„Niemcy powinno się bombardować co 50 lat, profilaktycznie, bez podania przyczyn” – cytat przypisywany Churchillowi jest zmyślony, ale coś w tym jest.
Premier Donald Tusk zwykle chachmęci, ale warto poświęcić trochę uwagi jego chachmęceniu w rocznice napaści Niemiec na Polskę, szczególnie w 70. rocznicę (2009) oraz w przypadającą w tym roku 86. rocznicę. W 2009 r. Tusk przemawiał na Westerplatte w obecności kanclerz Niemiec Angeli Merkel oraz ówczesnego premiera Rosji Władimira Putina. Prawdziwie wielkie przemówienie wygłosił wtedy prezydent Lech Kaczyński, a kiedy potem przechodził od mównicy na miejsce, gdzie siedzieli inni ważni uczestnicy uroczystości, z takim samym wyrzutem spoglądali na niego nie tylko Putin i Merkel, ale także Tusk. Bo prezydent RP ośmielił się powiedzieć prawdę.
1 września 2025 r., w 86. rocznicę wybuchu II wojny światowej, premier Donald Tusk mówił na Westerplatte: „Musimy być mądrzy, a więc rozumieć, kto jest wrogiem, a kto jest sojusznikiem. Musimy rozumieć, skąd dzisiaj płynie zagrożenie i z kim powinniśmy jednoczyć się w wysiłku obrony Polski i całego świata Zachodu”. Czyli przeszłość, jak straszna by nie była, odkładamy do lamusa i wspólnie tworzymy przyszłość. Także z Niemcami. Ale przeszłość w ten sposób nie znika. Nie znikają niemieckie zbrodnie i nie znika obowiązek zadośćuczynienia Polsce i Polakom. Znikają dla Donalda Tuska, ale nie dla Polski i Polaków.
Tusk zachachmęcił już 1 września 2009 r.: „Nie byłoby sensu organizowania tego ważnego dla Polaków i Europejczyków spotkania, gdyby nie moja i jak sądzę nasza wspólna wiara, że salwy, które przed chwilą usłyszeliśmy, tu, na Westerplatte, będą się powtarzały wyłącznie jako salwy honorowe. Że jesteśmy tu po to, aby wbrew trudnej historii, wbrew złym pokusom, zbudowali między sobą zaufanie”. Chodziło zapewne o zaufanie między Tuskiem, Merkel i Putinem, także w relacjach dwustronnych. I Tusk zaufał Putinowi oraz Merkel, a oni mieli go gdzieś.
Prezydent Lech Kaczyński był politykiem dojrzałym, odpowiedzialnym i prawdomównym. W przeciwieństwie do premiera Tuska, także w jego obecnej wersji. Dlatego jego wystąpienie 1 września 2009 r. wywołało zaciskanie szczęk u Władimira Putina, rozedrganie Angeli Merkel i złość Donalda Tuska. Prezydent Kaczyński mówił: „Polska miała propozycję przystąpienia do paktu antykominternowskiego, miała nawet sugestię, jeśli nie otwartą propozycję wspólnego marszu na Wschód, ale tę propozycję odrzuciła. Odrzuciła w sposób jednoznaczny i dochowała swoich sojuszniczych zobowiązań. (…) Doszło przed wybuchem wojny między Związkiem Radzieckim a Niemcami także do innych zbrodni. Katyń wymaga chwili refleksji. Wymaga jej nie ze względu na fakty, które w znacznym stopniu są dzisiaj znane, ale ze względu na przyczyny. Dlaczego na kilkadziesiąt tysięcy oficerów polskiej policji i polskiej armii, Korpusu Obrony Pogranicza wydano taki wyrok? To był efekt zemsty. Tak, to miała być zemsta za rok 1920. Za to, że Polska zdołała wtedy odeprzeć agresję”.
Prezydent Polski mówił 1 września 1939 r. szefom rządów Rosji i Niemiec o tym, co w przeszłości połączyło ich państwa: „Traktat między Ribbentropem a Mołotowem nie był traktatem zawieranym w dobrej wierze. Jedna ze stron chciała przechytrzyć drugą. Stalin myślał, że Niemcy wykrwawią się w wojnie z Francją i Wielką Brytanią i staną się łatwym łupem. Hitler sądził, że pokona Zachód i będzie miał wolne ręce w ofensywie na Wschód. Pomylili się obaj. Wybuchła straszna wojna, w której nazistowskie Niemcy zostały pokonane. (…) Nazistowski reżim został pokonany, ale Polska nie odzyskała pełnej suwerenności. Nad Europą zapadła „żelazna kurtyna”. Po drugiej stronie tej kurtyny, nie tej, po której był nasz kraj, zaczął się okres refleksji. Refleksji owocnej. Owocem tej refleksji był obronny pakt – północnoatlantycki. Pakt, który w 60 już lat swego istnienia stał się eksporterem stabilizacji, wolności i - na ogół przynajmniej – demokracji. (…) Ale trzeba pamiętać, że sojusz zobowiązuje. Dziś w tym sojuszu jest Polska i Republika Federalna Niemiec. I obie strony są zobowiązane do respektowania swoich elementarnych interesów”.
