Od wielu dni obserwujemy wzmożone naruszenia przestrzeni powietrznej przez drony. Za każdym razem rządzący uspokajali, mówiąc o przypadkowej obecności obiektów przemytniczych. A to przecież tylko jeden z elementów szerokiego testowania reakcji, na który składają się m.in. podpalenia. Nocny atak dronowy na Polskę, odparty przez wojsko (choć budzący wiele pytań), nareszcie rządzących przebudził, ale wątpliwości narastają. Rosja testuje naszą gotowość, siły i środki. Rzecz jednak w tym, że władzę sprawują reseciarze, którzy rosyjskie zagrożenie bagatelizowali nawet wtedy, gdy było ono dla innych oczywiste. Co więcej, kluczowa dla tych sytuacji Służba Kontrwywiadu Wojskowego znajduje się w rękach ludzi, których eksperci poprzedniego rządu uznali za zagrażających bezpieczeństwu Polski. I nie jest to koniec personalnych wątpliwości.
Rosyjskie testy gotowości i siły Polski
Wojna na Ukrainie trwa już 4. rok, Rosja i Białoruś rozpoczynają za moment manewry wojskowe ZAPAD 2025, międzynarodowi eksperci alarmują, że na atak Putina narażony jest obecnie szczególnie Przesmyk suwalski. W takich realiach powierzenie bezpieczeństwa państwa ludziom, których historia naznaczona jest rażącą uległością wobec Rosji, budzi ogromny niepokój. I nie chodzi tu jedynie o wydarzenia minione, od których politycy ci mieliby się odciąć. Ich ówczesna postawa ma realne konsekwencje w postaci posiadanych przez wroga „argumentów”, mogących skłonić ich do określonych działań. Jeśli więc weźmiemy pod uwagę fakt, że w Służbie Kontrwywiadu Wojskowego, będącej najistotniejszym elementem kontroli polskiej armii, znajdują się ludzie uznani przez Komisję ds. badania rosyjskich wpływów za zagrażających bezpieczeństwu kraju, robi się naprawdę groźnie. Ale na tym nie koniec. Komisja, której przewodniczył prof. Sławomir Cenckiewicz wydała negatywne rekomendacje także dla ludzi, pełniących dziś kluczowe funkcje w państwie. W zaprezentowanym przez prof. Zybertowicza raporcie, komisja zarekomendowała, by „Donaldowi Tuskowi, Jackowi Cichockiemu, Bogdanowi Klichowi, Tomaszowi Siemoniakowi i Bartłomiejowi Sienkiewiczowi nie powierzać stanowisk publicznych odpowiadających za bezpieczeństwo państwa”.
Stało się zgoła odwrotnie. Mamy więc dziś sytuację, w której oś konfliktu przeniosła się w obszar zarządzania bezpieczeństwem państwa. Na czele Biura Bezpieczeństwa Narodowego stoi dziś. prof. Cenckiewicz, który negatywnie oceniał działania Tuska, a na czele państwa stoi sam Tusk. Dla Rosji to sytuacja wymarzona. Wystarczy grać emocjami i ambicją Tuska, by sam podejmował działania destabilizujące, osłabiające prezydenta i jego obóz. Rosji zależy na tym tym bardziej, że Karol Nawrocki, wpisany jest przez Putina na listę jego osobistych wrogów.
Atak dronowy i operacja „Śluza”
Polska przestrzeń powietrzna została dziś naruszona przez ponad 20 dronów. I choć tego rodzaju szturmu dotąd nie było, nie jest to pierwsza sytuacja, w której Rosja lub jej sojusznicy zaatakowali polską granicę. Tym razem politycy Donalda Tuska stanęli po stronie bezpieczeństwa, choć należy bacznie obserwować dalsze działania i decyzje. Inaczej było jednak w 2021 roku, gdy Rosja i Białoruś w ramach wspólnej operacji „Śluza”, przeprowadziły zmasowany atak na polską granicę, używając w tym celu nielegalnych migrantów. Donald Tusk mówił wtedy o „biednych ludziach”, a politycy koalicji 13 grudnia brutalnie atakowali funkcjonariuszy broniących szczelności granic i polskiego bezpieczeństwa. Czy można tu mówić o niezrozumieniu zagrożenia?
