„Jeden wart więcej niż dziesięć tysięcy, jeśli jest najlepszy” - powiedział Arystoteles. Rozciągając tę maksymę na nasz ludzki świat, grecki mędrzec chciał podkreślić, że osoby o najwyższej jakości intelektu przewyższają nieograniczone tysiące ludzi przeciętnych.
Nie mam zamiaru bawić się w kotka i myszkę. I powiem od razu. Dla mnie osobiście taką osobą – tym „najlepszym” - jest prof. Radosław Markowski. Znany, ceniony i lubiany powszechnie przez media socjolog. W swoich wnikliwych badaniach poruszający się na jakże frapującej cienkiej linii nauk społecznych i polityki. Z pewnością jest gwiazdą najwyższego blasku w polskim środowisku socjologów i politologów. A to niełatwe w świecie elit.
Nic więc dziwnego, że ledwie na palcach jednej ręki mogę doliczyć się postaci tej rangi, co prof. Markowski w innych, nośnych dla opinii publicznej dziedzinach. No, może za wyjątkiem świata prawniczego, który pod tym względem stał się wyjątkowo obfitym źródłem. Ostatnio wystrzeliło z niego niczym z gejzera kilka doskonałych postaci. Ze względu na brak miejsca dziś poprzestanę na przypomnieniu prawdziwych tytanów prawa z tytułami profesorów, okupujących podium (nie chcąc prowokować zadrażnień czy ewentualnych reklamacji, wymienię ich w kolejności alfabetycznej – JJ): Adam Bodnar, Marek Safian i Andrzej Zoll.
Dla Arystotelesa, z czym trudno się nie zgodzić, rzeczą oczywistą jest, że tak doskonałe pod względem umysłu jednostki jak te kilka do tej pory wymienionych – uosabiające zarazem najwyższe dobro – winny być przewodnikami dla setek tysięcy innych ludzi. Dla mnie jednak niekwestionowanym luminarzem pozostaje prof. Radosław Markowski.
Tylko prawdziwy wirtuoz intelektu jest w stanie chcieć jako badacz społeczny dowiedzieć się, jak w wyborze na prezydenta głosowali okoliczni mieszkańcy, pozostający w zasięgu jego obwodowej komisji wyborczej. Dokładniej, jacy sąsiedzi poparli „Karola Nawrockiego, fatalnego kandydata na prezydenta”?
Wprawdzie na razie nie ujawnił, jaki użytek z tej wiedzy zrobi, ale możemy być pewni, że skutki tego badania będą podobnie zbożne, jak te z jesieni sprzed dwóch lat, o których sam wtedy opowiadał.
W moim domu na dwóch przyjęciach posprawdzałem wszystkim portfele i wszystkich, którzy mieli w nich kartę Vitay (tożsamą ze stacją Orlenu reprezentującą PiS –. JJ) wyrzuciłem z domu
— mówił profesor.
Pewne praktyczne posunięcia są jednakże poza bezpośrednią możliwością prof. Radosława Markowskiego, aby osobiście zdołał przekuć je w realność. Wówczas bliżej nierozpoznane zakamarki jego umysłu podpowiadają mu znakomite rozwiązania. Do takich pomysłów należy odtworzenie formacji policyjno-militarnej z czasów PRL – Zorganizowanych Oddziałów Milicji Obywatelskiej, popularnie nazywanych ZOMO. W Polsce Ludowej uzbrojone po zęby ZOMO znane były z brutalnego pacyfikowania buntów społecznych, podejmowanych przeciwko komunistycznej władzy. Dziś – podczas rządów demokracji liberalnej działania policji ograniczają jakieś przepisy, które „policji wiążą ręce”. Toteż – wedle subtelnej sugestii prof. Radosława Markowskiego - przywracaniem porządku społecznego mogłyby zająć się oddziały, które zapewne działały – jak starsze pokolenia znają z doświadczenia – radykalnie i skutecznie.
Prof. Radosław Markowski prawdopodobnie mógłby sprawdzać, ilu warchołów i nacjonalistów byłoby lekko rannych, a ilu ciężko pobitych. Tym samym otworzyłby nowe pole dla badań społecznych.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/735144-prof-markowski-odkrywa-pola-do-nowych-badan
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.