Putinowi i Merkel chyba nie było w smak słuchać takich słów polskiego prezydenta: „Współpracująca z sobą Europa nie wymaga rusztowania opartego o dwa państwa. Wymaga szerokiej, wielostronnej współpracy. (…) Nie można przyjąć zasady, że ci, którzy zostali pokonani muszą mówić także o sprawach dla nich najgorszych, a ci, którzy zwyciężyli – nie. Prawda jest jedna. Prawda wyzwala, a nie niewoli. Wyzwala, a nie upokarza. Pod warunkiem, że dotyczy wszystkich. My, Polacy, mamy prawo do dostępu do prawdy. Dostępu do prawdy o sprawach dla naszego narodu tragicznych. I z tego nigdy zrezygnować nie możemy”.
Premierowi Rosji i kanclerz Merkel nie spodobało się, gdy prezydent Lech Kaczyński mówił iż, „to nie Polska powinna odrabiać lekcję pokory. Powód mają inni. Powód mają ci, którzy do tej wojny doprowadzili, którzy tę wojnę ułatwili. (…) Naruszenie integralności terytorialnej, które jest zawsze złem. (…) To problem wszelkich imperialnych czy neoimperialnych skłonności. Przekonaliśmy się o tym w zeszłym [2008] roku. (…) Z Monachium [konferencji w 1938 r., gdzie dokonano rozbioru Czechosłowacji] trzeba wyciągnąć wnioski, które sięgają czasu współczesnego. Imperializmowi nie wolno ustępować. Nie wolno ustępować nawet skłonnościom neoimperialnym. (…) Rok po Monachium wybuchła wojna. Poprzedził ją pakt z 23 sierpnia 1939 r. zwany paktem Ribbentrop-Mołotow. To nie był tylko pakt o nieagresji. To był także pakt o podziale wpływów w dużej części Europy”.
Od pojawienia się na Westerplatte kanclerz Niemiec i premiera Rosji minęło 16 lat, a nie widać, by ten sam Putin, tylko już jako prezydent, oraz Friedrich Merz jako następca Merkel (nie bezpośredni) czegoś się nauczyli. O Putinie wszyscy wszystko wiedzą, z Merzem jest inaczej. Oto 29 sierpnia 2025 r. udzielił on wywiadu dziennikarzowi Dariusowi Rochebinowi z francuskiej telewizji LCI. I Merz powiedział m.in.: „Mamy wszyscy nadzieję, że kiedyś znów będziemy żyć w dobrym sąsiedztwie z Rosjanami. Niestety, jeszcze bardzo daleko do tego”. Ostatni raz Niemcy były sąsiadami Rosji w 1940 r., ale tak właściwie to w 1917 r. albo nawet w 1914 r., bowiem chyba powinno się odrzucić zdobycze wojenne i zdradzieckie pakty. O jakim sąsiedztwie z Rosją mówi więc kanclerz Niemiec Friedrich Merz w sierpniu 2025 r., tuż przed 86. rocznicą napaści Niemiec na Polskę?
Premierowi Wielkiej Brytanii Winstonowi Churchillowi przypisuje się takie słowa: „Niemcy powinno się bombardować co 50 lat, profilaktycznie, bez podania przyczyn”. Churchill nigdy nie wypowiedział tych słów, a cytat został zmyślony. Richard M. Langworth, amerykański pisarz i autor książek o Churchillu, umieścił anglojęzyczną wersję zdania o bombardowaniu Niemiec na swojej liście fałszywych cytatów przypisywanych premierowi Wielkiej Brytanii. Powodem trafienia na tę listę był brak wiarygodnego źródła. Ale wielu ludzi w Wielkiej Brytanii i na kontynencie jeszcze w 2025 r. uważa, że jest jakaś prawda nawet w zmyślonym cytacie. Niemcom nie można ufać, gdy kanclerz Merz przebiera nogami do „dobrego sąsiedztwa” z Rosją. W 1940 r. jeszcze było dobre, tylko Polski nie było, bo Niemcy i Rosja ją rozerwali i rozgrabili. Dlatego nikt rozsądny w Polsce nie będzie spokojnie słuchał rojeń o „dobrym sąsiedztwie” Niemiec z Rosją, szczególnie wypowiadanych 29 sierpnia 2025 r.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/739266-merz-przebiera-nogami-do-dobrego-sasiedztwa-z-rosja
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.