„Rodzice powinni podejść do tej sprawy z niezwykłą starannością i sprawdzić, czy dziecko jest na liście uczniów przewidzianych do edukacji zdrowotnej, czy zostało z niej wykreślone” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl poseł PiS Marzena Machałek. Była wiceminister edukacji nie ma wątpliwości, że procedura wypisywania dziecka z tych zajęć była pułapką zastawioną przez minister na rodziców. „Ministerstwo edukacji ewidentnie liczyło na to, że rodzice nie zadbają o to, by wypisać dzieci z tego przedmiotu” - wskazuje Machałek, która jest także nauczycielem. Ostrzega przed treściami, które znajdują się w programie nauczania tego przedmiotu.
CZYTAJ TAKŻE: TYLKO U NAS. Hanna Dobrowolska apeluje do rodziców: Sprawdźcie status edukacji zdrowotnej w dzienniku elektronicznym!
Portal wPolityce.pl: Dziś mija termin wypisywania dzieci z zajęć edukacji zdrowotnej. Czy konieczność złożenia oświadczenia o rezygnacji z tych lekcji nie była formą pułapki ministerstwa, w którą mieli wpaść zabiegani rodzice?
Poseł PiS Marzena Machałek: Widzimy ogromną dysproporcję w traktowaniu przedmiotów: religii i edukacji zdrowotnej. Aby dziecko chodziło na lekcje religii, trzeba było to zgłosić, natomiast na edukację zdrowotną dzieci zostały zapisane na dzień dobry i dopiero później można było ucznia wypisać z takich zajęć. Ministerstwo edukacji ewidentnie liczyło na to, że rodzice nie zadbają o to, by wypisać dzieci z tego przedmiotu, w sytuacji, kiedy nie chcą, by na niego uczęszczały.
Trudno porównywać oba przedmioty.
Warto zestawiać jednak to, że religia jest przedmiotem, który nawet dla uczniów niewierzących jest bardzo korzystny i im nie szkodzi. Buduje w nich system wartości, pokazuje dobro, piękno, obiektywnie buduje osobowość i ją formuje, pokazuje wyjścia z trudnych sytuacji. Tymczasem edukacja zdrowotna wzbudza wiele kontrowersji. To wszystko jest bardzo ładnie zapakowane w pozytywne cele, z którymi się trudno nie zgodzić, ale faktycznie te zajęcia niszczą wrażliwość dzieci. Powiem wręcz, że to są treści diabelskie i szatańskie, które naprawdę mogą spowodować, że dzieci budując swoje dorosłe życie i pojmowanie seksualności, będą nastawione egoistycznie na samotny styl życia. Pewne zaburzenia pokazuje się w tym przedmiocie jako normalne.
Czy to nie do rodziców należy ostatnie słowo, jeśli chodzi o wychowanie swoich dzieci?
Mówi o tym wyraźnie konstytucja. To rodzice mają prawo wychowywać dzieci zgodnie z własnymi wartościami i przekonaniami. Rodzice kształtują odpowiednie pojmowanie seksualności i uczą budowania rodziny. Odpowiada za to bardzo mocno rodzina, a szkoła nie powinna wychodzić z założenia, że to minister Nowacka wie lepiej, jak należy dzieci wychowywać i jakie treści są dla dzieci dobre w tej sferze. A niestety tak uważa i tak mówi.
Minister Nowacka atakuje rodziców, Kościół i konserwatywnych polityków. Skąd ten brak poszanowania dla odmiennych od jej poglądów?
Widzieliśmy wywiad, w którym minister Nowacka dała do zrozumienia, że Polacy, którzy wypisali dzieci z edukacji zdrowotnej, to ciemnogród.
Takich rodziców jest przecież bardzo dużo, to jest olbrzymi ruch. Czy szkoła w zakresie wychowania nie powinna pełnić roli pomocniczej względem rodziców? Czy tu się coś zmieniło?
Szkoła ma wspierać rodziców, ma mieć funkcję pomocniczą, jeżeli chodzi o wychowanie, a nie działać wbrew rodzicom i rodzinom. Powinna uczyć budować rodziny, relacje, więzi i odpowiedzialność.
Minister Nowacka jest bardzo rozgoryczona skalą wypisywania dzieci z lekcji edukacji zdrowotnej. Czy tylko tym?
Minister Nowacka jest rozgoryczona i należałoby się zastanowić, co właściwie jej się udało, a co nie. Udało się jej zlikwidować zadania domowe, ale nie do końca. Jak pokazują badania, nauczyciele jednak zadają uczniom zadania domowe, dlatego, że to jest bardzo ważne narzędzie edukacyjne, które pozwala mobilizować uczniów do pracy, powtarzać materiał, przygotowywać się do lekcji. Jestem nauczycielem i wiem, jak ważny jest to instrument wspierający edukację i wychowanie, jeśli jest mądrze i w sposób przemyślany używany. Ponadto okazuje się, że likwidacja zadań domowych nie spodobała się także rodzicom. Ta decyzja minister była bardzo populistyczna. Ciągle podkreślano, że dzieci nie będą miały zadań domowych i teraz szkoła będzie taka fajna, lekka. Tylko że każdy odpowiedzialny rodzic chce, żeby dziecko chodziło do szkoły, która mądrze wymaga, formuje, wychowuje, stawia granice i uczy radzenia sobie w trudnych sytuacjach, niekomfortowych sytuacjach. Szkoła nie ma być przede wszystkim fajna, ale ma kształcić, wychowywać, wspierać rodzinę i przygotowywać do dorosłego życia. A dorosłość to jest odpowiedzialność. Dorosłość to radzenie sobie z niekomfortowymi sytuacjami i jeśli ktoś o tym zapomina, to zapomina o tym, czym naprawdę jest szkoła i czym jest wychowanie.
