym, co należy zdjąć z Facebooka czy X-a ma podejmować wskazany przez Donalda Tuska Przemysław Kuna. To kandydat na Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej, były wiceminister z PO i obecny wicedyrektor NASK-u - instytucji splamionej współpracą z finansowanymi z zagranicy propagandowymi przybudówkami Platformy. Przypadkiem - protegowany tego samego Pawła Olszewskiego
— napisał Cieszyński.
Były minister cyfryzacji i wiceminister zdrowia proponuje inne rozwiązania i jednocześnie przestrzega, że rząd może „uruchomić swój sejmowy walec”, aby projekt przeszedł dalej.
Przy wszystkich wadach tego rozwiązania uważam, że za decyzje o uznaniu jakichkolwiek treści za nielegalne powinny odpowiadać wyłącznie sądy. Ścieżka sądowa jest zresztą przewidziana w samym DSA, więc nie wzbudzi to żadnych wątpliwości co do zgodności z prawem unijnym. Decyzyjność urzędników ograniczyłbym wyłącznie do przywracania treści skasowanych przez platformy - tu akurat toczy się realna walka o wolność słowa, na którą dybią zagraniczne korporacje.
Trzeba uczciwie przyznać, że zakres obecnego projektu został mocno ograniczony względem proponowanej na początku roku przez Dariusza Standerskiego machiny cenzorskiej, w której urzędnik mógłby stwierdzić, że jakiś komentarz MOŻE naruszać dobra osobiste, aby ściągnąć go z Internetu.
Nie mam żadnych wątpliwości, że rząd uruchomi swój sejmowy walec po to, aby dać panu Kunie moc decydowania o tym, co możemy pisać w sieci. Mam nadzieję, że tak jak na początku roku uda nam się to zatrzymać. Szczególnie, że druga strona od początku sięgnęła po propagandowy młotek, że kto przeciw oddaniu władzy nad internetem panu Kunie, ten rusek albo conajmniej ruski agent. Ale jak się nie ma argumentów, to najwyraźniej inaczej się nie da
— napisał Cieszyński.
W tej sprawie wpis zamieścił również europoseł PiS Maciej Wąsik. „Rząd Tuska pokazuje swoje prawdziwe oblicze – chce kontrolować i cenzurować obywateli” - ostrzega.
Ten post wkrótce może zostać usunięty przez władze!
Rząd Tuska przyjął projekt ustawy, który ma na celu cenzurę i wprowadzenie kontroli nad treściami w sieci.
Kto ma decydować, co jest nielegalne? Prokurator, Policja, KAS, usługobiorca lub ZAUFANY PODMIOT SYGNALIZUJĄCY! W praktyce będą to lewackie NGOsy, które pod pozorem walki z hejtem będą cenzurować konserwatywne treści.
Projekt daje podmiotom kontrolującym prawo, przy asyście policji, wchodzić do firm i mieszkań, żądać dokumentów, danych i dostępu do systemów informatycznych.
Ten projekt jest znacznie niebezpieczniejszy niż kiedyś forsowany ACTA. To nie walka z hejtem ale zamykanie obywatelom ust. To koniec wolności w sieci.
Rząd Tuska pokazuje swoje prawdziwe oblicze – chce kontrolować i cenzurować obywateli
— napisał Wąsik.
kk/X/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/741516-grozi-nam-cenzura-w-sieci-co-ukrywa-rzadowy-projekt
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.