„Rządzący będą się bronić, twierdząc, że to przedsiębiorcy złożyli takie wnioski. Jeśli tak, to powinno się ponownie otworzyć rekrutację i poczekać na lepsze wnioski, a nie wydać pieniądze podatników na głupoty” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl europoseł PiS Piotr Müller. Były minister w KPRM zwraca uwagę, że blokowanie środków z KPO przez Komisję Europejską miało nie tylko posłużyć do zmiany władzy w Polsce, ale także do zadbania o to, aby to obecna władza miała kontrolę nad ich przyznawaniem. „Dlatego skierowałem do OLAF-u pismo o przeprowadzenie odpowiedniej kontroli wydatkowania tych funduszy” - dodaje nasz rozmówca.
CZYTAJ TAKŻE: Prezes PiS o aferze KPO. Przypomniał atak prezesa NIK na PFR. „Fundamentem kampanii obecnej władzy było kłamstwo”
Portal wPolityce.pl: Uruchomienie KPO miało być olbrzymim sukcesem obozu władzy Donalda Tuska, choć żadnych wymaganych przez Komisję Europejską ustaw o praworządności nie uchwalono. Wierzy pan, że tak skandaliczny podział tych funduszy wynika z jakiegoś niedopatrzenia, błędu?
Piotr Müller europoseł PiS: Widać to było przez ostatnie miesiące, kiedy były opóźnione konkursy na wiele różnych innych działów, takich jak choćby zdrowie. To, co się stało w przypadku tego konkursu, w którym rozdano środki z KPO na jachty i innego rodzaju luksusowe zakupy pokazuje, jakimi priorytetami ten rząd się kieruje. To jest zorganizowany skok na kasę. Nie wierzę w przypadki, nie wierzę w to, że odbyło się to bez politycznego nadzoru. Ktoś przecież musiał zdecydować, jakie rzeczy mogą być sfinansowane, zaakceptował finalne warunki tego konkursu. Ktoś musiał także nadzorować przyznawanie punktów i wybór najlepszych wniosków. Nie wierzę, że wśród tych wniosków nie było lepszych pomysłów od przedsiębiorców niż zakupy jachtów. A jeżeli ich nie było, to należało przeprowadzić kolejną turę w ramach tego programu.
Premier Tusk zapowiedział osobiste sprawdzanie tych wniosków. Czy chce teraz odbierać przyznane pieniądze przedsiębiorcom, przecież to nie oni tu decydowali, ale urzędnicy?
Rządzący będą się bronić, twierdząc, że to przedsiębiorcy złożyli takie wnioski. Jeżeli wnioski były tak fatalne, to w takiej sytuacji po prostu nie należało wydawać pieniędzy podatników na takie głupoty. Powinno się ponownie otworzyć rekrutację na ten program z tego samego działu i poczekać na lepsze wnioski, a nie wydać pieniądze podatników na głupoty.
Oskarżali rząd Zjednoczonej Prawicy, że w ramach Funduszu Sprawiedliwości rozdysponował środki wśród swoich, ale te zarzuty okazały się kapiszonem. Czy Tusk mierzył własną miarą swoich politycznych przeciwników? Bardzo dotkliwie odczuli to przetrzymywani w aresztach, choćby ks. Michał Olszewski, który wybudował ośrodek pomocy ofiarom przestępstw.
To przecież widać goły okiem. Pokazuje to przykładach przeprosin prezesa Najwyższej Izby Kontroli. Marian Banaś przeprosił pracowników Polskiego Funduszu Rozwoju za posądzenie ich o rzekomą korupcję w dysponowaniu publicznymi środkami. Te przeprosiny ukazały się na oficjalnych stronach NIK-u. Tak jest z wieloma innymi rzeczami, które były w czasach rządów Prawa i Sprawiedliwości, a za które nas atakowano. Później te zarzuty okazywały się bezpodstawne. Dzisiaj mamy za to do czynienia z sytuacją całkowicie odmienną, rzeczami nieodpowiednimi, bo pieniądze z naszych podatków zostały przeznaczone na jakieś absurdalne projekty. Na domiar złego, część z tych funduszy trafiła do osób, które są jakoś powiązane z politykami Platformy Obywatelskiej. Wszyscy to teraz skrupulatnie analizują i powoli wychodzą na jaw te powiązania, czy to z posłami Platformy Obywatelskiej, czy też z innymi politykami partii koalicyjnych.
