Karol Wójcicki, autor bloga „Z głową w gwiazdach”, pasjonat i popularyzator astronomii, od długiego czasu przygotowywał się do wyjątkowego - bo związanego z samym kosmosem i nauką, skierowanego raczej do miłośników astronomii - wywiadu z dr. Sławoszem Uznańskim-Wiśniewskim. Polski astronauta miał osobiście wspierać starania blogera. Rozmowa nie doszła do skutku, ponieważ Urząd Miasta Łodzi odwołał ją niemal w ostatniej chwili (choć ten sam urząd zaproponował Wójcickiemu przeprowadzenie wywiadu z astronautą).
Sławosz Uznański-Wiśniewski wraz z małżonką Aleksandrą Uznańską-Wiśniewską pojawił się wczoraj na festiwalu muzycznym Łódź Summer Festival, organizowanym przez Urząd Miasta Łodzi. U boku kosmonauty i nieodłącznej pani poseł ochoczo lansowały się miejskie władze, na czele z samą prezydent Hanną Zdanowską oraz jej zastępcą Adamem Pustelnikiem. Zabrakło jednak miejsca na niesztampowy wywiad, do którego długo przygotowywał się Karol Wójcicki, autor bloga „Z głową w gwiazdach”. Chodziło raczej o naukową stronę misji niż o to, co znamy z chwytliwych nagłówków w mediach i telewizji śniadaniowych. Wójcicki śledził i opisywał całą misję z udziałem Polaka, co więcej samemu Uznańskiemu-Wiśniewskiemu zależało na wywiadzie. Miejskie władze najpierw nie potrafiły wskazać odpowiedniego miejsca do przeprowadzenia takiej rozmowy, później… odwołały ją, gdy popularyzator astronomii był już w drodze do Łodzi.
Trudności od samego początku
Karol Wójcicki dokładnie opisał całą sytuację na facebookowym profilu „Z głową w gwiazdach”.
To BARDZO dziwne siedzieć we własnym samochodzie na fotelu pasażera. Pierwszy raz w życiu to mi się przytrafiło. Ale gdy Maciek usłyszał, że o 10:00 wyruszam z Bieszczad, żeby 6 godzin jechać na wywiad ze Sławoszem do Łodzi, a potem w nocy prosto chcę wrócić do Zakola Wiaru, od razu zaproponował, że mnie w tej podróży wesprze. Ogromnie Macku Ci za to dziękuję!
— napisał wczoraj po południu.
Czy to oznacza, że bloger wrócił z niczym?
W poniedziałek Urząd Miasta Łodzi zaproponował mi możliwość przeprowadzenia wywiadu jeden na jeden ze Sławoszem Uznańskim-Wiśniewskim. Dziś wieczorem Sławosz miał odwiedzić łódzki festiwal muzyczny, a możliwość przeprowadzenia przeze mnie tej rozmowy, miała być formą podziękowania za wydarzenie, które poprowadziłem na okoliczność startu misji Axiom-4 dla mieszkańców Łodzi. Z uwagi na dynamiczną sytuację z powrotem Sławosza do Polski szczegóły tej rozmowy miały być dopinane do ostatniej chwili. Wiedziałem o tym, ale byłem zapewniany, że wszystko jest aktualne
— wspominał.
Wczoraj [w piątek 25 lipca - przyp. red.] pojawiły się spore komplikacje. Okazało się, że nikt tej rozmowy nie zgłosił do Europejskiej Agencji Kosmicznej, która musi zatwierdzać wszelkie tego typu medialne wystąpienia. Pojawiło się ryzyko, że nic z tego nie będzie. Kilkugodzinne negocjacje, w których wsparło mnie wiele życzliwych mi osób i instytucji zakończyły się sukcesem! Późnym popołudniem ESA zatwierdziła możliwość przeprowadzenia rozmowy LIVE ze Sławoszem dziś wieczorem w Łodzi. Do późnych godzin nocnych pracowałem jeszcze nad jej scenariuszem i pytaniami, które przed północą zostały zaakceptowane przez ESA Tu wielkie ukłony w stronę Pani Anny Ambroszkiewicz z ESA za ogromny kredyt zaufania i wyrozumiałość dla nietypowych godzin dopinania projektu. Naprawdę to doceniam!
— dodał popularyzator astronomii.
Władze miasta zwodziły popularyzatora astronomii?
Niestety, to był dopiero początek trudności i najwyraźniej ani starania ESA, ani nawet wsparcie samego Uznańskiego-Wiśniewskiego nie pomogły.
