Wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz poinformował, że obiekt, który spadł pod Osinami w powiecie łukowskim, to rosyjski dron. Jak podkreślił, jest to prowokacja Federacji Rosyjskiej, do której doszło w szczególnym momencie, kiedy trwają dyskusje o pokoju.
Mamy do czynienia z prowokacją Federacji Rosyjskiej, z rosyjskim dronem. Mamy do czynienia w szczególnym momencie, kiedy trwają dyskusje o pokoju, kiedy jest nadzieja na to, że ta wojna (…) ma szansę się zakończyć. Rosja po raz kolejny prowokuje
— powiedział szef MON podczas konferencji w Warszawie.
Poinformował, że odbył odprawę z najważniejszymi dowódcami.
Rozmawialiśmy ze wszystkimi służbami. Takie odprawy trwają w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji, w Ministerstwie Obrony Narodowej. Jest współdziałanie wszystkich służb państwa ABW, SKW, Żandarmerii Wojskowej, policji, która pierwsza podjęła interwencję. Wszystkich naszych sojuszników, którzy też są na bieżąco informowani
— wymienił.
Zapewnił, że MON jest też w kontakcie z szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego Sławomirem Cenckiewiczem, a także z premierem i MSZ. Dodał, że wicepremier Radosław Sikorski podejmie odpowiednie kroki dyplomatyczne.
Wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz przekazał, że w związku z incydentem pod Osinami, gdzie spadł rosyjski dron, zobowiązał Dowódcę Operacyjnego do przygotowania całościowego raportu dotyczącego rosyjskiej prowokacji i zaleceń, które wynikają z tej sytuacji.
Kosiniak-Kamysz chce raportu dot. rosyjskiej prowokacji
Wicepremier poinformował, że „postawił zadanie przed Dowódcą Operacyjnym (gen. Maciejem Kliszem - przyp. PAP) przygotowania całościowego raportu dotyczącego dzisiejszej rosyjskiej prowokacji i zaleceń, które wynikają z tej sytuacji”.
Szef MON wskazał, że w państwach NATO i sojuszników Polski dochodzi do sytuacji „o charakterze dronowym”.
Ośmiokrotnie naruszona przestrzeń powietrzna i ataki prowokacyjne dronowe na terytorium Mołdawii, trzykrotnie na terytorium Rumunii, trzykrotnie na terytorium Litwy, dwukrotnie na terytorium Łotwy, jednokrotnie w Bułgarii. Tym razem ta prowokacja dotyczy Polski
— wyliczał.
Jak mówił, w przeszukiwaniu terenu wokół „lokalizacji szczątków zniszczonego statku bezzałogowego” za pomocą śmigłowca czy dronów zaangażowani są m.in. dowódcy Wojsk Obrony Terytorialnej. Dodał, że w akcję zaangażowany jest też przedstawiciel Sztabu Generalnego WP i „Dowódca Generalny, który desygnuje wszystkie siły i środki”.
Kosiniak-Kamysz zaapelował też o korzystanie ze zweryfikowanych, prawdziwych źródeł informacji, na przykład - jak dodał - pochodzących z MON.
Posługiwanie się prawdziwymi informacjami, nie fake newsami, jest ważne z uwagi na odporność społeczną. Ta prowokacja ma na celu również zasianie niepewności i dezinformację, dlatego tym bardziej warto wsłuchać się w komunikaty, które są potwierdzone i są związane z rzeczywistością, a nie z inspiracją, prowokacją czy dezinformacją
— podkreślił.
Jak do tego doszło?
Zapytany, jak to się stało, że taki dron może przedostać się na nasze terytorium praktycznie niezauważony, odparł, że „była informacja bardzo precyzyjna, że systemy radiolokacyjne, te, które posiadamy, nie wykryły naruszenia przestrzeni powietrznej”.
Jak zaznaczył, badane były trzy wersje: drona, która wlatuje; drona, który jest dronem sabotażowym oraz drona, który może być dronem przemytniczym.
„Wszystko wskazuje na to, że jest to dron prowokacyjny ze strony Federacji Rosyjskiej
— powiedział wicepremier.
Choć, jak dodał, „te pozostałe hipotezy będą wyjaśniane przez prokuraturę i pełne wyjaśnienie tej sprawy również jest polecone Dowódcy Operacyjnemu”.
Szef MON zwrócił uwagę, że pierwszy raz dochodzi do takiej sytuacji z użyciem drona, choć naruszenia przestrzeni powietrznej wcześniej już miały miejsce na polskim terytorium.
Pokazuje to, że strategia Rosji w momencie kluczowym, w momencie, kiedy jest dyskusja o pokoju, w momencie, kiedy prezydent USA Donald Trump czyni wszystko, żeby do tego pokoju doprowadzić, a jest otwartość Ukrainy, żeby ten pokój zawrzeć, strategia prowokacyjna i wojna hybrydowa trwa
— ocenił szef MON.
Co wiemy?
Obecny na konferencji zastępca Dowódcy Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych gen. dyw. pil. Dariusz Malinowski dopytywany, czy można coś więcej powiedzieć o odnalezionym obiekcie, odparł: „Na pewno wiemy, że jest to silnik dostępny na wszystkich rynkach, Made in China. Na pewno wiemy, że znajdowały się na pokładzie pewne systemy, które też są dostępne. I na pewno też wiemy, że ten ładunek, który był na pokładzie, nie był dużym ładunkiem. To nie była na pewno głowica bojowa”.
W jego ocenie, „wiele rzeczy wskazuje na to, że jednak był wabik”.
Ale stuprocentowej pewności jeszcze do tej pory nie ma
— dodał.
Wabik - dron bez głowicy?
Wcześniej źródło PAP zbliżone do resortu obrony przekazało, że obiekt, który w nocy z wtorku na środę spadł i eksplodował pod Osinami w woj. lubelskim, to dron wojskowy, najprawdopodobniej tzw. wabik, pozbawiony głowicy bojowej, zwierający jedynie niewielką ilość materiałów wybuchowych.
CZYTAJ TAKŻE:
as/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/738237-szef-mon-mamy-do-czynienia-z-rosyjska-prowokacja
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.