Zapad 2013 - uderzenie bronią jądrową na Warszawę. Tusk i Koziej nie widzieli zagrożenia
Nie inaczej było w roku 2013, jeszcze przed pierwszym uderzeniem Rosji na Ukrainę. Zapowiadane przez Rosję ćwiczenia „Zapad 2013” nie budziły żadnych obaw ani rządu PO-PSL, ani prezydenta Bronisława Komorowskiego. A przecież od lat było wiadomo, że uderzenie taktyczną bronią jądrową na Warszawę to stały element ćwiczeń rosyjskich sił zbrojnych. Słyszeliśmy o tym już przy okazji manewrów Zapad 2009. W październiku 2013 roku, szwedzka prasa informowała, że podczas rosyjsko-białoruskich manewrów „Zapad 2013” ćwiczono głownie uderzenie na państwa bałtyckie oraz na Polskę. Sztokholmski dziennik „Svenska Dagbladet” pisał: „Oficjalny scenariusz manewrów przekazany NATO głosił, że mają one symulować akcję rosyjsko-białoruską w wypadku religijno-etnicznego konfliktu oraz zagrożenia atakiem terrorystycznym. Pod takim pozorem ćwiczono jednak głownie ofensywną operację militarną”.
Jak zareagował na to ówczesny szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, gen. Stanisław Koziej? Kompletnie zignorował ostrzeżenia. W jednym z wywiadów stwierdził wprost:
Scenariusz mocno zimno-wojenny i nie bardzo mi się wydaje, by był sens trenowania takich scenariuszy, aczkolwiek każdy planista strategiczny musi zajmować się nawet bardzo mało prawdopodobnym wariantem, aby nie być zupełnie zaskoczonym. (…) Każde wojsko po prostu musi swoje mechanizmy trenować. Rosjanie ćwiczą, nie można się oburzać, że ćwiczą, bo inaczej byśmy się oburzali, że w ogóle mają wojsko.
I Rosjanie ćwiczyli tak długo, aż ich manewry przeszły płynnie w zbrojny najazd na Ukrainę.
Stała cecha PO: Ignorowanie rosyjskich zagrożeń
Lekceważenie zagrożeń to stała cecha Platformy Obywatelskiej i ludzi związanych politycznie z Donaldem Tuskiem. Zawsze osłabiali armię i właśnie w tym obszarze szukali oszczędności. Obserwujemy to także obecnie. Federacja rosyjska doskonale o tym wie. Poddaje Polskę testom na wielu poziomach i coraz bardziej bezpośrednio. Sprawdza naszą gotowość bojową, testuje nasze siły i środki, których jesteśmy gotowi użyć do obrony. Doskonale rozprowadza także własną narrację, sieje strach, napędza konflikty, dezinformuje. Z pewnością zadowoliłaby ją sytuacja, w której atak zostanie uznany za ukraińska prowokację, a Polska zostałaby wyizolowana z solidarnościowego wsparcia krajów NATO. To jednak się nie udało. Prezydent podjął natychmiastową współpracę z premierem, Donald Tusk tym razem dotrzymał kroku, a państwa sojusznicze potępiły atak, uruchamiając art. 4. traktatu północnoatlatynckiego. Ale to dopiero początek.
Teraz czas na wyciągnięcie kolejnych wniosków. Wszelkie działania zmierzające do osłabienia współpracy z NATO, zmniejszenia obecności wojsk amerykańskich, redukcja nakładów na armię, rezygnacja z inwestowania w sprzęt i ludzi, zastąpienie obecnych rozwiązań jakąś armią europejską pod wodzą Niemiec - szkodzą Polsce i uderzają w bezpieczeństwo Rzeczypospolitej. Wzmacnianie obronności musi być absolutnym priorytetem, ale nie tylko w obszarze decyzji finansowych i zbrojeniowych. Konieczne jest odsunięcie od władzy ludzi, którzy w sposób wątpliwy współpracowali z Rosją, splamili się współpracą z obcą agenturą i mogą ulegać zewnętrznym wpływom. To natomiast oznacza jedno – konieczność zmiany władzy.
CZYTAJ TAKŻE: U Tuska bez zmian. Na Westerplatte ani słowa o Niemcach! Ale Polacy nie przestaną żądać reparacji za niemieckie zbrodnie
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/740135-rosja-sprawdza-polske-a-atak-dronowy-to-dopiero-poczatek
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.