”Można powiedzieć, że zachował się [sędzia Piotr Andrzejewski - red.] nawet łagodniej niż ja bym to zrobił. Powiem wprost - złożyłbym zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa od razu. Wezwałbym policję na salę rozpraw, gdyż sędzia spotkał się tam z niebywałą agresją” - zaznacza w rozmowie z portalem wPolityce.pl Marcin Warchoł, poseł PiS i były minister sprawiedliwości.
Rzecznik Dyscyplinarny Adwokatury polecił Rzecznikowi Dyscyplinarnemu Izby Adwokackiej w Warszawie przeprowadzenie czynności sprawdzających wobec sędziego Piotra Andrzejewskiego z Trybunału Stanu.
CZYTAJ TAKŻE: Bezczelność! Rzecznik Dyscyplinarny Adwokatury chce postępowania wobec sędziego Andrzejewskiego. Szarżuje też Żurek
Atak na niezależność sędziowską
Były minister sprawiedliwości Marcin Warchoł tłumaczy, że wypełnia to definicję bezprawnego zastraszania sędziego TS.
Jest to zastraszanie i działanie całkowicie bezprawne. Tutaj sytuacja jest bardzo jasna. Osoba, która była przesłuchiwana w charakterze świadka nie może sądzić sprawy. Artykuł 40. Kodeksu postępowania karnego jasno te kwestie reguluje i pan sędzia Andrzejewski stanął na stanowisku obrony prawa takim, jakie ono jest. Niezależność sądu, niezawisłość sędziego, to są gwarancje fundamentalne dla procesu karnego, dla demokracji. To niedopuszczalne, żeby tego typu groźby miały miejsce
— ocenia Marcin Warchoł.
Zgodnie z przepisami prawa, ci sędziowie powinni się wyłączyć, ponieważ wcześniej byli przesłuchiwani w charakterze świadków, o czym mówi artykuł 40. Kodeksu postępowania karnego. Do posiedzenia wyznaczono skład trzech sędziów pod przewodnictwem pana sędziego Piotra Andrzejewskiego i tutaj pan sędzia Andrzejewski bronił przepisów prawa. Można powiedzieć, że zachował się nawet łagodniej, niż ja bym to zrobił. Powiem wprost - złożyłbym zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa od razu. Wezwałbym policję na salę rozpraw, gdyż sędzia spotkał się z niebywałą agresją na sali rozpraw. Widzimy absolutnie bezprecedensowy atak na sędziego, który to atak wpisuje się w kampanię bezprawia, której przyzwolenie dał Donald Tusk, mówiąc, że prawo jest takie, jak on to rozumie
— dodaje.
W później wydanym oświadczeniu sędzia Andrzejewski słusznie potwierdził to, co miało miejsce, mianowicie, że doszło do próby siłowego przejęcia Trybunału, zastraszania, użycia gróźb wobec pracowników Sądu Najwyższego, próby podejmowania czynności procesowej w trakcie przerwy posiedzenia. To są działania sprzeczne z obowiązującym porządkiem prawnym, podważające fundamenty państwa prawa, godzące w autorytet organów konstytucyjnych
— kontynuuje poseł PiS.
Symboliczna sprawa
Marcin Warchoł zauważa, że sprawa jest niezwykle symboliczna, gdyż dotyczy legendy „Solidarności”, obrońcy w sprawach politycznych w czasach PRL.
Później mieliśmy atak na na sędziego ze strony ministra Waldemara Żurka. Jest to więc kolejna instytucja, którą „patowładza” paraliżuje. Po Trybunale Konstytucyjnym, po Krajowej Radzie Sądownictwa, po Sądzie Najwyższym. Wreszcie mieliśmy wśród tych organów także Państwową Komisję Wyborczą, która została zaatakowana tylko dlatego, że zgodnie z prawem zdecydowała o wypłacie pieniędzy Prawu i Sprawiedliwości
— wskazuje b. szef MS.
