Po tzw. rekonstrukcji rządu nasuwa się refleksja, że nic w tym dziwnego, iż minister edukacji pozostała na swoim stanowisku. Z perspektywy Donalda Tuska, ale i decydentów z Brukseli, którym zależy na ubezwłasnowolnieniu polskiej oświaty, Barbara Nowacka to jeden z bardziej skutecznych ministrów tego rządu. Realizuje plan dekonstrukcji oświaty metodycznie, z rewolucyjnym zapałem i do tego tak sprytnie, iż nawet jej zagorzali krytycy nie tylko nie nadążają za tempem zmian, ale również nie widzą faktycznych skutków podejmowanych działań. Cel główny – transformacja systemu oświaty - pozostaje skrzętnie zamaskowany.
Rewolucja w polskiej oświacie: Co kryje Reforma26?
Minister przykrywa go nowomową o reformie, nazwanej ostatnio „Reforma26. Kompas Jutra” - nowa szkoła dla nowego pokolenia.
Wprawdzie o tych planach Barbara Nowacka mówi od początku swojego urzędowania i wszystkie dotychczasowe destrukcyjne zmiany są wstępem do rewolucji w edukacji i mają oswajać społeczeństwo z tym, co nadejdzie w 2026 r. – jednak jakby nie wierzymy, że może być jeszcze znacznie gorzej niż jest. I dlatego oraz w tym celu B. Nowacka nadal piastuje swój urząd. Premier wie, że to „dobra ministra”.
To właśnie jej udały się: usunięcie 20% treści z podstawy programowej z 18 przedmiotów, likwidacja prac domowych, likwidacja nauczania historii współczesnej [czyli HiT] i wychowania do życia w rodzinie [bez ewaluacji istniejącego od ponad 20 lat przedmiotu] oraz wprowadzenie na ich miejsce dwóch koni trojańskich – prounijnej i skażonej klimatyzmem edukacji obywatelskiej oraz antyedukacji antyzdrowotnej mającej rozseksualizować dzieci na zachodnią modłę. Dziś już tylko wypisując dziecko – do 25 września – z zajęć tego nadal nieobowiązkowego przedmiotu, możemy je uchronić przed demoralizacją i deprawacją. Do tego nawet 2 wyroki TK nie powstrzymały Barbary Nowackiej od rozpętania afery z lekcjami religii. Bez żenady, z naruszeniem międzynarodowej umowy konkordatowej, zlikwidowała 50% godzin lekcyjnych religii. Teraz podejmuje kolejne dyskryminacyjne praktyki, narzucając lokowanie lekcji na pierwszej lub ostatniej godzinie oraz blokując wliczanie oceny do średniej na końcu roku. Oj, właściwy człowiek na właściwym stanowisku!
Deforma oświatowa
Premier wie, że zapowiadana rewolucja oświatowa, czyli oddanie suwerenności polskiej szkoły pod zarząd z Brukseli w ramach Europejskiego obszaru edukacji może udać się właśnie dzięki niej i lewicowej ekipie w gmachu na Szucha. Im najbardziej na tym zależy. Neomarksistowska prounijna edukacja na wszystkich poziomach ma być gwarantem opanowania serc i wyprania mózgów kolejnych pokoleń polskich dzieci. Krok po kroku, metodycznie głowni decydenci zbliżają się do tego celu. A my nadal nie wierzymy?
Zagrożenie, jakim jest deforma oświatowa, oddala się i niknie. Jest świadomie ukrywane za mnogością pozornie chaotycznych działań, cząstkowych planów, z których następnie wycofuje się MEN – jak zmiany w zakresie zatrudniania nauczycieli przedszkolnych - nie dokończonych raz rozpoczętych wątków – jak finansowanie edukacji domowej i zmiany w funkcjonowaniu szkól niepublicznych. Od kwestii kluczowych uwagę odwraca melanż zaostrzeń i poluzowań, mrugnięć do rodziców i przede wszystkim uczniów [rzecznicy ich praw na sztandarze!], a następnie pozornego ich dyscyplinowania [kwestia nieobecności w szkole], by zapamiętali, kto rozdaje karty na oświatowym stoliku.
Wakacyjne konsultacje: MEN unika debaty?
