Muzeum Gdańska zaprezentowało wystawę pt. „Nasi chłopcy. Mieszkańcy Pomorza Gdańskiego w armii III Rzeszy”, która - jak sama nazwa wskazuje - opowiada o mieszkańcach Pomorza walczących w II wojnie światowej po stronie Niemców. Sprawa ta wywołała zupełnie zrozumiałe oburzenie i ogromny sprzeciw Polaków. Teraz muzeum wydało kuriozalne oświadczenie, w którym próbuje się wybielać. Nie brzmi ono jednak zbyt przekonywująco.
Rzecznik Muzeum Gdańska dr Andrzej Gierszewski wysłał PAP oświadczenie, w którym próbuje wmawiać Polakom, że mamy do czynienia z „niesprawiedliwymi i powierzchownymi ocenami pojawiającym się w przestrzeni publicznej”. Zarzucał krytykującym, że ci nie zapoznali się „ani z samą ekspozycją, ani z jej kontekstem historycznym i edukacyjnym”
Ubolewamy nad tym, że narracja wokół wystawy bywa wykorzystywana instrumentalnie dla doraźnych celów politycznych
— napisał w oświadczeniu Gierszewski.
Próbował on bronić tej wystawy, tłumacząc, że powstała ona wspólnie z ekspertami z Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku i Centrum Badań Historycznych PAN w Berlinie.
To efekt pracy zespołu historyków i muzealników, którzy od lat zajmują się dokumentowaniem złożonych losów mieszkańców Pomorza i innych ziem wcielonych do III Rzeszy. Celem wystawy jest pokazanie tragicznego losu ludzi, którzy po 1939 roku znaleźli się pod brutalnym przymusem – wpisani na Volkslistę, powoływani do Wehrmachtu pod groźbą represji wobec siebie i swoich rodzin
— opowiadał.
Zaznaczył, że tytuł „Nasi chłopcy” nie jest przypadkowy.
Dotyczy on setek tysięcy osób – synów, braci i ojców z pomorskich rodzin. Zostali oni postawieni w sytuacji bez wyboru. Nasza wystawa pokazuje ich w sposób daleki od czarno-białych ocen
— mówił.
W oświadczeniu rzecznik muzeum przypomniał, że przymusowa germanizacja, wpisy na Volkslistę, wcielenia do armii niemieckiej — to działania okupanta.
Wielu Pomorzan za odmowę służby, za dezercję z Wehrmachtu i próbę przedostania się do Polskich Sił Zbrojnych czy do partyzantki, było skazywanych na śmierć i trafiało do obozów koncentracyjnych
— kontynuował.
Jako przykład podał Stanisław Szuca, którego wysłano na front za propolską postawę jego rodziny w Wolnym Mieście Gdańsku.
Na wystawie przedstawiamy też losy Edmunda Tyborskiego, który za ucieczkę z Wehrmachtu i próbę dołączenia do partyzantki został zgilotynowany, a jego rodzina zesłana do obozu
— dodał.
W dalszej części oświadczenia rzecznik Muzeum Gdańska napisał, że aneksja ziem polskich, zmuszanie Polaków do podpisywania Volkslisty i przymusowe wcielanie do Wehrmachtu są niemiecką zbrodnią.
Nie będziemy milczeć o jej ofiarach, które przez dziesięciolecia ukrywały ten fakt, bojąc się potępienia i wykluczenia. Pokazujemy cierpienie ludzi, którym odebrano wybór. Nie zgadzamy się na przedstawianie ich jako zdrajców lub kolaborantów. Wykluczanie ofiar niemieckiej przemocy z polskiej narodowej wspólnoty jest nie tylko niegodne i niepatriotyczne, ale przypomina haniebną retorykę propagandy PRL-u, która przez dekady stygmatyzowała ofiary, a nie sprawców
— kontynuował.
Wyjaśnił, że historiom osób przedstawianych na wystawie towarzyszą materiały edukacyjne, komentarze ekspertów i głosy rodzin, które przez dekady nie miały prawa wybrzmieć.
