Ulicami Katowic przeszedł dziś Marsz Autonomii, organizowany przez takie środowiska, jak Ruch Autonomii Śląska (RAŚ). Na wydarzeniu nie zabrakło m.in. europosła Łukasza Kohuta. „Ruch Autonomii Śląska nie ma już ambicji przeobrażania się w ruch masowy, natomiast podejmie się zawsze roli pewnego zaplecza ruchu śląskiego, który będzie sobie stawiał także polityczne cele” - zadeklarował szef organizacji Jerzy Gorzelik. Marsz odbył się już po raz 19. i wzięło w nim udział kilkuset uczestników, którzy deklarują się m.in. jako zwolennicy „poszerzenia samorządności regionów”.
Wyraził przy tym opinię, że największym błędem dla środowisk regionalnych byłoby uznanie, że śląskość jest wyłącznie kwestią sfery prywatnej. Jego zdaniem powinna ona mieć wpływ na instytucje, aby jej grupowa tożsamość mogła się utrzymać i rozwijać.
Nasz przekaz nie brzmi tak, że zostaliśmy skrzywdzeni i oczekujemy, że ta krzywda zostanie naprawiona. My chcemy się podzielić naszym historycznym doświadczeniem
— wyjaśnił Gorzelik.
Uściślił, że - o ile w okresie międzywojennym autonomia była czymś wyjątkowym - w dzisiejszym świecie zachodnim autonomia jest prawem regionów. W jego ocenie więc doświadczenie górnośląskie powinno zostać wykorzystane, aby zreformować państwo polskie pod kątem przekazania większej ilości realnej władzy - prawodawczej i finansowej - regionom.
Jak zaznaczył szef RAŚ, często podnoszony jest argument, że zagrożenia zewnętrzne nie sprzyjają decentralizacji. Jego zdaniem jednak w sytuacji, w której sytuacja międzynarodowa jest napięta i niebezpieczna, a świat stał się nieprzyjazny, rządy centralne nie mogą sobie pozwolić, aby zajmować się wszystkim, „bo wtedy niczym nie zajmują się dobrze”.Gorzelik wskazał, że kwestie związane np. z bezpieczeństwem zewnętrznym są zastrzeżone dla rządów centralnych. Uznał jednak, że jeżeli rządy centralne będą zajmowały się regulowaniem np. infrastruktury lokalnej, nie będą miały czasu, aby skutecznie realizować zadania, które z zasady powinny wykonywać.
Zdaniem szefa RAŚ w obecnej sytuacji ruch śląski, aby zmierzać ku swoim celom, powinien być przygotowany na właściwy moment, robić swoje, propagować idee, przekonywać do nich.
Jest czas, kiedy racjonalna argumentacja rozbija się o mur niezdrowych emocji, ale też jest czas, kiedy te emocje opadają. Wtedy rozpoczyna się dyskusja i my musimy być na taki moment przygotowani
— wskazał.
Jednocześnie powinniśmy być cierpliwi
— dodał.
Co RAŚ chce oferować regionowi?
Zastrzegł, że RAŚ na pewno nie może dać się wciągnąć w „grę złych emocji, która w tej chwili się toczy w Polsce”, potencjalnie będąc jej ofiarą, wobec intensywności poszukiwania wewnętrznych wrogów. Jednocześnie przypomniał, że organizacja miała już z tym do czynienia w przeszłości - i potrafiła taką presję wytrzymać.
Mamy coś wciąż do zaoferowania regionowi, choć niekoniecznie będzie to udział bezpośredni w rywalizacji wyborczej. To też jest czas, żeby ten ruch śląski się zreorganizował, żeby dołączyli do niego nowi ludzie, pojawiły się nowe siły. RAŚ zapewne nie będzie już miał ambicji przeobrażania się w ruch masowy, natomiast podejmiemy się zawsze roli pewnego zaplecza ruchu śląskiego, który będzie stawiał sobie także polityczne cele
— zadeklarował szef organizacji.
„Największa koncentracja noblistów”
Tegoroczna edycja miała przede wszystkim charakter rodzinny. Organizatorzy zapraszali do wspólnego świętowania pokolenia Ślązaków i sympatyków regionu. Nowa była trasa z placu Sejmu Śląskiego przed Pomnik Powstańców Śląskich (dawna wiodła z placu Wolności na plac Sejmu Śląskiego). Po raz pierwszy też w marsz zaangażowali się śląscy raperzy, którzy przygotowali specjalny utwór i występowali na pikniku na koniec przejścia. W marszu, który otwierała Orkiestra Dęta Brzezinka, wzięło udział kilkuset uczestników, też rodziny z dziećmi. Demonstranci mieli śląskie flagi i balony w jej kolorach – żółtym i niebieskim, koszulki w śląskich barwach czy np. z napisem: „Jo je Ślonzok”. Wielu śląskie barwy miało też wymalowane na twarzach.
Na czele pochodu niesiono bannery z napisami np. „Fana momy, godka momy i hajmatu niy ôddomy” (mamy flagę, mamy język, nie oddamy naszej ojczyzny - PAP) czy prezentujący sylwetki 14 śląskich noblistów, z komentarzem:
Największa koncentracja noblistów na świecie.
Uczestnicy marszu skandowali: „Autonomia” i „Ślonzoki” oraz „Autonomia to nie skrajność, autonomia to normalność”.
Najważniejsze: autonomia to nie skrajność. Niech nasi przeciwnicy nie straszą, że jest to coś złego. Właśnie autonomia to jest rozwój tego regionu, rozwój Górnego Śląska. Autonomia jest dla wszystkich mieszkańców. Obojętnie jakiej nacyi (narodowości - PAP) oni są
— wołał przed wyruszeniem marszu Peter Langer ze Ślonskij Ferajny, zachęcając do skandowania.
A najbardziej na autonomii skorzystają sami mieszkańcy, a więcej mieszkańców, jakby nie było, są Polacy. Nie dzielimy nikogo na Ślązaków, Polaków, my chcemy najlepiej dla naszego hajmatu
— zastrzegł.
I to zapewne dlatego trudno było dopatrzyć się na marszu zwolenników „autonomii Śląska” polskich flag - niemieckich już nieco łatwiej.
aja/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/734887-niemiecka-flaga-i-kohut-na-slaskim-marszu-autonomii
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.