Wszystko wydawało się dopięte na ostatni guzik. Ekscytacja zbliżającą się rozmową nie pozwoliła mi długo spać i od 4:00 byłem na nogach. Poprawiłem jeszcze trochę pytania, pospiesznie zjadłem śniadanie i wyruszyłem z Maćkiem w drogę do Łodzi. Niestety, na tym etapie wciąż nie miałem 100 proc. potwierdzenia gdzie i o której odbędzie się umówiona rozmowa. Pomysł, żebym przeprowadził rozmowę z drugim Polakiem w kosmosie na backstage sceny wielkiego festiwalu muzycznego (przy dźwiękach utworów Dody) był niedorzeczny! Nikt z organizatorów nie wpadł na pomysł, aby zabezpieczyć miejsce na taką rozmowę. Z pomocą przyszłe łódzka Manufaktura, której ogromnie dziękuję.Mimo dopięcia wszystkiego na ostatni guzik, pokonania trudności formalnych, ogarnięcia miejsca rozmowy i rozwiązania problemów technicznych z tym związanych, dojeżdżając do Krakowa dostałem informację, że mojej rozmowy ze Sławoszem nie będzie - w dopiętym dziś rano scenariuszu wydarzenia nie została ona ujęta. Jeśli chcę takiej rozmowy, muszę sobie sam ją dograć. Mało tego. Poinformowano mnie, że tak naprawdę od wielu godzin było wiadomo, że ta rozmowa nie dojdzie do skutku, bo ktoś jej sobie po prostu nie życzył. Pozwólcie, że nie będę więcej szczegółów wyciągał na wierzch - zrobiłoby się niezłe bagno z tego.
— czytamy dalej.
Byłem w bezpośrednim kontakcie ze Sławoszem. Dziś miał on pierwszy zasłużony dzień wolny. i choć zapewniano mnie, że Sławosz ma mnie w swoich planach, a dziś sam potwierdził mi, że wspierał moje starania o wywiad w ESA, to nagle wszystko się posypało. Niestety trochę też ja sam… Od kilkudziesięciu godzin z ogromną ekscytacją i energią przygotowywałem dla Was rozmowę inną niż wszystkie. Nie chciałem, żebyście po raz kolejny słuchali o pierogach, eksperymentach, o tym gdzie kto spał i czy w planach jest lot na Księżyc. Było o tym już w Faktach po Faktach, Dzień Dobry TVN, Pytaniu na Śniadanie i wielu innych rozmowach, które w ostatnich dniach przeprowadzili dziennikarze ze Sławoszem w polskich mediach. Rozmowach, które albo są teraz za paywallem, albo przepadły. Ja chciałem w tej rozmowie być głosem Was wszystkich - miłośników astronomii, którzy od początku czerwca z ogromną uwagą i jeszcze większą ekscytacją śledzili każdą sekundę misji - nie tyko wtedy, gdy działo się dużo, ale również wtedy, gdy zostawaliśmy ze zdawkowymi informacjami wyszarpanymi z Twittera. Ludzi, którzy tak tłumnie przybyli na lotnisko, by naukowcowi zgotować powitanie godne gwiazdy rocka!
— podkreślił Karol Wójcicki, który relacjonował powitanie Uznańskiego-Wiśniewskiego na warszawskim lotnisku.
Chciałem zapytać Sławosza o rzeczy, które może niekoniecznie zaciekawią codziennego widza telewizji śniadaniowej, ale o których z wypiekami na twarzy będą słuchać fani kosmosu. Zajrzeć za kulisy misji, dowiedzieć się więcej o technikaliach i lepiej zrozumieć, jak to jest sięgnąć gwiazd. Dosłownie. Niestety, na skutek decyzji podejmowanych za moimi plecami, których źródeł i intencji nie jestem w stanie pojąć (i szczerze nie mam już na to siły), nie miałem żadnej pewności, że po przyjeździe do Łodzi będę mógł dla Was przeprowadzić tę rozmowę. Zostałem z tym sam i to niektórych ucieszyło najbardziej. Straciłem do tego projektu serce, a mój entuzjazm przygasł w straszny sposób. Zawróciłem w Bieszczady. Czeka tam na mnie rodzina, przyjaciele i grono wspierających Patronów z którymi jak co roku spotkaliśmy się w Grąziowej. Wszyscy oni bardzo mi kibicowali, rano na samochodzie znalazłem paczkę z jedzeniem i wodą - dobrze mnie znają, sam bym nie ogarnął niczego w ciągu takiego dnia. Wracam do nich z jakimś fajnym wykładem. Pewnie zrobię im podsumowanie misji Sławosza w kosmos, bo w końcu każdego dnia poświęcałem kilka godzin, żeby móc w przyszłości bez końca opowiadać Wam o tej fascynującej podróży Polaka w kosmos. Jutro Sławosz wylatuje do Kolonii, potem rusza prosto do Houston. Szansa przepadła. Bardzo mi z tego powodu przykro.
— podkreślił bloger.
PS. Chciałem przeprosić dodatkowo tych kilka osób, który w czwartek na lotnisku obiecałem, że spróbuję zdobyć podpisy Sławosza na oficjalnym plakacie misji, na klocka lego z ISS czy na starym dyplomie ojca szkolącego się w Dęblinie, który niegdyś podpisał sam generał Hermaszewski. Dopniemy to innym razem
— podsumował, dodając w komentarzu, że ani Polska Agencja Kosmiczna, ani Europejska Agencja Kosmiczna nie zawiniły w tej sytuacji.