Mamy tu absolutnie do czynienia z bezczelnym, prymitywnym, brutalnym atakiem na legendę „Solidarności”, obrońcę praw człowieka, który w czasach stanu wojennego ryzykował karierę, wolność, i zawsze pryncypialnie bronił demokracji, wolności i prawa. I to jest pewien symbol. Tak jak wtedy był atakowany, tak samo i niestety dzisiaj jest atakowany. Dzisiaj się go straszy, politycznie poniewiera się jego dobre imię. Jest to swoisty symbol. Historia niestety zatoczyła koło i ze smutkiem trzeba to powiedzieć. To są te same metody, które komuniści wtedy stosowali. Cenzura, groźby, straszenie karami tylko za to, że broni swojej niezawisłości
— tłumaczy Warchoł.
Ustrojowy zamach stanu
Zdaniem Marcina Warchoła sytuacja związana z atakiem na sędziego Andrzejewskiego jest kontynuacją ustrojowego zamachu stanu.
To się wpisuje w obraz ustrojowego zamachu stanu, który nie polega na tym, że na ulicę wyjeżdżają czołgi. On polega na tym, co stanowi Kodeks karny, artykuł 127., że kto, mając na celu zmianę przemocą konstytucyjnego ustroju Rzeczypospolitej Polskiej, podejmuje działania w porozumieniu z innymi osobami, zmierzające bezpośrednio do urzeczywistnienia tego celu, czyli zmiana przemocą konstytucyjnego ustroju Rzeczypospolitej. To jest znamię, które przyświeca zamachowcom
— podkreśla Marcin Warchoł.
Zostało złożone zawiadomienie do prokuratury przez I prezesa TK Bogdana Święczkowskiego i gdy wróci praworządność, niezależna prokuratura się tym zajmie, bo to się nie przedawni. Jest kara do 20 lat pozbawienia wolności, więc mam złą wiadomość dla wszystkich, którzy takie działania podejmują - one wcześniej czy później zostaną rozliczone. To art. 127 Kk i to dotyczy właśnie usunięcia konstytucyjnego organu przemocą. Kto zaś czyni przygotowania, to jest paragraf 2. – od 3 miesięcy do lat 8 pozbawienia wolności
— zapewnia b. minister sprawiedliwości.
W wypadku ustrojowego zamachu stanu, jest to przestępstwo z kategorii najcięższych i jako „inna zbrodnia” przedawni się po 20 latach, o czym mówi art. 101, par. 1 pkt. 2 Kodeksu karnego
— wyjaśnia Marcin Warchoł.
Patrząc tylko wycinkowo na tę jedną sprawę, adekwatne powinno być wszczęcie postępowania przez prokuraturę, bo doszło do wywierania bezprawnego wpływu na czynności urzędowe konstytucyjnego organu RP i to jest art. 128 par. 3.
— podkreśla.
Iudex inhabilis
Były minister sprawiedliwości wskazuje na zasadę Iudex inhabilis, czyli wyłączenia z mocy prawa.
Art. 40. par. 1. pkt. 4 Kodeksu postępowania karnego wprost wskazuje, że sędzia nie może orzekać jeżeli był przesłuchiwany w charakterze świadka. On nie tylko był świadkiem czynu, ale dodatkowo złożył zawiadomienie o przestępstwie, czyli sprawa dotyczy tego sędziego bezpośrednio. Chodzi oczywiście o tych trzech sędziów – Dubois, Radwana i Rosatiego. W tym wypadku osoby destabilizujące TS podczas posiedzenia złożyły wcześniej zawiadomienie, a więc z automatu ulegały wyłączeniu. To jest Iudex inhabilis, czyli wyłączenie z mocy prawa, a nie na wniosek. A te osoby brały udział w dyskusji i nie mając do tego żadnego uprawnienia, angażowały się w to postępowanie
— wyjaśnia b. szef MS.
Prokurator, nie reagując na wywieranie wpływu przemocą lub groźbą bezprawną na czynności urzędowe konstytucyjnego organu RP, czyli art. 128 par. 3 Kk, sam naraża się na odpowiedzialność karną w postaci art. 231 Kk. Ma on nie społeczny, a prawny obowiązek reakcji na bezprawie, a wiemy przecież, że był obecny na tym posiedzeniu
— podsumowuje Marcin Warchoł.
CZYTAJ TEŻ:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/739702-warchol-patowladza-paralizuje-kolejna-instytucje
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.