Prezydent RP Karol Nawrocki przybył do Nowego Jorku, rozpoczynając swoją drugą wizytę w Stanach Zjednoczonych. To najwidoczniej dla MSZ kolejna okazja, by próbować swojej gry przeciwko „Pałacowi”. Szef BPM Marcin Przydacz musiał zareagować, a rzecznik resortu Paweł Wroński najwyraźniej potwierdził swoim wpisem, że nadal siedzi w nim dziennikarz „Gazety Wyborczej”. „Rzecznik MSZ uważa, że skoro on raz leciał samolotem prezydenckim do Waszyngtonu, to istnieje tradycja zabierania jego szefa do Nowego Jorku. Sylogizm, ale taki uśmiechnięt” - spuentował Przydacz. „Niech przestanie Pan żałośnie jęczeć i choćby na podstawie powyższych przykładów zrozumie, że zarówno na pokładzie samolotu prezydenckiego, w Waszyngtonie, jak i w MSZ Pana nieobecność, to zysk dla Polski” - skwitował także były szef MSZ Szymon Szynkowski vel Sęk.
Wroński vs. Przydacz
Wszystko zaczęło się od publikacji medialnej i wpisu rzecznika MSZ Pawła Wrońskiego. Otóż tygodnik „Wprost” wypuścił tekst pt. „Zgrzyt przed wizytą Sikorskiego i Nawrockiego w USA”, w którym czytamy:
Prezydencki minister Marcin Przydacz podkreślił, że podczas wizyty w USA Karol Nawrocki i Radosław Sikorski będą stanowić „jedną polską delegację”. Nie wpłynęła jednak żadna prośba o to, aby szef MSZ podróżował jednym samolotem z głową państwa.
Do tego tekstu odniósł się wspomniany rzecznik, próbując znów grać na konflikt z Pałacem Prezydenckim.
Informuję, że do tej pory istniała elegancka tradycja zapraszania przez prezydenta RP szefa dyplomacji na pokład samolotu, lecącego na sesją Zgromadzenia Ogólnego ONZ
— napisał Wroński w serwisie X.
Wówczas na ten wpis odpowiedział szef BPM.
Nieprawda. Nie ma takiej tradycji. W zeszłym roku Szef MSZ nie leciał w samolocie z Prezydentem. Wcześniej również nie było tradycją, aby to Prezydent zabiegał o obecność Ministra w samolocie. A jeszcze wcześniej Prezydent RP na ZO ONZ latał samolotem rejsowym, bo Państwo Polskie nie dysponowało samolotami rządowymi (do czasu ich zakupu przez Rząd Zjednoczonej Prawicy). Powtarzam, że przy okazji tej wizyty - MSZ nie wnioskował o wspólny przelot. Trudno byłoby chyba startować spod Zakopanego. Proszę nie manipulować, nie pracuje Pan już w Gazecie Wyborczej
— odpisał dobitnie minister Marcin Przydacz.
Wtedy też ukazała się wyjątkowo zaskakująca odpowiedź. Zaskakująca, ponieważ opublikowana przez oficjalne konto rzecznika MSZ. Otóż Paweł Wroński przestawił się bardziej jako były dziennikarz „Gazety Wyborczej”, niż urzędnik z resortu.
Oj bardzo szanownego ministra przepraszam. Leciałem na szczyt NATO w Waszyngtonie samolotem prezydenckim. Na zaproszenie PAD. Można było porozmawiać z kulturalnymi ludźmi od prezydenta Dudy, spokojnie, bez agresji, zaciętości. Ach, to były czasy
— czytamy.
NATO, ONZ, tradycja, ekstradycja… Pan Rzecznik poprosi adeptów Akademii Dyplomatycznej, żeby Panu podesłali notatkę czym różnią się te organizacje i pojęcia. ;)
— ripostował prezydencki minister.
„Niech przestanie Pan żałośnie jęczeć”
Wpisy Wrońskiego skomentował także były minister spraw zagranicznych, wzywając go, by przesłał „żałośnie jęczeć”.
Rzecznik MSZ nie ma ważniejszych zajęć niż jojczenie, że nie znalazł się na pokładzie prezydenckiego samolotu i że „kiedyś to były czasy”. Odliczaliście dni do końca prezydentury Andrzeja Dudy, prześcigaliście się w deprecjonowaniu Prezydenta, nie zorganizowaliście nieformalnego szczytu Rady Europejskiej podczas polskiej prezydencji tylko po to, aby Prezydent nie był jego gospodarzem, a szczyt Trójmorza zmarginalizowaliście zamiast uczynić go wydarzeniem prezydencyjnym. Kilka dni temu wasz wiceminister na RB ONZ spektakularnie się skompromitował i zaszkodził w bezprecedensowy sposób Polsce, a placówka w Waszyngtonie pod wodzą „profesjonalisty” Klicha nie umie nawet właściwie przekazać listu do Prezydenta, tylko pozwala na wyciek do mediów. Niech przestanie Pan żałośnie jęczeć i choćby na podstawie powyższych przykładów zrozumie, że zarówno na pokładzie samolotu prezydenckiego, w Waszyngtonie, jak i w MSZ Pana nieobecność, to zysk dla Polski
— napisał były szef MSZ Szymon Szynkowski vel Sęk.
Na koniec „podsumuwanie” opublikował i Marcin Przydacz.
Rzecznik MSZ uważa, że skoro on raz leciał samolotem prezydenckim do Waszyngtonu, to istnieje tradycja zabierania jego szefa do Nowego Jorku. Sylogizm, ale taki uśmiechnięty
— spuentował szef BPM Marcin Przydacz.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/741121-przydacz-vs-wronski-nieprawda-nie-ma-takiej-tradycji
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.