W Międzynarodowym Centrum Kongresowym w Katowicach odbywa się XVII Kongres Kobiet. W wydarzeniu wzięła udział m.in. polska noblistka Olga Tokarczuk. Swoje wystąpienie miała również Barbara Nowacka, minister edukacji narodowej. Polityk skupiła się na zachwalaniu „edukacji zdrowotnej”, atakowaniu przeciwników tego nowego przedmiotu i niesamowitym „odkryciom”. Takim jak to: „Mam ponury komunikat dla polityków prawicy: was też by nie było, gdyby wasi rodzice nie uprawiali seksu, dotyczy to też episkopatu, dotyczy to każdej i każdego z was” - stwierdziła.
Nie będzie bezpieczeństwa, dobrostanu, szacunku, budowania relacji, jeżeli nie będzie wiedzy
— przekonywała szefowa MEN.
Nowacka, która podczas Kongresu miała wystąpienie podczas panelu poświęconego bezpieczeństwu, wyraziła zadowolenie, że udało jej się wywalczyć przedmiot o nazwie edukacja zdrowotna.
Nie będzie żadnego bezpieczeństwa kobiet, bezpieczeństwa mężczyzn, dobrostanu, szacunku, budowania relacji, jeżeli nie będzie wiedzy, że to jest potrzebne
— powiedziała szefowa MEN i oceniła, że tej wiedzy w polskim społeczeństwie „dramatycznie brakuje”.
Polscy politycy nie wiedzą co to jest okres, nie wiedzą co to jest owulacja, nie wiedzą co to są polucje, na pewno nie wiedzą co to jest higiena cyfrowa i na pewno nie wiedzą co to jest budowanie zdrowych relacji
— dodała.
Szefowa MEN wyraziła przekonanie, że choć większość „zaściankowego” myślenia o ciele i zdrowiu jest po prawej stronie sceny politycznej, to jednak „niewiedza często nie ma barw partyjnych”.
Patrzymy na młode pokolenie z nadzieją, że będą wiedzieli jak dobrze budować zdrowe relacje, jak szanować drugą osobę bez względu na jej płeć, wiek, status materialny albo kogo kocha, z kim żyje i gdzie mieszka. Jeżeli nie zadbamy o tę elementarną wiedzę to to społeczeństwo będzie się rozsypywać
— przekonywała Nowacka. Owszem, może i to „elementarna wiedza”, ale jednocześnie wiedza, którą wszyscy powinniśmy wynieść z rodzinnego domu. Niekoniecznie musi być wykładana w szkole, w dodatku - z dużym prawdopodobieństwem, zważywszy na polityczną proweniencję pani minister (bo nie istnieje stanowisko o nazwie „ministra”, nie zna takiego słowa polska konstytucja ani żadna ustawa), która ten przedmiot wprowadza.
Nowacka i „cały ten seks”
Szefowa MEN zwróciła uwagę, że współczesny świat jest pełen uzależnień – od alkoholu, narkotyków, smartfonów czy pornografii i edukacja zdrowotna ma chronić przed tymi zagrożeniami młodych ludzi.
Kiedy do szkół wchodzi przedmiot, który ma przeciwdziałać, pojawia się episkopat i mówi, że ten przedmiot to zło. Pedofilia jest złem, niewiedza jest złem, uzależnienia są złe. Wiedza jest dobra, wiedza daje nam bezpieczeństwo, siłę, mądrość i przyszłość
— przekonywała.
Według Nowackiej strach przed edukacją zdrowotną wynika z tego, że tam pojawia się słowo „seks”.
Mam ponury komunikat dla polityków prawicy: was też by nie było, gdyby wasi rodzice nie uprawiali seksu, dotyczy to też episkopatu, dotyczy to każdej i każdego z was
— podkreśliła.
Powinszować niesamowitego „odkrycia”. Ciekawe, czy pani minister edukacji wie, że „skąd się biorą dzieci” to wiedza, którą nabywają już uczniowie IV klas szkół podstawowych, w dodatku wiedza ta jest podawana w formie dostosowanej do ich wieku. I nie, nie chodzi o samo słowo „seks”, chodzi o to, czy nie jest on za bardzo stawiany w „centrum” np. relacji międzyludzkich.
Szefowa MEN przekonywała, że w przedmiocie „edukacja zdrowotna” jest też bardzo ważna część dotycząca wartości – rodziny, wspólnoty, relacji, środowiska lokalnego czy tradycji, bez których nie da się niczego osiągnąć.
