„Sąd Najwyższy nie ma podstawy prawnej do tego, żeby coś takiego zarządzić. Chyba, żeby pojawiłyby się protesty w jakiś sposób umotywowane względem każdej z 32 tys. komisji. To wówczas teoretycznie tego typu sytuacja byłaby możliwa” - powiedział jednoznacznie rzecznik Sądu Najwyższego, prof. Aleksander Stępkowski, pytany w Radiu TOK FM o ponowne przeliczenie wszystkich głosów. „W styczniu 2024, orzekaliśmy w kwestii ważności wyborów do parlamentu i perspektywy były identyczne. Prawda? A jednak orzekliśmy, że wybory były ważne. A zatem dowiedliśmy w praktyce, że tego typu pomówienia, które są formułowane w części mediów, również tutaj przez panią, są wyłącznie pomówieniami” - dodał sędzia, mówiąc o atakowanej przez rządzących Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych.
SN nie ma podstawy prawnej do przeliczenia wszystkich głosów!
Prowadząca rozmowę Dominika Wielowieyska podała za Oko.press, że w 11 z 13 komisji zamieniono głosy na niekorzyść Rafała Trzaskowskiego, a jego głosy przypisano Karolowi Nawrockiemu, przez co kandydat KO na prezydenta miał stracić 2609 głosów. Jak dodała, Sąd Najwyższy zlecił ponowne przeliczenie głosów w tych właśnie komisjach.
Tak sam nie weryfikowałem tego, natomiast rzeczywiście udostępnialiśmy mediom protokoły z oględzin. Myślę, że to są dane, które mogą być wiarygodne. Pamiętajmy też jednak o jednej kwestii. To nie jest żadna próba statystyczna, czyli to nie jest żadna próba reprezentatywna. To są komisje wyselekcjonowane na podstawie informacji samych członków komisji, którzy po przeliczeniu, po udaniu się do domu, po odesłaniu stwierdzili, że mógł być błąd. A zatem częściowo są to też jakieś komisje, które zostały wyselekcjonowane na podstawie pewnych szacunków statystycznych
— odpowiedział rzecznik Sądu Najwyższego. Na argument, że 5, czy też 10 lat temu nie było takich „problemów”, sędzia przywołał jeden z protestów z 2010 roku, „który dokładnie te same zarzuty stawiał względem komisji w Warszawie, na Mokotowie”.
W związku z czym tego typu sytuacje zdarzały się. Oczywiście, jest zupełnie inna skala, jeśli chodzi o zainteresowanie mediów, jeżeli chodzi o poziom emocji społecznych. Stąd też nie da się porównać sytuacji, którą mamy dzisiaj po wyborach z tymi sytuacjami, które mieliśmy nawet 5 lat temu, nie mówiąc 10 lat temu
— dodał.
Zapytany, czy jest możliwe, że w najbliższym czasie Sąd Najwyższy zleci oględziny w innych komisjach obwodowych, prof. Stępkowski zaznaczył, że „to są decyzje składów sędziowskich”.
Można się oczywiście spodziewać, że tego typu odezwy zostaną wydane, natomiast równie dobrze może się okazać, że nie zostaną wydane, że np. protest jest tak źle napisany, że nie nadaje się do merytorycznego rozpoznania, w związku z czym przeprowadzenie jakiegoś postępowania dowodowego w sytuacji, w której protest i tak musiałby zostać pozostawiony bez dalszego biegu, zupełnie się mija z celem
— wskazał.
Padło także pytanie… o przeliczenie wszystkich głosów, w całej Polsce.
Przynajmniej Sąd Najwyższy nie ma podstawy prawnej do tego, żeby coś takiego zarządzić. Chyba, żeby pojawiłyby się protesty w jakiś sposób umotywowane względem każdej z 32 tys. komisji. To wówczas teoretycznie tego typu sytuacja byłaby możliwa
— odparł wprost rzecznik SN.
Jeśli chodzi o protesty mamy grupę 8-9 typów protestów, które są składane na masową skalę i kilkaset indywidualnych protestów, które są składane - widać, ktoś usiadł i sam napisał. Przy czym spośród tych kilkuset wciąż wiele jest, można powiedzieć, w tonie podobnym do tych masowych. To znaczy powołują się, że media mówią, że „były straszne, nieprawidłowości, proszę sprawdzić”
— przedstawiał.
