Niemcy wymordowali prawie 6 milionów Polaków, zrównali z ziemią polskie miasta, zniszczyli infrastrukturę, rozkradli zawartość bankowych i prywatnych sejfów, zagrabili zbiory muzealne, biblioteczne i kolejcjonerskie, doprowadzili nasz kraj do ruiny. Na polskiej krzywdzie budowali swoją potęgę gospodarczą. Tego ludobójstwa nie zatrze najbardziej zaciekła, przepłacona próba wyparcia faktów. Polska będzie walczyć o reparacje do skutku, nawet jeśli Donald Tusk i jego rząd będą trzymać się proniemieckiej narracji i dbać o interes Berlina. Prezydent Karol Nawrocki powiedział dziś Niemcom to, co słyszeli wielokrotnie od prezydenta Andrzeja Dudy. Polska nie ustąpi w walce o należne nam odszkodowania, oszacowane na 6 bilionów 220 miliardów 609 milionów złotych.
Rząd Tuska mówi o reparacjach jednym głosem z Niemcami
Od kilku dni rozgrzane media niemieckie próbowały zneutralizować nadciągające do Berlina wołanie Polski o sprawiedliwość. Zarówno kanclerz Merz, jak i pełnomocnik rządu RFN ds. współpracy z Polską, oświadczyli, że „kwestia reparacji została prawnie zamknięta”. To samo zdanie powtarza usłużnie Radosław Sikorski i Donald Tusk. To dla premiera jedna z najbardziej drażliwych kwestii, którą zawsze komentuje z dużą nerwowością. Przykładem było jedno ze spotkań wyborczych, gdy wykrzykiwał histeryczne „z jakiej paki reparacje?”. Z właściwą sobie pogardą oceniał także ówczesne starania rządu, nazywając go „pisowskimi frajerami”, którzy „jak pajace latają po całym świecie z papierami”. Nic dziwnego, że Berlin tak usilnie wspierał go walce o przejęcie władzy w Polsce.
CZYTAJ WIĘCEJ: Tusk o reparacjach mówi z taką samą pogardą, z jaką Niemcy blokują polską gospodarkę. Kilka przykładów jednomyślności PO i Berlina
Uznanie przez Donalda Tuska i jego ministrów sowieckiej wykładni o załatwieniu sprawy reparacji w imieniu Polski, mówi o tych ludziach wszystko. Przeciwnego zdania był rząd Zjednoczonej Prawy, który wspólnie z prezydentem Andrzejem Dudą podejmowali odważne starania o przywrócenie prawdy historycznej, sprawiedliwości i zadośćuczynieniu za zbrodnie wyrządzone Polsce przez Niemcy w czasie II wojny światowej.
Słowa nie wystarczą! Starania prezydenta Dudy
1 września 2019 roku padły w Warszawie ogromnie ważne, pełne skruchy słowa prezydenta Franka-Waltera Steinmeiera: „Proszę o przebaczenie za historyczną winę Niemiec. Przyznaję się do naszej nieprzemijającej odpowiedzialności”. Zostały docenione, ale przecież rzeczą oczywistą jest, że taka deklaracja nie zamyka tematu, a zaledwie otwiera przestrzeń do rzeczowego dialogu i realnego zadośćuczynienia. Sprawę tę opisał przejmująco prezydent Andrzej Duda w swojej książce „To ja”:
Żadne gesty nie mogą przekreślić kwestii reparacji wojennych. Kładła się ona cieniem na moje relacje ze Steinmeierem. Mieliśmy zdecydowanie odmienne zdania. Traktowaliśmy tę sprawę jako objętą protokołem rozbieżności.
W 2022 roku zaprezentowano monumentalny „Raport o stratach poniesionych przez Polskę w wyniku agresji i okupacji niemieckiej w czasie II wojny światowej”. Zespół kierowany przez Arkadiusza Mularczyka oszacował łączną wartość strat na astronomiczną kwotę: 6 bilionów 220 miliardów 609 milionów złotych. Wojenne straty Polski to nie tylko ruiny i zgliszcza. To także wszystko, czego nie zdołaliśmy zbudować przez dekady - cofnięci w rozwoju, ograbieni z potencjału milionów obywateli. To utracone szanse, zniszczone fabryki, złamana nauka, zrabowana kultura. Gdyby nie niemiecka napaść, gdyby nie ludobójstwo i brutalna okupacja, Polska mogłaby wyglądać dziś zupełnie inaczej.
Jesienią 2022 roku Polska wystosowała do Niemiec oficjalną notę dyplomatyczną, domagając się zadośćuczynienia nie tylko za straty materialne, ale i za krzywdy niematerialne, których ofiarami padli obywatele Rzeczypospolitej. Zażądała również zwrotu zagrabionych podczas wojny dzieł sztuki i dóbr kultury, które po dziś dzień znajdują się na terenie Niemiec.
W pierwszych dniach września 2022 roku Donald Tusk ostro krytykował ten kierunek działań. Po kilku dniach zmienił ton, mając zapewne z tyłu głowy zbliżające się wybory i wyniki badań opinii publicznej, z których wynikało, że większość Polaków popiera reparacje od Niemiec. Uznał, że potrzebna jest „solidarna akcja”, a nawet zadeklarował, że „trzyma kciuki za PiS” w tej sprawie. Ale po przejęciu władzy wykonał kolejny zwrot.
Podczas spotkania w maju 2025 roku z Friedrichem Merzem w pierwszym tygodniu jego urzędowania na stanowisku kanclerza Niemiec Donald Tusk - już jako premier rządu ogłosił „nowe otwarcie” w relacjach polsko-niemieckich i nie protestował, gdy Merz stwierdził, że kwestie prawne w kontekście reparacji są zakończone”.