Tymczasem za tą rozpiętą zasłoną pozornych aktywności i medialnych wrzutek rewolucyjne zmiany w oświacie przyspieszyły natychmiast po … rozpoczęciu wakacji. Kończą pracę zespoły programowe składające się z ponad 200 specjalistów, które działają pod egidą Instytutu Badań Edukacyjnych i bacznym spojrzeniem Katarzyny Lubnauer. Po znacznym ograniczeniu ich niezależności odpowiednimi szkoleniami oraz umowami lojalnościowymi, które zobowiązują wszystkich do milczenia na temat szczegółów opracowywanej rewolty, stworzyli owiane tajemnicą [dla opinii społecznej] podstawy programowe. „Wstępne projekty podstaw programowych” weszły już w fazę recenzji wewnętrznych. Po poprawkach – mają być przekazane do MEN i dopiero po kolejnym zaopiniowaniu ujawnione społeczeństwu. Czy ministerstwo ponownie zastosuje zabieg z 31 października 2024 r., gdy na konsultacje publiczne dotyczące nowych przedmiotów: edukacji zdrowotnej i obywatelskiej przeznaczyło – po odliczeniu świąt – 18 dni?
Wedle informacji skąpo udzielanych przez MEN i IBE w języku entuzjastycznej nowomowy, zespoły powołane do reformy programowej bazowały na dziwnym tworze zwanym Profilem absolwenta. Ten raport, konstrukt czy może fantasmagoria oświatowa powstała w ubiegłym roku w IBE i została powszechnie skrytykowana przez niezależnych ekspertów oświatowych. Warto tu przywołać choćby Admonicję dr D. Dziamskiej [Pracownia Pedagogiczna im. prof. Ryszarda Więckowskiego] oraz M. Gudro-Chomickiej [Stowarzyszenie Ambasadorów Dzieci i Młodzieży], skierowaną do dyrektora IBE „jako obywatelskie upomnienie i wołanie o szacunek do godności osobowej nauczycieli, dzieci i młodzieży” oraz krytyczną ocenę dr Artura Góreckiego, która stanowi oś opinii przekazanej przez Koalicję na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły. Powszechnie skrytykowany Profil absolwenta wyparł „osobę ucznia” – to dostrzegli wszyscy. Dostrzegli także w Raporcie „Profil absolwentki i absolwenta. Droga do zmian w edukacji” inkluzyjny język i narzędzia stosowane w ideologicznej edukacji włączającej, jak np. ocena funkcjonalna i projektowanie uniwersalne. Edukacja włączająca to sztandarowy unijny projekt edukacyjny, który równość przedkłada nad rozwój osobowy ucznia, a szkołę z placówki uczącej zmienia w świetlicę opiekuńczo-terapeutyczną. I taka w założeniu ma być polska szkoła przyszłości według rewolucjonistów z MEN.
Okazuje się, że – bez żadnego umocowania prawnego! - ów profil [model? gorset] formatujący przyszłego absolwenta został narzucony jako główny punkt odniesienia dla wszystkich przedmiotów nauczania w ramach nowej podstawy programowej. Warto zapytać o podstawy prawne takiego rozwiązania. O status dokumentu, który staje się nadrzędny dla rozwiązań rzutujących na cały system oświaty.
O tym, że jest tak w istocie, można się dowiedzieć z projektu ustawy o zmianie ustawy Prawo oświatowe oraz niektórych innych ustaw, która właśnie teraz - podczas wakacji - została poddana konsultacjom. Trwają do 29 lipca. Projekt tej jednej ustawy zmienia kluczowe dokumenty oświatowe i tworzy konieczną bazę legislacyjną wprowadzanej rewolucji w oświacie.
Szkoła bez wiedzy
Czy na podstawie projektu można wnioskować o istocie zmian, nie znając jeszcze podstaw programowych? Czy potrafimy rozszyfrować znaczenia ukryte w modnych hasłach o transformacji cyfrowej, profilu absolwenta, kompetencjach i sprawczości ucznia? Co maskuje wata słowna oklejająca medialny przekaz generowany przez MEN oraz Instytut Badań Edukacyjnych? Czym ma być faktycznie „Reforma26. Kompas Jutra” - nowa szkoła dla nowego pokolenia ?
