Kilka dni temu prezes południowokoreańskiego koncernu jądrowego Korea Hydro& Nuclear Power (KHNP) Whang Joo-ho potwierdził zakończenie swojej działalności w Polsce. Prezes koncernu odpowiadając na pytania koreańskich posłów na posiedzeniu komisji ds. przemysłu, stwierdził „po objęciu władzy przez nowy polski rząd, kraj zdecydował o porzucenie projektów z udziałem przedsiębiorstw państwowych w sektorze energetyki jądrowej i dlatego wycofaliśmy stamtąd naszą działalność”.
Koreańczycy w październiku 2022 roku, podczas rządów Prawa i Sprawiedliwości podpisali porozumienie z Polską Grupą Energetyczną (PGE) i Zespołem Elektrowni Pątnów, Adamów, Konin (ZE PAK) na przebudowę kompleksu elektrowni węglowej w Pątnowie i wybudowaniu tam elektrowni atomowej.
Ostateczny sygnał dla Koreańczyków
Niestety kiedy nowy zarząd PGE zdecydował się zamrozić swój udział w realizacji tego przedsięwzięcia, a skutek braku wsparcia ze strony rządu ,Koreańczycy jeszcze przez jakiś czas próbowali walczyć o realizację tego przedsięwzięcia, między innymi przedstawili swoje propozycje na sejmowej komisji Energii, Klimatu i Aktywów Państwowych.
Niestety mimo zaproszenia na to posiedzenie wręcz ostentacyjnie nie przybył nikt z odpowiedzialnych za ten projekt resortów i jak się wydaje, był to ostateczny sygnał dla Koreańczyków, że rząd Tuska nie jest zainteresowany realizacją tej inwestycji. A przecież było to przedsięwzięcie ,do którego realizacji nie byłaby zaangażowana ani złotówka z budżetu państwa, ponieważ miały w nim uczestniczyć dwa podmioty prywatne (koreański i polski), a także giełdowa spółka z udziałem Skarbu Państwa.
Budowa elektrowni w Choczewie
Przypomnijmy, że realizacja pierwszej elektrowni jądrowej w Polsce w Choczewie w województwie pomorskim, która miała być finansowana głównie z funduszy publicznych, idzie jak po grudzie, a administracja rządu Tuska działa tak jakby nie chciała, aby kiedykolwiek ta inwestycja została ukończona.
Przypomnijmy, że Rząd Prawa i Sprawiedliwości robił wszystko, aby realizację pierwszej elektrowni atomowej maksymalnie zaawansować i doprowadził nie tylko do wskazania jej lokalizacji w Choczewie w województwie pomorskim, ale także doprowadził po blisko 8-letniej skomplikowanej administracyjnej procedurze do wydania decyzji środowiskowej. Przeprowadził także międzynarodowe konsultacje w sprawie realizacji tej inwestycji, do czego jesteśmy zobowiązani jako sygnatariusze Konwencji z Espoo, podczas których tylko Niemcy i Austria zgłosiły uwagi.
Według harmonogramu realizacji pierwszej polskiej elektrowni jądrowej przyjętego przez Radę Ministrów w 2020 roku, rozpoczęcie budowy pierwszego bloku tej elektrowni powinno rozpocząć się w 2026 roku, a jego oddanie do użytku w 2033 roku.
Niemieckie media wiedzą lepiej niż polska opinia publiczna
Już w lipcu 2024 roku okazało się ,że rząd Donalda Tuska zdecydował się przesunąć rozpoczęcie realizacji tej inwestycji na razie o 2 lata do 2028 roku, a oddanie do użytku pierwszego bloku elektrowni, aż o 3 lata, a więc na rok 2036. Niestety tego rodzaju decyzje polskiego rządu, mogą zniechęcić do udziału w tym przedsięwzięciu światowego lidera technologicznego w tym zakresie, amerykańską firmę Westinghouse, która uczestniczy w jego realizacji. Wygląda nawet na to, że obecna ekipa rządowa, podejmując decyzję o przesunięciu realizacji tej inwestycji, nie konsultowała jej z amerykańskim partnerem, a jego ewentualne wycofanie oznaczałoby w zasadzie zablokowanie tego przedsięwzięcia.
Ministrowie rządu Tuska wprawdzie publicznie zapewniają ,że inwestycja będzie realizowana, stąd między innymi decyzja RM o dokapitalizowaniu spółki Polskie Elektrownie Jądrowe (PEJ), kwotą ponad 60 mld zł w latach 2025-2030, tyle tylko, że na razie, to decyzja papierowa. Natomiast jak poinformowały jakiś czas temu niemieckie media, w tym dziennik „Die Tageszeitung”, polski premier robi wszystko aby opóźnić budowę pierwszej polskiej elektrowni atomowej. Według tej niemieckiej gazety, priorytetem rządu Tuska, są farmy wiatrowe w tym także te morskie, fotowoltaika i magazyny energii i te przedsięwzięcia mają zastąpić energetykę jądrową. Zadziwiające jest nie tylko to, że niemieckie media wiedzą lepiej, niż polska opinia publiczna, co zamierza robić rząd w sprawach energetycznych, ale także, twierdzą iż nasz kraj ma iść ich drogą, inwestować setki miliardów złotych w energetykę odnawialną, jednocześnie rezygnując z inwestycji w stabilizator nowoczesnego systemu energetycznego, czyli energetykę jądrową. Niemcy realizują właśnie taki model od wielu lat, zainwestowali w energetykę odnawialną setki miliardów euro i w konsekwencji mają jedną z najwyższych cen energii w krajach Unii Europejskiej.
Rząd mydli oczy opinii publicznej
Wygląda więc na to, że rząd Tuska, przesuwając o kolejne lata realizację pierwszego bloku pierwszej elektrowni atomowej w Polsce, a teraz także powodując wycofanie się Koreańczyków z realizacji drugiej elektrowni atomowej w Koninie, mydli oczy opinii publicznej, bo tak naprawdę nie zamierza realizować tej inwestycji.
Wprawdzie nie może powiedzieć wprost, że rezygnuje z inwestycji w energetykę jądrową, ale skoro Niemcy jak się wydaje już na trwałe, z niej zrezygnowali, to nie pozwolą, aby powstała ona w Polsce. Tusk nie będzie się Niemcom przeciwstawiał, nawet gdyby to powielenie niemieckiego podejścia do energetyki, miało kosztować Polaków wręcz niewyobrażalne pieniądze i nawet gdybyśmy w ten sposób, mieli znacząco pogorszyć konkurencyjność polskiej gospodarki.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/738486-niemcy-blokuja-atom-w-polsce-tusk-sie-nie-przeciwstawi
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.