Tak słabego rządu w III RP dotąd nie było. Donald Tusk każdą kolejną wypowiedzią potwierdza, że jest premierem społecznie bezkontaktowym, a przy tym decyzyjnie wysokozależnym zewnętrznie. Gigantyczna afera z KPO powinna ten blamaż raz na zawsze zakończyć. I choć huczy o niej nawet międzynarodowa prasa, premier zrzuca winę na PiS, a minister sprawiedliwości uznaje za „drobiazg”.
Jachty, łódki, domki pływające, solaria, baseny, sauny – długo można by wyliczać „innowacje”, które uznano za niezbędne dla budowania odporności dla branży HoReCa (hotelarstwo i gastronomia) i na które przeznaczono 1,2 mld zł. Sposób przyznawania środków zbulwersował opinię publiczną, a internauci i dziennikarze nie przestają znajdować szokujących przypadków. Kryteria są szokujące. Po roku beneficjent może zakupiony jacht czy inny sprzęt dowolnie sprzedać. Okazuje się, że pieniądze trafiły w dużej części do ludzi związanych z władzą i sięgali po nie nawet najbogatsi.
Od 18 miesięcy w zawłaszczonej siłą Prokuraturze Krajowej nie ma dyrektora departamentu przestępczości zorganizowanej. Minister Sprawiedliwości wprawdzie rzucił coś wczoraj o przekazaniu sprawy do Prokuratury Europejskiej, ale dzisiaj już stwierdził, że nie ma żadnej afery, że to „drobiazg”. Charakterystyczne dla rządów Donalda Tuska jest to, że przekręciarze czują się bezkarni. Przypominają się słowa Sławomira Siwego ze Związku Zawodowego Celników, który w 2017 roku ujawnił, że „nie można było ruszać paliw”, a mafie paliwowe i VATowskie hulały bezkarnie do woli, a pieniędzy na programy prospołeczne nie było. Wracamy w to samo miejsce. Sprawa z KPO jest tym bardziej niepokojąca, że Bruksela nie przekazała jeszcze Polsce środków, które rząd wypłaca przedsiębiorcom. Oznacza to, że muszą one płynąć z budżetu państwa i to w sytuacji, gdy deficyt budżetowy przekroczył 2 biliony złotych.
Co na to wszystko premier? Odpowiada równie buńczucznie, co niemądrze. „100 proc. odpowiedzialności za kłopoty z wydatkowaniem pieniędzy europejskich ponosi PiS” – stwierdził dzisiaj i konsekwentnie w tę narrację brnie. Właściwie nie ma sprawy, której by z nie był w stanie połączyć z obwinianiem Prawa i Sprawiedliwości, co wygląda mocno obsesyjnie.
Robi się groźnie. Ministrem Sprawiedliwości i Prokuratorem Generalnym jest antypisowski pieniacz, wyznawca „demokracji walczącej”, który od lat aż kipi chęcią zemsty na PiS. Ten sam, który pozwał Polskę, żądając milion zł odszkodowania za rządy Zjednoczonej Prawicy. Szefem resortów siłowych jest równie zaślepiony wieloletni działacz PO. Z kolei sam Donald Tusk nigdy jeszcze nie był tak słaby jak teraz. Pogrążony we frustracji, siecze na oślep. Im bardziej grzęźnie, tym mocniej atakuje. Trudno o bardziej przyjazną sytuację dla wroga. Kolejny raz okazuje się, że Polski nie trzeba podbijać. Wystarczy zainstalować w niej Tuska. Nie minęły dwa lata, a po dobrze prosperującym, liczącym się na arenie międzynarodowej, rozwijającym się gospodarczo kraju z perspektywami, nie ma już śladu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/737583-jak-nazwac-kraj-w-ktorym-pg-lekcewazy-rzadowe-afery
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.