Od kilku tygodni myślą przewodnią publicznych wystąpień Tuska dotyczących gospodarki jest jej repolonizacja, czyli kierowanie jak największej ilości wydatków publicznych do polskich przedsiębiorstw. Premier Tusk mówił o tym przed kilkoma ostatnimi posiedzeniami Rady Ministrów, w części specjalnie otwartej dla mediów, ale także na przykład podczas otwarcia dorocznych targów zbrojeniowych w Kielcach, czy kilka dni temu, podczas otwarcia targów kolejowych Trako w Gdańsku. To częste powtarzanie przez Tuska terminu repolonizacja i sugestie, że dla jego rządu to priorytet, najprawdopodobniej jest konsekwencją badań opinii publicznej, jakie zamówiła jego kancelaria, z których wynika, że takie działania rządu powinny przysporzyć mu zwolenników. Tyle tylko, że jedna rzecz to zapowiedzi i deklaracje, jakie z niezwykłą lekkością składa premier Tusk, zgodnie z hasłem Platformy „cóż szkodzi obiecać”, a druga, to praktyczne posunięcia rządu, które idą w zupełnie innym kierunku.
Wręcz sztandarowym przykładem takich decyzji jest wręcz nadzwyczajne przyspieszenie decyzji o ogłoszeniu przetargu na zakup 26 składów na potrzeby kolei dużych prędkości. Jak wszystko na to wskazuje, rząd podjął decyzję o tym, że będą to składy, które mają jeździć z prędkością maksymalną 320 km/h, zamiast wcześniej planowanej prędkości eksploatacyjnej 250 km/h, co oznacza, że żadna z firm produkujących w Polsce pojazdy szynowe nie będzie w stanie wystartować w tym przetargu, bo nie produkuje takich składów. Za tą decyzją nie przemawiają żadne racjonalne argumenty, decyzja rządu bowiem oznacza, eliminację z tych połączeń kolejowych mniejszych miast (np. Kalisza), znaczące podwyższenie kosztów przejazdów na tych trasach, a więc i cen biletów, wreszcie eliminuje z przetargu firmy w Polsce, co oznacza, że miliardy publicznych pieniędzy, wypłyną poza nasz kraj. Jak informują eksperci w tej dziedzinie, zapowiedziany przetarg jest wręcz „ustawiony” pod niemiecką firmę Siemens, której składy zresztą, przechodzą już testy na testowym odcinku torów w Żmigrodzie. Ponieważ na ten zakup przewidziana jest w ramach budżetu CPK, kwota około 10 mld zł, to ten olbrzymi kontrakt, jak można przypuszczać, znacząco poprawi sytuację finansową Siemensa.
W ostatnich dniach dowiedzieliśmy się także, że przetarg na „serce CPK”, czyli system obsługi bagażu wart 115 mln euro plus 190 mln zł za utrzymanie i konserwację, wygrało holenderskie konsorcjum Vanderlande, choć w przetargu startowała także polska firma. Także kilka dni temu dowiedzieliśmy się, że przetarg na obsługę Terminalu Promowego w Gdyni w latach 2026-2032, wybudowanego za kwotę 290 mln zł ze środków publicznych, wygrało szwedzkie konsorcjum Stena Line. I w tym przetargu startowała polska firma, jak informują media, przedstawiła nawet ofertę korzystniejszą finansowo i możliwą do realizacji przy istniejących zasobach, ale zdecydowano się wybrać firmę ze Szwecji.
No i wreszcie wątek związany z unijnym pożyczkowym programem SAFE, z którego uzyskaliśmy 43,7 mld euro, tyle tylko, że program jest tak skonstruowany, że raczej niewielka część tych środków zostanie w Polsce. Wszystko na to wskazuje, że zasadnicza część zamówień będzie lokowana w niemieckich i francuskich firmach zbrojeniowych i wprawdzie realizacja tych zamówień będzie w najlepszym przypadku dopiero za parę lat, ale dadzą one silne długookresowe wzmocnienie finansowe tym firmom. Niemcy już teraz doskonale o tym wiedzą, że większość zamówień w ramach SAFE i to oczywiście nie tylko z Polski, także innych krajów UE, trafi do ich przemysłu, zresztą ta wiedza jest już od wielu miesięcy, także u inwestorów giełdowych, w związku z tym wartość akcji między innymi największej niemieckiej firmy zbrojeniowej koncernu Rheinmetall, w ciągu ostatnich 12 miesięcy wzrosła o ponad 150 proc. i rosną nadal. I o to w tym programie chodzi, niemiecka gospodarka ma poważne kłopoty od paru lat, po to jest UE, żeby jej pomóc, więc tworzymy program SAFE za pożyczone na rynkach 150 mld euro, większość krajów Europy Środkowo-Wschodniej, w tym Polska przyjdzie z tymi pieniędzmi do Niemiec. Wisienką na torcie tego programu jest to, że same Niemcy nie wystąpiły do Komisji Europejskiej o korzystanie z tej pożyczki, wiedząc, że i tak zasadnicza część jego środków, trafi do niemieckich firm zbrojeniowych.
To tylko kilka przykładów rozstrzygnięć przetargowych z ostatnich tygodni, które pokazują, że repolonizacja, tak jak rozumie ją Donald Tusk, polega na tym, żeby wydatki publiczne związane z dużymi przetargami, kierować za granicę, głównie jednak do Niemiec. Na szczególną uwagę zasługuje program SAFE, którego konstrukcja była tak przygotowywana pod światłym kierownictwem przewodniczącej KE Ursuli von der Leyen, żeby wszyscy ci, którzy z tych pożyczek będą chcieli skorzystać, z zasadniczą częścią pożyczonych środków, przyszyli jednak do niemieckich firm zbrojeniowych.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/741462-repolonizacja-tak-jak-donald-tusk-ja-rozumie
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.