Polacy nie chcą być utrzymankami czy podopiecznymi Unii Europejskiej (skądinąd nigdy nie byli), tylko realizować to, do czego już sami doszli.
Donald Tusk jest stary. I wcale nie chodzi o wiek fizyczny, bo to żaden problem, lecz o stan umysłu. I chyba ma tego świadomość, skoro politycznie egzystuje gdzieś w latach 2007-2012. Jest zapewne przekonany, że jeśli będzie robił to, co 18-13 lat temu, to jest w tym sens i polityczna skuteczność. Nic z tych rzeczy. Choćby dlatego, że wtedy były to pierwsze lata obecności Polski w Unii Europejskiej i europejskość była powszechną aspiracją, choćby była pojmowana naiwnie i arywistycznie. Choćby polegała na samooszukiwaniu się.
Dziś straszenie polexitem czy zdradą „europejskich wartości”, co ma implikować straszne konsekwencje, wywołuje tylko politowanie i jest powodem rozbawienia. Dziś to nie działa, o czym świadczą choćby sondażowe notowania Konfederacji i Konfederacji Korony Polskiej Grzegorza Brauna. Ale nawet reprezentanci politycznego mainstreamu nie stoją z rozdziawionymi ustami podziwiając wspaniałość „brukselskiego imperium”. Bo ono wcale nie jest wspaniałe. I ono nie sypie manny z nieba tym, którzy je adorują.
Obecnie demonstrowanie pełnego poddaństwa wobec krainy szczęścia, dobrobytu i prestiżu, jakim obwołano Unię Europejską jest po prostu żałosne. Polacy już się przekonali, że większe znaczenie od miliardów zrzucanych przez helikoptery wspaniałej i wspaniałomyślnej Unii, ma polska pracowitość, pomysłowość, innowacyjność, konkurencyjność. Dobrobytu, pomyślności i cywilizacyjnego skoku nie stworzą dobroczyńcy z Komisji Europejskiej i innych unijnych instytucji, jeśli sami Polacy nie mają takich ambicji i nie próbują tego osiągnąć własnym zaangażowaniem oraz wkładem.
Donald Tusk zatrzymał się na tym etapie, gdy Bruksela była postrzegana jako źródło i warunek rozwoju Polski. I przede wszystkim on w to wierzył. Po ponad dwudziestu latach obecności w UE Polacy już wiedzą, że państwa się rozwijają przede wszystkim dzięki wkładowi własnemu. Tusk nie jest w stanie myśleć inaczej, gdyż to on był w Polsce największym beneficjentem wiary w sprawczość i boskość Unii. Dzięki temu został w 2014 r. przewodniczącym Rady Europejskiej i znalazł się w kręgu unijnej „rodziny królewskiej”, m.in. mającej dożywotnie benefity, choćby w postaci wysokich „europejskich” emerytur.
Tusk wierzy, że Unia Europejska to królestwo dobra i piękna, i wystarczy mieć z jej biurokratyczną czapą (takim zbiorowym władcą) swego rodzaju umowę społeczną, żeby żyć w szczęściu i dobrobycie. To taka reinterpretacja umowy z władcą, jaką w „Lewiatanie” opisał Thomas Hobbes. Dla Donalda Tuska dobro i piękno nie istnieją poza Unią Europejską, a jej ustrojową podstawą jest „liberalna demokracja”, czyli docelowy i najlepszy z możliwych etap rozwoju ludzkości. Tak jak ustrojowymi fundamentami Związku Sowieckiego i bloku jego satelitów był komunizm, oczywiście jako docelowy i najlepszy z możliwych etap rozwoju ludzkości.
Obecny premier RP i przewodniczący Platformy Obywatelskiej dlatego ma kłopoty i fatalne notowania, że nie przyjmuje do wiadomości tego, jak Polska, Europa i świat się zmieniają. A tak się zmieniają, że do lamusa odchodzą utopie (komunistyczna, liberalna, opiekuńczo-autorytarna itp.) ograniczające znaczenie państw narodowych i podstawowe wolności, natomiast rośnie znaczenie suwerenności, niepodległości i politycznej niezawisłości. Donald Tusk w istocie zatrzymał się na etapie kolektywizmu jako filozofii funkcjonowania państw i społeczeństw (a także Unii Europejskiej). A kolektywizm to zupełnie co innego niż wspólnotowość.
Paradoksem jest to, że to Donald Tusk zakładał w Polsce partię liberalną (Kongres Liberalno-Demokratyczny), formalnie stawiającą na indywidualizm, a w Platformie Obywatelskiej stał się jednym z heroldów kolektywizmu (także w myśleniu). Oczywiście innego niż ten z czasów komuny czy realnego socjalizmu, ale jednak kolektywizmu. Choćby dlatego, że udział w szczęściu i dobru, jakich depozytariuszami są Unia Europejska i liberalna demokracja jest niejako obowiązkowy. Kto tego nie chce, staje po stronie zła (w wersji dla kretynów – po stronie Putina).
Donald Tusk nie zauważył, że obecnie ludzie chcą być za siebie bardziej odpowiedzialni, chcą mieć większy wybór, nie chcą być traktowani jak przedszkolaki, które właściwie o niczym nie decydują, gdy tylko przekroczą próg przedszkola. I chcą być częścią wspólnoty – przede wszystkim narodowej, bo ona daje zakorzenienie, identyfikację, tożsamość i poczucie dumy. To Donald Tusk i jemu podobni sądzą, że współczesny Polak identyfikuje się jako Europejczyk. To cecha nuworyszy w Unii Europejskiej, ale mieszkańcy państw tam zasiedziałych są Niemcami, Włochami, Francuzami czy Holendrami, a nie Europejczykami. „Europejskie” podejście jest dla większości po prostu śmieszne i infantylne.
Polacy czują, że są już w stanie robić wielkie rzeczy jako Polacy, a nie Europejczycy. Są w stanie realizować wielkie projekty cywilizacyjne (jak CPK), bo Polska osiągnęła już wystarczający poziom bogactwa. I nie jest to wcale zasługa zrzucanych z helikopterów tzw. unijnych pieniędzy, lecz tego, co sami Polacy wypracowali. Tusk kompletnie nie rozumie współczesności. Tak jak nie rozumie obecnych aspiracji Polaków. Nie chcą być utrzymankami czy podopiecznymi Unii Europejskiej (skądinąd nigdy nie byli), tylko realizować to, do czego już sami doszli.
Donald Tusk i jego filozofia rządzenia to kompletny anachronizm. Wynikający z ograniczeń narzucanych przez ideologię liberalnej demokracji. Wynikający z przynależności do europejskiej „rodziny królewskiej” (ścisłego unijnego establishmentu). I wynikający z kompletnej alienacji ze społeczeństwa, w którym znowu od lipca 2021 r. na co dzień żyje. Dlatego Tusk jest dla Polski zawalidrogą, a nie rozwiązaniem czegokolwiek. A przez to, jaki jest premier, taki też jest cały jego rząd. I Polacy to widzą, oceniając Tuska i jego gabinet jako nieprzydatnych, a wręcz szkodliwych. Nic nie wskazuje na to, że Donald Tusk coś zrozumie i się zmieni. Dlatego musi odejść.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/738385-tusk-i-jego-filozofia-rzadzenia-to-kompletny-anachronizm
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.