Na spotkaniu Klubów Gazety Polskiej z byłym prezydentem Andrzejem Dudą doszło do ostrej wymiany zdań. Adam Borowski zadał kilka pytań o to, dlaczego - zwłaszcza w trudnych dla prawicowej opozycji momentach - głowa państwa podejmowała takie a nie inne decyzje. „Szanowni państwo, ja robiłem to, co zgodnie z moimi przekonaniami osobistymi, moją wiedzą prawniczą, powinien i mógł w tamtym momencie uczynić prezydent Rzeczypospolitej Polskiej także po to, żeby zachować jakąś godność urzędu. Mówimy teraz o sprawie telewizji. Możecie się państwo ze mną nie zgadzać. Tylko ciekawy jestem, co byśmy wskórali, gdybym ja jako prezydent przyjechał pod tę telewizję. To ja państwu powiem, co byśmy wskórali. Nic” - podkreślał były prezydent.
Na spotkaniu Klubów „Gazety Polskiej” z Andrzejem Dudą - drugim prezydentem w historii III RP, który swój urząd sprawował przez dwie kadencje - Adam Borowski zadał byłemu Zwierzchnikowi Sił Zbrojnych kilka „bardzo trudnych pytań”. Nagranie udostępnił dziennikarz Wirtualnej Polski Michał Wróblewski.
Dlaczego pan, kiedy ten rząd zaczął łamać prawo i kiedy my stanęliśmy pod telewizją, dlaczego pan nie przyjechał do nas i nie powiedział: „Łobuzy, ja jestem prezydentem i mam bronić konstytucji, wy ją tu łamiecie. Staję na czele ludzi”. Trzeba było to zrobić, panie prezydencie. Trzeba było to zrobić, bo oni zrobili dużo złych rzeczy i nas to teraz bardzo dużo kosztuje. Czekaliśmy pod telewizją na pana. I po drugie, kiedy pan powołał pana Siewierę, ja dzwoniłem do pana, do pani Romaszewskiej i mówiłem, że pan Siewiera to jest ostatni łobuz z bandy Tuska. Pan go wybrał na szefa BBN(…). Ale jeszcze jest jedna najważniejsza rzecz, panie prezydencie, pan miał przepiękne wystąpienie atakujące Tuska. Biliśmy panu brawo, ale wtedy, kiedy pan nominował drugi rząd Tuska po tych zmianach, (…) trzeba było, Panie prezydencie nie mianować łobuza Żurka, który wiadomo, że będzie łamał prawo
— podkreślił działacz opozycji czasów PRL i lider Klubów Gazety Polskiej.
Odpowiedzi prezydenta i gorąca wymiana zdań
Pytania wywołały w byłym prezydencie sporo emocji i przez chwilę nastąpiła burzliwa dyskusja, jednak ostatecznie Andrzej Duda udzielił wyczerpujących odpowiedzi na większość z nich.
Chwileczkę, chwileczkę, chwileczkę. Po pierwsze: a gdzie państwo byliście? Jak oni ścigali Mariusza Kamińskiego i Wąsika? Gdzie byliście?
— pytał działaczy były prezydent.
Pod aresztem
— odpowiadali zgromadzeni.
Nie, gdzie byliście wtedy? Gdzie byliście wtedy, kiedy oni otoczyli Pałac Prezydencki i kontrolowali przy Pałacu Prezydenckim wyjeżdżające samochody? Gdzie byliście?
— ponownie zapytał Duda. W tłumie rozlegały się głosy: „Byliśmy tam. Byliśmy”.
Niech pan nie kłamie. Nie byliście. Nie byliście
— podkreślił były prezydent.
Pod telewizją też byliśmy
— odpowiedział jeden z uczestników spotkania.
Nie byliście tam wystarczająco długo, żeby było można sobie spokojnie porozmawiać. To po pierwsze. Nie było ani państwa, ani nie było tam posłów Prawa i Sprawiedliwości. Szanowni państwo, państwo jesteście zwykłymi obywatelami, ale posłowie Prawa i Sprawiedliwości to są ludzie, z których każdy z osobna ma immunitet poselski. Nie wolno ich dotknąć. Dlaczego ich nie było? Dlaczego oni nie przyszli? Nie otoczyli Mariusza Kamińskiego i pana ministra Wąsika i nie bronili ich przed aresztowaniem?
— pytał Duda.
„Powiem państwu, co byśmy wskórali: nic”
Były prezydent mówił także o swoich działaniach w związku z aresztowaniem byłego ministra i wiceministra spraw wewnętrznych i administracji oraz zamachu rządu Tuska na media publiczne.
Tam był problem prawny. Problem prawny polegał na jednym, a mianowicie na tym, że ja stałem i stoję na stanowisku, że moje ułaskawienie, którego dokonałem na samym początku mojej prezydentury, a które dotyczyło obu panów, było prawnie skuteczne. Tak uważałem i tak uważam. I tak uznał również Trybunał Konstytucyjny. Niestety hucpy bezczelnej i złamania wszelkich zasad praworządności i konstytucji dopuściły się sądy. I ci funkcjonariusze, którzy przyszli i działali w tej sprawie na rozkaz tamtego rządu, tamtego ministra i obecnego, a tak naprawdę Tuska, po prostu dzierżyli w ręku prawomocne wyroki sądowe i na tym polegał problem prawny, że z jednej strony było orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, a z drugiej strony oni po prostu mieli wyroki, oni po prostu wykonywali wydane im polecenia jako funkcjonariusze i urzędnicy. I na tym, proszę państwa, polegała cała rzecz. To po pierwsze
— tłumaczył Andrzej Duda.
Po drugie, szanowni państwo, ja robiłem to, co zgodnie z moimi przekonaniami osobistymi, moją wiedzą prawniczą, powinien i mógł w tamtym momencie uczynić prezydent Rzeczypospolitej Polskiej także po to, żeby zachować jakąś godność urzędu. Mówimy teraz o sprawie telewizji. Możecie się państwo ze mną nie zgadzać. Tylko ciekawy jestem, co byśmy wskórali, gdybym ja jako prezydent przyjechał pod tę telewizję. To ja państwu powiem, co byśmy wskórali. Nic
— dodał.
Jeden ze zgromadzonych zasugerował, że należało wydać rozkaz wojsku.
Jaki rozkaz wojsku, proszę pana? Jeżeli w konstytucji expressis verbis jest napisane, że prezydent Rzeczypospolitej Polskiej swoją funkcję Zwierzchnika Sił Zbrojnych w okresie pokoju wykonuje za pośrednictwem ministra obrony narodowej. Weźcie sobie państwo konstytucję i ją poczytajcie
— podsumował były prezydent.
jj/X, Wp.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/740427-andrzej-duda-vs-kluby-gazety-polskiej-alez-ostra-dyskusja
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.