Czy Donald Tusk wykorzysta ten skandal do osłabienia Szymona Hołowni i jego partii?
To jest bardzo ciekawa sytuacja, bo trzeba pamiętać, że w dużej mierze część tych środków z różnych programów nie jest przydzielana wprost przez Ministerstwo Funduszy, którym kieruje minister Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz z Polski 2050, ale przez agencje, które się w tym specjalizują. W nich właśnie zasiadają nominaci z różnych stron koalicyjnej sceny politycznej. Oczywiście Donald Tusk będzie próbował wykorzystać ten temat, aby uderzyć bezpośrednio w Szymona Hołownię i minister Pełczyńską-Nałęcz. Okazuje się jednak, że nadzór nad częścią działań dotyczącą tych środków sprawował Jacek Karnowski, powiązany swoją drogą z Rafałem Trzaskowskim. Niewykluczone, że Tusk spróbuje także uderzyć w osoby, które do tej pory były w kontrze do niego.
Donald Tuska umyje ręce i zrzuci winę na innych?
System rozdysponowania tych środków jest aprobowany przez rząd. Premier ponosi tu osobistą odpowiedzialność za to, że ten system tak funkcjonuje. Wystarczyło, że przypilnowałby tych spraw jako premier i je nadzorował. Trzeba było weryfikować to, jak resorty postępują ze środkami tak poważnej wielkości, a nie zajmować się politycznymi gierkami. Niestety premier przez ostatnie półtora roku właśnie takimi grami się zajmował.
Czy wstrzymywanie wypłaty KPO przez KE miało tylko umożliwić obalenie rządu Zjednoczonej Prawicy? A może chodziło też o to, aby te pieniądze zaczekały na „swoich” ludzi?
Oczywiście, że tak i stawiam tu podwójną tezę. Z jednej strony było to narzędzie polityczne, które miało posłużyć do zmiany rządu w Polsce, przyznała to wprost Ursula von der Leyen. Mówił o tym wyraźnie także Rafał Trzaskowski, który nie krył, że poprosili Brukselę o zamrożenie tych środków, by dokonać zmiany rządu w Polsce. Z drugiej zaś strony chodziło także o to, żeby na koniec tej operacji móc sterować tym procesem, na przykład w zakresie poszczególnych technologii. Myślę, że niebawem poznamy także szczegóły tego, na co idą środki z NCBR-u w ramach KPO, czy też z innych instytucji. Wtedy będzie widać, że ich beneficjentami w wielu miejscach są firmy zachodnie, a nie polskie, które mogłyby się dzięki nim odpowiednio rozwijać. Widzimy to już w różnego rodzaju konkursach dotyczących informatyzacji. Polskie firmy nie mają szans na wygranie tych konkursów ze względu na bardzo na trudne kryteria. W ten sposób tracimy szansę na wzrost naszej konkurencyjności, zamiast ją podnosić dzięki unijnym środkom.
Czy wstrzymywanie Polsce środków z KPO i wypłata tych funduszy kilka lat po pandemii nie jest właściwie musztardą po obiedzie? Firmy, które w tym czasie upadły już o nie zawnioskują.
Ta pomoc jest udzielana bardzo późno. Widząc działania blokujące Brukseli, rząd PiS uruchomił polskie środki w ramach PFR-U. Chodzi o Tarczę Finansową i Tarczę Antykryzysową, które zaczęły funkcjonować dosłownie kilka tygodni po rozpoczęciu covidu. Unijne fundusze były potrzebne właśnie wtedy, ale niestety celowo je blokowano przez kilka lat. Dziś zasadność kierowania tych środków - przynajmniej do niektórych branż i w taki sposób – trzeba było przemyśleć, bo te plany mogły się zdezaktualizować. Jasno trzeba powiedzieć, że te fundusze pochodzą z pieniędzy podatników, to nie są jakieś darmowe pieniądze. O każdą publiczną złotówkę trzeba dbać. Dlatego skierowałem do OLAF-u (Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych – przyp . red.) pismo o przeprowadzenie odpowiedniej kontroli wydatkowania tych funduszy.
Dziękuję za rozmowę.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/737318-muller-skandal-z-kpo-tusk-wykorzysta-tez-do-gry-w-koalicji
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.