Na jakiej podstawie padły te słowa - nie wiadomo. Bo fakty są takie, że temat reparacji nie dotyczy wyłącznie Polski. Spór trwa między Niemcami a kilkoma krajami, które podobnie jak my - do dziś nie doczekały się elementarnej sprawiedliwości. Berlin, co zrozumiałe, broni się jak może, by nie zapłacić nikomu ani centa. To wstyd, że premier Polski wybrany w demokratycznych wyborach przechodzi nad tym do porządku dziennego. Jestem przekonany, że zawsze, gdy Polacy będą wybierać polityków dążących do realizowania interesów swojego kraju, sprawa ta będzie podnoszona w stosunkach z Niemcami - aż do skutku.
Niemcy zbudowali potęgę na grabieży
Autorzy i twórcy raportu zostali przez prezydenta Andrzeja Dudę odznaczeni. Wykonali bezcenną pracę, oszacowali to, co do oszacowania ogromnie trudne. Bo przecież nie sposób wycenić strat, jakie spowodowało wymordowanie przez Niemców 15 proc. polskiej populacji i wpędzenie tych, którzy przeżyli, w potworną, wojenną traumę. Zostawili po sobie zgliszcza, spustoszenie i nędzę, z której Polska nie miała szansy pozbierać się przez kolejne lata, bo na dekady wpadła w szpony kolejnego zaborcy. A Niemcy na tym tylko korzystali. Syci swoją pazernością, przystąpili do systematycznej odbudowy własnej gospodarki, bezdusznie wypierając z przestrzeni publicznej pamięć o własnych zbrodniach. Pisali historię na nowo, kupowali naukowców, ekspertów, dziennikarzy, artystów i pisarzy, by zakłamywali prawdę o niemieckim ludobójstwie, by relatywizowali historię, obarczali Polaków współodpowiedzialnością za holocaust. Jednocześnie wyrastali na gospodarczego hegemona, robili intratne interesy z Rosją, a Polskę coraz bardziej od siebie uzależniali, wykorzystując do tego Unię Europejską. Tym, których te stwierdzenia oburzają, przypominam stanowisko niemieckiego historyka, dr. Karla Heinza Rotha. Twierdzi wprost, że dzisiejsza pozycja gospodarcza Niemiec wyrosła na wojennej grabieży:
„Na status materialny wpłynęło niezwrócenie zagrabionego mienia. Nie przyznano prawie żadnych odszkodowań, przez co powstały nierówności, które umożliwiły niemieckim elitom sprawującym władzę w ich strategii powojennej, włączenie przejętych przemocą nadwyżek mocy produkcyjnych na stałe do strategii eksportowej. To między innymi dzięki gospodarce rabunkowej w czasie II wojny światowej Niemcy stały się potęgą i hegemonem w Europie”.
Polska wciąż pod niemieckim butem?
Kraj, który zbudował swoją wielkość na zniszczeniu i ograbieniu Polski, wciąż kipi do nas pogardą. Polskie inwestycje, mające na celu wzmocnienie polskiego potencjału, zostają natychmiast blokowane. Mamy być rynkiem zrzutu, na który przekazuje się zdezolwane wiatraki, gdzie sprzedaje się stare samochody, wywozi tony śmieci i rozwiązuje inne trudne problemy. Mamy być zapleczem usługowo-handlowym, gdzie można tanio i wygodnie wypocząć oraz zarobić na sieciach sklepów czy usług, zwolnionych z podatków. A Polska? Nie ma prawa zbudować CPK, bo przecież port przeładunkowy, napychający podatkami niemiecki budżet, jest w Berlinie. Nie wolno nam pogłębić i użeglownić Odry, bo osłabia to konkurencyjność Niemiec. Nie możemy wybudować portu kontenerowego w Świnoujściu, bo zaszkodzi to niemieckiej gospodarce. Nie wolno nam było wybudować tunelu pod Świną, bo osłabi to niemieckie kurorty. Kopalnia Turów musi zostać zamknięta, bo rzekomo przeszkadza mieszkańcom Niemiec. Mamy przymusowo realizować założenia zielonego ładu, ale Niemcy sprzeciwiają się powstaniu polskiej elektrowni atomowej. Nie mamy prawa zablokować umowy z Mercosur, która zabije polskie rolnictwo, bo Niemcy w tej umowie zawarli własne plany handlowe. Nie wolno nam też zabiegać o prawdę historyczną i realne zadośćuczynienie za ludobójstwo i krzywdy wyrządzone podczas II wojny światowej, bo Niemcy uznają tę sprawę za zamkniętą.
To nie złamie polskich starań
Jak długo można pozwalać się tak gnębić? Dlaczego pozwala na to Donald Tusk i jego ministrowie? Odpowiedź jest boleśnie oczywista. Łatwo wyobrazić sobie, w jakiej pozycji znajdowałaby się dzisiaj Polska, gdyby wybory wygrał Rafał Trzaskowski. Na szczęście głos Polaków wybrzmiał zdecydowanie i Karol Nawrocki, jako prezydent RP, niesie go bez wahania w świat. Żąda reparacji, nie bacząc na sprzeciw rządu i niechęć Niemców. Przytoczę więc raz jeszcze słowa Andrzeja Dudy z „To ja”: „Jestem przekonany, że zawsze, gdy Polacy będą wybierać polityków dążących do realizowania interesów swojego kraju, sprawa ta będzie podnoszona w stosunkach z Niemcami - aż do skutku”. Wielkimi krokami nadchodzi czas, by rząd który jest niezdolny do stanięcia po stronie polskiej racji stanu, po prostu zmienić.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/740703-mimo-berlina-i-tuska-polska-nie-ustapi-w-walce-o-reparacje
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.