POLSA na tym etapie za Sławosza już nie odpowiada. Jego działania koordynuje teraz ESA, bo jest ich astronautą. Pracownicy POLSA wsparli mnie wczoraj przed ESA. A ESA słusznie wymagała dopięcia formalności, o których zapomniał organizator wydarzenia. Znając sytuację poszli mi na rękę i szybko udało się dojść do porozumienia. Pomógł zresztą w tym sam Sławosz
— podkreślił bloger.
Powitanie na łódzkiej ziemi i płacząca Zdanowska
SKANDAL! Miał być naukowy wywiad Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego na żywo z Łodzi ze znanym blogerem obserwowanym przez setki tysięcy osób, który miał popularyzować astronomię, technologię i omawiać kulisy misji. Całość przy wsparciu Europejskiej Agencji Kosmicznej. Brzmi pięknie, ale… wzięli się za to politycy. Najpierw Urząd Miasta Łodzi nie potrafił w całym mieście znaleźć odpowiedniego miejsca, a potem w ostatniej chwili i bez podania powodu wywiad… ODWOŁAŁ! Karol Wójcicki, prowadzący profil „Z głową w gwiazdach”, był już w trakcie 6-godzinnej drogi do Łodzi z której musiał zawrócić. Kilka godzin później okazało się co to był za powód: nasz astronauta pojawił się na miejskim koncercie w otoczeniu nie tylko żony-poseł, ale miejskich władz. Złośliwi mówią, że nawet nie w otoczeniu, a gdzieś w tle za nimi… Wszystko pod czujnym „okiem” kamer, obiektywów i mediów. Podobno nawet miała być obecna sama prezydent Łodzi Hanna Zdanowska, ale łodzianie dobrze wiedzą, że z jej obietnicami i obecnością na umówionych spotkaniach różnie bywa. Czyżby lans polityków z łódzkiej Koalicji Obywatelskiej był ważniejszy niż wkład w rozwój nauki i zainteresowanie nią młodzieży…? Prawie wszystko to co się dzieje od powrotu Uznańskiego-Wiśniewskiego z misji kosmicznej to przykład jak NIE wykorzystywać tego typu wydarzeń do rozwoju zainteresowań dzieci i młodzieży. Taki jest efekt, gdy biorą się za to ci, którzy swój interes kładą na pierwszym miejscu. Jak się okazuje: potrafią nawet zepsuć coś, co już było praktycznie gotowe. Zdjęcia: Z głową w gwiazdach (Facebook), Dziennik Łódzki
— napisała działaczka łódzkiej Konfederacji Klaudia Domagała.
Ja to widziałem, więc wy też musicie. Kosmiczna para razem z wiceprezydentem Łodzi Adamem Pustelnikiem
— dodał internauta Bartosz Pałucki, załączając nagranie, na którym wiceprezydent wita Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego „na łódzkiej ziemi”.
Informację z wpisu Klaudii Domagały można łatwo potwierdzić - na festiwalu pojawiła się prezydent Hanna Zdanowska, lansując się u boku nie tylko gwiazd imprezy, takich jak Doda, ale również Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego.
Kochani, jeszcze nie tak dawno ja osobiście płakałam, kiedy odliczaliśmy, kiedy Sławosz startował tam, wysoko, wysoko. Dzisiaj jest z nami i z tego bardzo, bardzo się cieszymy. Witamy cię w Łodzi!
— zwraca się Zdanowska do astronauty w rolce, którą zamieściła na swoich profilach na Facebooku i Instagramie.
Pani prezydent, bardzo dziękuję, i dobrze jest być w Łodzi. To jest mój pierwszy dzień tak naprawdę, kiedy wróciłem. Nie za długo będę mógł spędzić w Łodzi,bo jutro już wylatuję, ale za kilka tygodni wrócę na pewno na dłużej
— mówi Uznański-Wiśniewski.
O, to wtedy pijemy kawę wszyscy razem! I rozmawiamy o Łodzi.
— cieszy się pani prezydent.
Swoje trzy grosze musiała oczywiście wtrącić poseł Aleksandra Uznańska-Wiśniewska, małżonka astronauty.
Bardzo się cieszymy, że jesteśmy dzisiaj na Łódź Summer Fest. Pozdrawiamy!
— mówi na końcu Uznańska-Wiśniewska.
Panu Karolowi życzymy, aby następnym razem udało się przeprowadzić taką rozmowę. Szkoda wysiłku blogera i szkoda polskiej nauki, którą władze Polski, czy to centralne, czy samorządowe, chcą sprowadzić do chwytliwych nagłówków o tym, jak astronautom smakowały pierogi.
jj/Facebook, X
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/736142-zenada-w-wykonaniu-wladz-lodzi-poszlo-o-wywiad-ze-slawoszem
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.