Prezydent Karol Nawrocki w czasie swojej pierwszej oficjalnej wizyty w USA osiągnął ogromny sukces, ponieważ uzyskał publiczne zapewnienie prezydenta Donalda Trumpa o utrzymaniu kontyngentu wojsk amerykańskich w Polsce, a nawet jego możliwym powiększeniu. Ba już podczas rozmów delegacji amerykańskiej i polskiej, powołano zespół, którym kierować będą z jednej strony sekretarz obrony Pete Hegseth, z kolei z drugiej szef BBN prof. Sławomir Cenckiewicz, który ma pracować nad rozwiązaniami, które pozwolą na powiększenie amerykańskiej obecności wojskowej w Polsce. Ta decyzje prezydenta Trumpa są ogromnym sukcesem prezydenta Nawrockiego, bo nie od dziś wiadomo, że już w najbliższej przyszłości, USA będą redukować obecność swojego personelu i żołnierzy w Europie (mówi się nawet o 30 proc. redukcji), by przenosić go w region Indo-Pacyfiku.
Oczywiście rozmowy prezydenta Nawrockiego z prezydentem Trumpem nie ograniczały się tylko do kontyngentu żołnierzy amerykańskich w Polsce, ale także kontynuacji zakupów amerykańskiego sprzętu wojskowego i uzbrojenia, wspólnej realizacji pierwszej atomowej elektrowni w Polsce, zwiększenia zaopatrzenia w amerykański gaz krajów Europy Środkowo-Wschodniej za pośrednictwem naszego kraju (gazoport w Świnoujściu i konieczność wybudowania pływającego gazoportu w Gdańsku) czy amerykańskiego zaangażowania w inicjatywę Trójmorza. Rozmowy obydwu prezydentów odbywały się w doskonałej atmosferze, równie dobra atmosfera panowała w czasie blisko 2-godzinnych rozmów obydwu delegacji za zamkniętymi drzwiami. Co więcej, prezydent Nawrocki został zaproszony przez prezydenta Trumpa na szczyt państw G-20 w 2026 roku, w związku z tym, że właśnie przyszłym roku, to właśnie Stany Zjednoczone, będą miały prezydencję w ramach tej organizacji.
Okazuje się, że ten sukces, chyba niezbyt dobrze został przyjęty przez rząd premiera Tuska, ponieważ jego czołowi politycy podejmują działania, które niestety szkodzą tym relacjom. Premier Tusk miał chyba ostatnią publiczną okazję do przeproszenia prezydenta Trumpa za oskarżenia go bycie agentem pracującym na rzecz Rosji, niestety nie zrobił tego, co więcej na pytanie dziennikarza o tę kwestię stwierdził, że nie żałuje żadnej swojej wypowiedzi z kampanii wyborczej. Wicepremier i minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski wybrał się w tym samym czasie, co prezydent Nawrocki do USA chyba w nadziei, że w ostatniej chwili zostanie dołączony do jego delegacji, ale gdy to się nie udało, biegał po trawnikach najważniejszych amerykańskich instytucji w Waszyngtonie, robił z tego pobytu tzw. rolki i umieszczał je w swoich mediach społecznościowych z komentarzami, że jednak ma dostęp do tych instytucji. Tego rodzaju „dziwne” zachowania naszego ministra były mocno komentowane w amerykańskich mediach społecznościowych, a także przez urzędników administracji Donalda Trumpa, z niedowierzaniem, że robi to szef polskiej dyplomacji. Wreszcie wicepremier Gawkowski po raz kolejny w mediach potwierdził, że pracuje nad podatkiem cyfrowym, który przede wszystkim ma dotyczyć amerykańskich firm funkcjonujących w naszym kraju, mimo że przedstawiciele amerykańskiej administracji dają wyraźne sygnały, że to rozwiązanie będzie psuło nasze wzajemne relacje (najbardziej dosadnie wyraził to przyszły ambasador USA w Polsce Tom Rose).
Sprawa forsowania podatku cyfrowego przez wicepremiera Gawkowskiego, który stwierdził w mediach, że ma w tej sprawie zielone światło od premiera Tuska jest tym dziwniejsza, że jego wprowadzenie „odpuściła” już na wstępie negocjacji z prezydentem Trumpem w sprawie ceł szefowa KE Ursula von der Leyen. Wprowadzenie tego podatku ma ekonomiczny i finansowy sens, jeżeli będzie on wprowadzony na poziomie europejskim, wtedy spółki amerykańskich gigantów cyfrowych obecne w poszczególnych krajach członkowskich nie będą miały gdzie „przenosić” swoich dochodów do niższego opodatkowania. Wprowadzanie go na poziomie poszczególnego kraju UE, przyniesie raczej „symboliczne” dodatkowe dochody budżetowe, a jednocześnie, jak wszystko na to wskazuje, tylko zirytuje naszego strategicznego partnera i sojusznika.
Oczywiście politycy rządu Tuska i sam premier, publicznie zapewniają, że USA są naszym strategicznym partnerem i że oni robią wszystko, aby relacje z nim były jak najlepsze, tyle tylko jak wynika z powyższego opisu, podejmują całkiem świadomie działania, które tym relacjom, zwyczajnie szkodzą. Tusk nie żałuje swoich licznych wypowiedzi z kampanii wyborczej o agenturalnej działalności prezydenta Trumpa, Sikorski swoimi „niekonwencjonalnymi” zachowaniami daje sygnały, że raczej nie należy go poważnie traktować, a Gawkowski, forsując podatek cyfrowy (mimo że szefowa KE porzuciła ten pomysł już na początku negocjacji z USA), prowokuje Stany Zjednoczone do wprowadzenia retorsji. Wszystko to każe pytać o prawdziwe intencje obecnej ekipy rządowej, jeżeli chodzi o relacje z najważniejszym gwarantem naszego bezpieczeństwa, i to w sytuacji, kiedy prezydent Nawrocki już podczas pierwszego oficjalnego spotkania z prezydentem Trumpem zbudował z nim doskonałe relacje.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/740079-wyglada-na-to-ze-oni-chca-szkodzic-naszym-relacjom-z-usa
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.