Czyli porażka Nowackiej. Czy podobnie nie jest z lekcjami religii?
Pani Nowacka wprowadziła ograniczenie nauczania religii, ale tu także nie ma ona powodów do radości. Zostało to zrobione wbrew środowiskom związanym z Kościołem, wbrew stanowisku Episkopatu i ludzi wierzących. Religia została zdeprecjonowana poprzez ustawienie jej na ostatniej lub pierwszej godzinie lekcyjnej, tak żeby uczniowie lub rodzice chętnie z niej rezygnowali. Aby znajdowali jakiś powód, by na lekcje religii dzieci nie zapisywać. Tymczasem lekcje religii pokazują etyczną stronę człowieczeństwa i doceniają to również osoby, które nie są religijne. Mamy przykłady osób, które wysyłają swoje dzieci do szkół katolickich, dlatego że dobrze wychowują i dobrze uczą.
To chyba nie koniec „aktywności” minister Barbary Nowackiej.
Szumnie zapowiada wprowadzanie reformy systemu edukacji, który ma ukształtować nowego człowieka. Boję się bardzo takich zapowiedzi, bo jeśli ktoś chce kształtować model nowego człowieka i jednocześnie ogranicza lektury, a właściwie chce, aby w ogóle nie było lektur obowiązkowych, to jest to niszczenie samodzielnego myślenia. Takie działania spotkały się z ogromną krytyką niemal wszystkich środowisk, niekoniecznie związanych z konserwatywną stroną naszego społeczeństwa. Pani Nowacka powiedziała, że to w zasadzie nie była jej reforma, tylko ekspertów przez nią zatrudnionych. Minister nie ma właściwie żadnych sukcesów, nie może powiedzieć, że coś się jej udało.
Lekcje edukacji zdrowotnej także czeka spektakularna poraża?
Chcę, aby wszystko było tu jasne, jestem za edukacją „dla zdrowia”! Powinna się ona odbywać na różnych lekcjach, na biologii i wychowaniu fizycznym, które jest bardzo ważnym przedmiotem. Tu można pokazywać, w jaki sposób dbać o swoje życie i zdrowie. Istotne są także lekcje wychowawcze, do których kilka lat temu wprowadziliśmy komponent dotyczący edukacji dla zdrowia. Oczywiście, gdybyśmy się przyjrzeli treści, jaka ma być przekazywana dzieciom w ramach edukacji zdrowotnej, to tam nie ma wyłącznie samych złych treści.
To dlaczego ten przedmiot jest tak niebezpieczny?
Znam rodziców, którzy mówią: „Tam są dobre treści”. Nie wszyscy mają świadomość, że te dobre treści zaciemniają rodzicom obraz całej sytuacji. Na tym przedmiocie promowane będzie wychowanie do takiej seksualności, która jest całkowicie wbrew naturalnemu podejściu do tejże seksualności. Jednocześnie udało się pani Nowackiej wyrugować bardzo ważny, pożyteczny i niezwykle przemyślany przedmiot, wychowanie do życia w rodzinie. Znajdowały się tam elementy wiedzy o seksualności, ale pokazane w świetle odpowiedzialności, przygotowania do ról społecznych, przygotowania do roli ojca i matki. Były też tam elementy zdrowia prokreacyjnego i elementy zdrowia psychicznego. Komu zatem przeszkadzał ten przedmiot, co do którego była powszechna zgoda i który był dobrze odbierany przez rodziców i uczniów, choć ciągle był przedmiotem nieobowiązkowym. Dlaczego nieobowiązkowym, ponieważ trzeba pozwolić rodzicom podjąć ostateczną decyzję w kwestiach wychowania.
Rodzice zgłaszają wiele nieprawidłowości przy wypisywaniu dzieci z edukacji zdrowotnej. Okazuje się czasami, że po złożeniu zaświadczenia, trzeba jeszcze przypilnować, by odpowiednia wzmianka znalazła się w elektronicznym dzienniku.
Rodzice powinni podejść do tej sprawy z niezwykłą starannością i sprawdzić, czy dziecko jest na liście uczniów przewidzianych do edukacji zdrowotnej, czy zostało z niej wykreślone. Jeśli złożenie oświadczenia okazało się nieskuteczne, to powinni domagać się skutecznej realizacji ich woli, jaką jest nieuczestniczenie ich dziecka w edukacji zdrowotnej. Myślę, że w ogóle warto zająć się poziomem polskiej edukacji i tym, co jest ważne dla polskich dzieci, a nie psuciem ich, czy wykonywaniem populistycznych ruchów, jakim jest likwidacja zadań domowych, czy wprowadzanie przedmiotu wzbudzającego ogromne kontrowersje. Apeluję mocno do ministerstwa, aby się nad tym zastanowić, bo nie warto wykonywać kroków, które nikomu i niczemu nie służą.
Dziękuję za rozmowę.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/741512-nasz-wywiad-machalek-sprawdzmy-czy-wypisano-dziecko
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.