„Słyszycie często, że trzeba zakończyć konflikt polityczny w Polsce, że niepotrzebna polaryzacja… To są piękne słowa. Tylko na końcu, wiecie, co się czai za tymi słowami. Kapitulacja. Przed tym złem, które nas zjednoczyło”.
Upiorne słowa.
Wypowiedział je lider rządzącej koalicji, premier polskiego rządu do swoich zwolenników (spotkanie w Pabianicach, 26 lipca, 41 minuta).
Ma tych zwolenników, w świetle wszystkich ostatnich sondaży, wyraźnie mniej niż oponentów wśród obywateli Rzeczpospolitej. Odsetek popierających premiera i jego partię oscyluje wokół 24-30 procent. Ale na czele tej mniejszości i jej koalicjantów, z których część jakby zaczynała się wahać, premier deklaruje kontynuację wojny ze złem.
Umiejscawia to zło w pozostałej części współobywateli. Nazywa ich – w tym samym przemówieniu – „idiotami, albo zdrajcami”. Wypowiada wojnę tym, którzy chcą zakończyć lub bodaj załagodzić wyjątkową i szkodliwą dla wspólnoty ostrość konfliktu wewnętrznego. Nie program pozytywny, jakaś konkretna oferta dobra, które można by budować razem, jeśli nie ze wszystkimi, to bodaj z wyraźną większością współobywateli, tylko zło jest i ma pozostać jedynym spoiwem tej formacji. Zło, którym są inni, ostatecznie wszyscy inni, wszyscy myślący inaczej niż podaje przekaz dnia premiera.
Tylko w imię walki z tym złem, walki przeciwko jakimkolwiek nadziejom na zmniejszenie tragicznej w skutkach polaryzacji politycznej w naszym społeczeństwie, można uzasadnić nominację na ministra sprawiedliwości kogoś takiego jak sędzia Żurek. Przypomnijmy, człowiek, który zebrał rekordową ilość 64 zarzuty dyscyplinarne pod rządami poprzedniej władzy i procesuje się z państwem polskim o zadośćuczynienie za to, co uznaje za swoją krzywdę, będzie teraz reprezentował to państwo w owym sporze: jako nowy minister i prokurator generalny. Jeśli zarzuty dyscyplinarne, lub choćby ich część, choćby jeden, był słuszny – to przecież taki sędzia nie powinien stanąć na czele organu państwowego odpowiadającego za wymierzanie sprawiedliwości. Jeśli wszystkie były niesłuszne, to niestety także nie powinien otrzymać nominacji na ministra i prokuratora generalnego: ma bowiem osobiste powody do zemsty, albo – mówiąc delikatniej – do wyjścia poza postawę bezstronnego sędziego w sporach prawnych z przedstawicielami i zwolennikami poprzedniej władzy. Został jednak wybrany przez premiera właśnie dlatego. Właśnie dlatego, że gwarantuje wzmocnienie polaryzacji. Ma wywołać widmo krwawego odwetu, kiedy tylko pojawiłaby się perspektywa powrotu do władzy tych, których teraz sędzia Żurek jako prokurator generalny ma ścigać – z „ponadstandardowym” zaangażowaniem osobistym. Polityka „wojny totalnej ze złem”, czyli z opozycją, ma nas zamknąć w błędnym kole nienawiści i odwetu. Mają się dać zamknąć w tym kręgu także ci, którzy już tego nie chcą, zaczynają się wahać.
„Za dużo jest różnorodności opinii” - powiedział w trakcie samego pabianickiego spotkania premier o swoich koalicjantach. Opinia może być tylko jedna: wojna z tak generalnie zdefiniowanym „złem”, wszystkimi metodami, aż do wytępienia przeciwnika. Tak się definiuje „walcząca demokracja”. Jest to walka mniejszości, wszelkimi metodami, także „poza konstytucją”, jak to ujął pewien sędziwy prawnik służący ideologii tej wojny, przeciw „niesłusznej” większości, jaka akurat ujawniła się w wyborach prezydenckich. Jest to deklaracja wojny totalnej o usunięcie politycznej alternatywy dla rządów „dobrej” mniejszości, która na zawsze ma pozostać u władzy, uprawniona do wszelkich działań w swej obronie, nazywanej obrona demokracji. To jest demokracja walcząca – ale walcząca przeciw demokracji. Istotą demokracji jest bowiem połączenie rządów większości z gwarancjami możliwości zmiany tych rządów poprzez kolejne wybory i oddania władzy innej, nowej większości.
Najbardziej przerażające i rewelacyjne, to jest odsłaniające sedno postawy grupy, którą cementuje premier, są te słowa: „zjednoczyło nas zło”.
Oczywiście, można je interpretować w taki sposób, że chodzi o wspólną walkę ze złem, którym są inni. Ale można się też zastanowić, czy taki negatywny wspólny mianownik ostatecznie nie jest potwierdzeniem zła samej polityki, na takiej zasadzie uprawianej.
Angielski pisarz, wielki przyjaciel Polski, Gilbert Keith Chesterton, powiedział kiedyś, że „dobry żołnierz walczy nie dlatego, że nienawidzi wroga, który jest przed nim, tylko dlatego, że kocha to, co jest za nim – to, czego broni”.
Polityka polska powinna zwrócić się bardziej w tę stronę. Czy jest coś, co jeszcze wspólnie kochamy? Musimy tego szukać, poszerzać tę przestrzeń, w której widzimy szansę budowania dobra wspólnego.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/736168-zlo-ktore-nas-zjednoczylo-czyli-wspolnota-premiera
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.