Nie da się budować dojrzałej debaty o historii bez uczciwego spojrzenia na jej najbardziej bolesne aspekty
— napisał i dodał, że zachęca do odwiedzenia wystawy — i dopiero potem do formułowania ocen.
To wcale nie tak!
Narracja rzecznika muzeum rozbija się jednak o fakty. Treść wystawy wcale nie jest bowiem taka niewinna, jak próbuje on ją rysować.
Radna sejmiku województwa pomorskiego, Natalia Nitek-Płażyńska, wybrała się na wystawę.
Sama nazwa „Nasi chłopcy” skłoniła nas do tego, żeby wybrać się na tę kontrowersyjną wystawę, o której mówi dzisiaj. cała Polska z najważniejszymi politykami. Mówi się o tej wystawie jako o czymś, co miałoby relatywizować historię polsko-niemiecką. Sprawdziliśmy, zobaczyliśmy, przeczytaliśmy, rozmawialiśmy przed chwilą nawet z rzecznikiem. Okazuje się, że niestety te kontrowersje, które powstały wokół tej wystawy, są absolutnie zasłużone
— mówi podczas briefingu.
Szanowni Państwo, wróćmy do samej nazwy: „Nasi chłopcy”. Pamiętacie państwo, że serial produkowany przez Niemców. „Nasi nasi ojcowie nasze matki”? To jest tak jak takie nawiązanie do tej historii, która wskazywałaby na to, że właśnie Polacy byli też katami, że nie tylko Niemcy mordowali, nie tylko Niemcy tworzyli tę wojenną machinę, przemysł wręcz zabijania ludzi, których uważali za gorszych, że Polacy też w tym współuczestniczyli aktywnie i na tej wystawie dzisiaj też tego się dowiedzieliśmy
— dodaje.
Wchodzimy na wystawę, okazuje się, że cały czas przewija się taka informacja, taka lekka, bardzo swobodna dotycząca właśnie udziału Polaków w niemieckich wojskach. Mówi się o tym, że służyli, mówi się o tym, że po prostu byli wcielani. To wygląda tak, jakby ci ludzie siedzieli, czekali na to, żeby po prostu zostać zabrani przez Niemców i walczyć po ich stronie. To jest oczywiście kłamstwo, to jest nieprawda, ponieważ ci, którzy z własnej woli wstępowali do wojsk niemieckich naprawdę byli malutkim procentem. Oni nie byli przewagą. Przewagą było to, że po prostu Polacy byli siłą, terrorem, wcielani do wojsk niemieckich. Jeżeli ktoś się nie zgadzał, to był mordowany on, cała jego rodzina. Nasi chłopcy, nasi mężczyźni, nasi przodkowie, oni byli mordowani, oni byli kapowani, oni byli wywożeni po prostu jeden za drugim mordowani, rzucani do dołów albo wywożeni do obozów zagłady. Mali chłopcy byli mordowani tylko dlatego, że byli Polakami. To byli nasi chłopcy
— podsumowuje Nitek-Płażyńska.
Nitek-Płażyńska interweniowała także w samej placówce.
Ile osób dobrowolnie, a ile przymusowo walczyło w Wehrmachcie? No właśnie, ale tego nie widać z tej wystawy. Ja nie mówię o osobie, która jest zainteresowana, ja mówię o turystach, którzy tutaj wejdą. Dla tych turystów wynika z tego, że po prostu Polacy bardzo chętnie, tak jak to jest napisane: „towarzyszył im co prawda strach, przygnębienie, ale nierzadko też ekscytacja wywołana nowym doświadczeniem i możliwością zobaczenia nieznanych dotąd stron”. Niemcy przyjdą, będą się cieszyć - „co zafundowaliśmy może tym Polakom wycieczkę, co?” Tak to wygląda. Tak to przedstawiliście szanowni państwo
— wskazywała.
CZYTAJ TAKŻE:
as/PAP/X
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/735050-kuriozalne-tlumaczenia-rzecznika-muzeum-gdanska
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.