Nawet zmienianie słomy w butach trzy razy dziennie nie czyni z jej użytkownika dżentelmena, tylko czyni chamusia ze świeżą słomą.
Jest prawie pewne, że oni będą chcieli „zrobić bydło” podczas zaprzysiężenia prezydenta Karola Nawrockiego przed Zgromadzeniem Narodowym. Oni, czyli duża grupa posłów Koalicji 13 Grudnia. Tych, którzy orzekli, że nadszedł czas, aby „napie…lać pisowców”, skoro w rządzie znaleźli się Marcin Kierwiński, Waldemar Żurek i Jakub Rutnicki. „Robienie bydła” to jest kod kulturowy zgrai atakującej Karola Nawrockiego od kilku miesięcy i niewiele można na to poradzić.
Sam Donald Tusk tylko udaje, że ma inny kod kulturowy, ale przecież jego wpis na platformie X: „Nie wiem, skąd tyle wrzawy wokół działań ministra Żurka. Przecież to dopiero rozgrzewka” to w istocie ta sama mentalność. To zagrzewanie do brutalności i ślepego odwetu. A jeśli na sejmowej sali będzie „robienie bydła”, nikt by się pewnie nie zdziwił, gdyby Tusk przyjął to z charakterystycznym dla siebie rechocikiem. Oni od lat słyną z tego, że z dużym zadowoleniem demonstrują swoje nieokrzesanie. Demonstrują też typowe dla żulii nakręcanie się, gdy tylko jest okazja, żeby na kogoś naskoczyć.
Mamy do czynienia z postępującym chamieniem ludzi, którzy kiedyś stwarzali pozory jakiej takiej ogłady (choć może to było tylko złudzenie). Żenującymi przykładami tej przemiany są tacy politycy, jak Bartosz Arłukowicz, Tomasz Trela, „bezjajowi” bliźniacy Dariusz Joński i Michał Szczerba czy Witold Zembaczyński. Charakterystyczny jest dla nich kompletny brak wstydu i poczucia obciachu oraz znajdowanie przyjemności w jakimś rodzaju wszetecznego troglodytyzmu.
Skoro Donald Tusk ogłosił „demokrację walczącą” i z brutalności uczynił rozgrzewkę, to nic dziwnego, że musi mieć swoich osiłków (niekoniecznie z wyglądu), częściowo naganianych przez stajnię Romana „Patataja” Giertycha. A „robienie bydła” jest niejako ich zwyczajnym zachowaniem. Oczywiście nawet troglodyci powinni się zdobyć na zademonstrowanie jakiej takiej ogłady podczas tak wyjątkowego wydarzenia jak zaprzysiężenie prezydenta. Tyle tylko, że to są ludzie, którzy chcieli do tego zaprzysiężenia wszelkimi środkami nie dopuścić. Nie udało się, więc „robienie bydła” może być formą rekompensaty.
Ponieważ chodzi o ludzi nieposiadających poczucia honoru, jeśli są gotowi na „robienie bydła”, to będą próbowali. Na sejmowej sali. A w tym czasie w mediach społecznościowych można się spodziewać wycieku wszelakich fekaliów. Ci biedacy nie zdają sobie sprawy, że robiąc z Polski jakieś gorsze Naddniestrze, także sobie przypinają łatkę kulturowego rynsztoka, bo mimo że w wielu krajach występują bardzo ostre podziały polityczne oraz moralne, to w takich momentach jak zaprzysiężenie głowy państwa obowiązuje minimum kindersztuby. Ich nie obowiązuje.
Przekonanie, że „robiąc bydło” można częściowo sobie zrekompensować wyborczą porażkę jest takim sposobem myślenia, w którym trzeba się upaprać, żeby potem to strząsnąć na innych i mieć poczucie oczyszczenia. Ale to, czym się ktoś oblepił nie daje się łatwo strząsnąć, bo jest nie tylko fizyczne, ale przede wszystkim mentalne. Ci ludzie pójdą do teatru czy na koncert i nie będą „robić bydła” (głównie z obawy przed wyśmianiem), ale zaprzysiężenie głowy państwa uważają za coś gorszego, choć jest bardziej wyjątkowe od teatralnych czy operowych premier. No, ale w teatrze obowiązuje pretensjonalność (dobrych manier ci ludzie nie mają nigdzie) udawania „kulturalnej osoby”. W polityce pozory się zrzuca i zostaje naga żenada.
Co najbardziej zabawne i zarazem groteskowe, to fakt, że ci sami ludzie często uważają się za przedstawicieli elity. I nie tylko oceniają innych, ale też wyznaczają standardy i normy. Innym, bo sobie ich wyznaczyć nie są w stanie. Jeśli spełnią się zapowiedzi, 6 sierpnia w Sejmie nie tylko możemy być świadkami „robienia bydła”, ale wręcz może się tam pojawić mentalna rogacizna. Nie ta prawdziwa, bo zwierzaki swój rozum mają i zasad nie przekraczają. Mentalna rogacizna żadnych granic nie zna. Tylko płonne są nadzieje, że „robienie bydła” uderzy w Karola Nawrockiego. To tylko potwierdzi, że nawet zmienianie słomy w butach trzy razy dziennie nie czyni z jej użytkownika dżentelmena, a tym bardziej przedstawiciela elity. Czyni chamusia ze świeżą słomą. Tak w butach, jak w głowie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/736748-podczas-zaprzysiezenia-moze-sie-pojawic-mentalna-rogacizna
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.