Na stronie MEN zamieszczano przez długi czas bardzo ogólne informacje na temat reformy. Wynikało z nich odejście od zapisów dotyczących konkretnych wymagań na rzecz: „Mniej szczegółów do zapamiętania, więcej kompetencji kluczowych /Więcej zajęć praktycznych i projektowych[…] ”. Ale w projekcie ustawy nie jest to już zakamuflowane, wprost ukazany jest cel – szkoła odchodząca od WIEDZY! Z podstawy programowej ma zniknąć obowiązkowość oraz treści nauczania – kluczowe filary i sens istnienia szkoły, która uczy. Zamiast dotychczasowych zapisów: „obowiązkowe zestawy celów kształcenia i treści nauczania, w tym umiejętności”, pojawiają się dość enigmatyczne wymagania: „zestaw celów nauczania”, „oczekiwane efekty uczenia się”, oraz „wymagania w zakresie doświadczeń edukacyjnych”.
Warto przeczytać cytat z 1.07 ze strony MEN, opisujący skalę zmian ustawowych: „projekt ustawy o zmianie ustawy – Prawo oświatowe oraz niektórych innych ustaw przewiduje zmiany w zakresie definicji podstawy programowej wychowania przedszkolnego i podstawy kształcenia ogólnego, definicji programów nauczania z zakresie kształcenia ogólnego, definicji egzaminu ósmoklasisty i egzaminu maturalnego, a także definicję ramowego planu nauczania. Konsekwencją tych zmian są również liczne zmiany przepisach ustawy – Prawo oświatowe oraz przepisach ustawy o systemie oświaty, odwołujących się do podstawy programowej, w szczególności w przepisach dotyczących oceniania, klasyfikowania i promowania uczniów oraz przeprowadzania egzaminów”.
Karty zostały odkryte, ale czy ktoś to zauważył?
Przygotowania do reformy weszły w bardzo istotną fazę zmian prawa. „Konsultacje” przeprowadzone podczas wakacji wskazują na intencje B. Nowackiej – unikanie merytorycznej debaty oraz konfrontacji z opinią publiczną. Jeśli zlekceważymy ten moment, jeśli po wakacjach ustawa przemknie się przez komisje sejmowe bez należnej uwagi, jeśli nie zostanie obnażony i odrzucony główny zamiar MEN, to otwarta zostanie droga do przeprowadzenia transformacji, która całkowicie zmieni paradygmat szkoły. Wówczas już tylko krok do utraty suwerenności oświaty na rzecz organów decyzyjnych ulokowanych poza granicami Polski, czyli do przejęcia polskiej szkoły przez Europejski obszar edukacji. Wskazuje na to wzrastający wpływ instytucji unijnych oraz ONZ i UNICEF na funkcjonowanie oświaty w Polsce. Potwierdza zaś kolejna istotna zmiana zaproponowana w omawianej ustawie. Jest nią nadanie nadmiernie rozległych uprawnień Fundacji Rozwoju Systemu Edukacji [FRSE], specjalizującej się w Erasmusie, e-Twinningu i innych unijnych projektach o gigantycznych budżetach. Transfer olbrzymich środków finansowych na programy i szkolenia realizowane poza polskim systemem oświaty dla polskich uczniów i z udziałem polskich nauczycieli od dawna powinien być przedmiotem większego zainteresowania i czujności. Możliwość „wykonywania zadań z zakresu oświaty i wychowania”, jaką ma otrzymać Fundacja, jest wielce niepokojąca. Takie prerogatywy na pewno rozszerzą skalę oddziaływania unijnych programów i metod na polską oświatę i znacznie wzmocnią rolę tej instytucji, czyniąc z niej alter-ego MEN, a może nawet je kiedyś zastępując.
Do tych zmian nie wolno dopuścić
Nie wolno dopuścić do wszystkich tych zmian, jeśli chcemy zachować suwerenność oświatową i ocalić szkołę jako placówkę, której celem jest przekazywanie wiedzy, a nie pogrążanie uczniów w iluzji dobrostanu bez nauki i wymagań!
Konieczna jest ogólnonarodowa debata o polskiej szkole dla przyszłych pokoleń Polaków i staranne wypracowanie wieloletniego programu działań, który będzie miał na celu polską rację stanu.
Lewicowa rewolucja w oświacie nazwana Reformą26. Kompas Jutra – takiego celu sobie nie stawia, a wręcz jest z nim sprzeczna.
Hanna Dobrowolska - Ekspert oświatowy, Ruch Ochrony Szkoły/ Koalicja na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/735951-drugie-dno-reformy-oswiatowej-barbary-nowackiej
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.