Mówiąc w swoim wystąpieniu o prawach kobiet minister wyraziła przekonanie, że w ostatnich latach udało się w Polsce wiele wywalczyć, choć niektóre zmiany w prawie postępują zbyt wolno. Wyraziła przekonanie, że młode dziewczyny są zupełnie inne niż te sprzed 20 lat. –
Są pewniejsze siebie, są mądre, są świadome, są feministkami nawet często nie umiejąc tego nazwać
— wskazała. Oczywiście, wszystko trzeba natychmiast sprowadzać do feminizmu - zwłaszcza w wydaniu „gwiazd” wspomnianego Kongresu, jak cytowana minister Nowacka czy jedna z „matek założycielek” - prof. Magdalena Środa.
„Demokracja egalitarna”
Magdalena Środa podkreślała w swoim wystąpieniu, że wciąż nie zostały zrealizowane postulaty, wypracowane już na pierwszym Kongresie.
To są takie postulaty, które - gdyby zostały zrealizowane - Polska cieszyłaby się demokracją nie tylko wolności, ale i równości, demokracją egalitarną
— mówiła.
Wyraziła opinię, że obecnie słowo „równość” jest wstydliwe.
Mało który polityk odwołuje się do kwestii równości
— dodała.
Uczestniczki Kongresu powitały też „regionalne gospodynie” - senator Joanna Sekuła i Małgorzata Tkacz-Janik, ta część inauguracji była tłumaczona na gwarę śląską.
Chcemy dać znać całemu światu, że kobiety są wielką, ogromną siłą, także na Górnym Śląsku i w Zagłębiu
— powiedziała Tkacz-Janik.
Podczas inauguracji wspomniano i uczczono minutą ciszy dziennikarkę Katarzynę Stoparczyk, która wczoraj zginęła w wypadku drogowym. Miała być jedną z uczestniczek Kongresu.
Witamy się radośnie i mam nadzieję, że te dni też będą radosne, ale musimy zacząć od bardzo przykrej wiadomości – jedna z naszych członkiń, która miała brać aktywną rolę, cudowna osoba, Katarzyna Stoparczyk, zginęła w wypadku samochodowym
— powiedziała prof. Środa.
Środa: Kobiety musiałyby mieć dostęp do władzy i pieniędzy
Noblistka Olga Tokarczuk, wraz z drugą obok Środy „matką założycielką” - Henryką Bochniarz, poruszyły temat finansów Kongresu Kobiet.
Należy nam się to, żeby funkcjonować w społeczeństwie jako coś, co jest stałe, a nie efemeryczne
— powiedziała pisarka.
Od razu widać, że Olga Tokarczuk zajmuje się fantazją
— wtrąciła Magdalena Środa, wywołując śmiech uczestniczek kongresu. Według niej, aby słowa Tokarczuk się spełniły, kobiety musiałyby mieć „dostęp do władzy i pieniędzy”.
To jest największy problem, że my przez cały czas jesteśmy w roli petentek
— dodała. Rzeczywiście, kobiety nie mają żadnego dostępu do władzy i pieniędzy. Nie wolno im chodzić do pracy, zarabiać ani angażować się w politykę. W rządzie nie ma ani jednej kobiety i żadna z nich nie startowała nigdy w wyborach prezydenckich. Trudno powiedzieć, czy prof. Środa słyszy to, co sama mówi.
Henryka Bochniarz zgodziła się ze Środą, że choć Kongres Kobiet jest już rozbudowaną strukturą, to jednak jeśli kobiety chcą mieć coś do powiedzenia, potrzebna jest władza i pieniądze, bez tego mogą jedynie głosić swoje hasła, ale bez istotnego wpływu na rzeczywistość.
Wszędzie tam, gdzie zostały wprowadzone metody przyspieszenia dostępu kobiet do władzy, do pieniędzy – wszystko jedno czy przez parytety na listach wyborczych, w zarządach i radach nadzorczych – tam wszędzie stosunek do tego typu kwestii jak właśnie równość, edukacja, zupełnie się zmienia
— powiedziała.
Zapewne są na to jakieś badania, statystyki, prawda?
Senyszyn walczy o parytety
I na koniec prawdziwa „wisienka na torcie”- jeden z żywych przykładów na to, że kobiety „nie mają dostępu do władzy i pieniędzy”. Była kandydatka na prezydenta RP Joanna Senyszyn (nie była jedyną kobietą, która ubiegała się o urząd głowy państwa lub związaną z polityką, czy to obecnie, czy w przeszłości) postanowiła upomnieć się o parytety.
Powinniśmy zaczynać od wywalczenia najdrobniejszych rzeczy - dlaczego ta koalicja po prostu nie zrobi parytetu, czyli pół na pół na listach
— podkreśliła.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/739789-nowacka-na-kongresie-kobiet-atakuje-prawice-nie-byloby-was
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.