Ta sprawa, w której zarządzono oględziny tych 13 komisji, to jest jeden z takich masowych protestów, w związku z czym w tym akurat masowym proteście zarządzono te oględziny
— dodał.
Niechlujne, masowe protesty
Wielowieyska zaatakowała wręcz swojego gościa za miniony wywiad sędziego w Radiu Wnet, a konkretnie za słowa, że zasypanie Sądu Najwyższego masą identycznych protestów wyborczych to próba zdestabilizowania sądu, godna reżimu Łukaszenki. Dziennikarka uznała bowiem, że prof. Stępkowski porównuje jakoby obywateli do białoruskiego reżimu.
Ale nawet w Radiu TOK FM opowiadano, że w życiu wszyscy uchodźcy to są po prostu biedni ludzie, którzy szukają lepszego życia. W związku z czym, też etycznie jak najbardziej uzasadnione motywacje można byłoby im przypisać. (…) Jeżeliby tutaj przeprowadzić analogię, to analogia byłaby między obywatelami i owymi uchodźcami, czy też po prostu migrantami. Natomiast rzeczywiście jest mowa o konstytucyjnym prawie każdego obywatela do złożenia protestu, w związku z czym każdy obywatel, który dostrzegł nieprawidłowości, ma prawo, a nawet rzekłbym coś na kształt obowiązku, żeby ten protest złożyć. Natomiast to nie dotyczy sytuacji, w której ktoś podpisuje pewien formularz, nawet go nie przeczytawszy. Prawdopodobnie często bardzo niechlujnie się podpisawszy, czasami bez podpisu. Czasami nie uzupełniając nawet tych danych, które wskazano, że należy uzupełnić. To nie jest wykonywanie prawa. Znaczy oczywiście, formalnie to jest wykonywanie prawa Konstytucyjnego, (…) natomiast to nie znaczy, że dostrzegli jakiekolwiek nieprawidłowości, kierowali się pewnymi emocjami. Oczywiście my szanujemy te emocje, ponieważ każdy z tych protestów przejdzie przez ręce sędziego, nie tak jak podczas tych słynnych protestów w wyborach, w których konkurowali ze sobą Lech Wałęsa z Aleksandrem Kwaśniewskim, gdzie po prostu powiązano protesty w paczki i rozpoznawano ilość
— mówił sędzia. Jak wskazywał, osoby zgłaszające takie masowe, niechlujne protesty są wręcz „instrumentalizowane przez innych, którzy mieli określone polityczne cele”.
Izba Kontroli Nadzwyczajnej
Dominika Wielowieyskia, rozpoczynając rozmowę z rzecznikiem SN w TOK FM, nie wymieniła ważnej funkcji swojego gościa.
Dzień dobry, pani redaktor, nawet sędzia
— zareagował prof. Aleksander Stępkowski. Na co dziennikarka stwierdziła, że „tu jest problem”.
Tego problemu nie ma. Komisja Wenecka nie ma, nie ma nawet Trybunał w Strasburgu. Ostatnio wydał decyzję.
— wskazał rzecznik SN. Wielowieyska przekonywała bowiem, że IKNiSP SN „nie jest sądem”.
A może, słuchacze są zainteresowani faktami w Radiu TOK FM? Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej może się wypowiadać wyłącznie w kwestiach objętych zakresem prawa europejskiego. Kwestie wyborów, kwestie walidacji tych wyborów, czyli również rozpoznawania protestów i orzekania o ważności wyborów, nie są objęte prawem Unii Europejskiej, to wynika z art. 5 traktatu Unii Europejskiej, jak również art. 4, w którym Unia Europejska zobowiązuje się do poszanowania podstawowych struktur konstytucyjnych państw członkowskich
— odpierał prof. Stępkowski.
Jak podkreślał, sędziowie Izby Kontroli Nadzwyczajnej nie orzekają we własnej sprawie, jak chciałaby to widzieć dziennikarka TOK FM.
W 2023 roku, a właściwie w styczniu 2024, orzekaliśmy w kwestii ważności wyborów do parlamentu i perspektywy były identyczne. Prawda? A jednak orzekliśmy, że wybory były ważne. A zatem dowiedliśmy w praktyce, że tego typu pomówienia, które są formułowane w części mediów, również tutaj przez panią, są wyłącznie pomówieniami
— zaznaczył rzecznik SN.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
olnk/TOK FM
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/733208-rzecznik-sn-w-2024-roku-tez-orzekalismy-o-waznosci-wyborow
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.