Ta paranoja nie ma końca! Roman Giertych od ponad tygodnia zalewa sieć domniemaniami o rzekomo sfałszowanych wyborach, a buzująca frustracja zaprowadziła go z interwencją do siedziby Sądu Najwyższego. Żąda ponownego przeliczenia głosów i kwestionuje ważność Izby Kontroli Nadzwyczajnej SN, wpisując się w plany zablokowania zaprzysiężenia. I choć wielu uznaje aktywność Giertycha za działanie samotnego wilka, dzisiejsza wypowiedź Donalda Tuska wskazuje, że jest inaczej. Roman Giertych mówi i robi to, czego nie wypada robić premierowi i ministrom. Coraz częściej jednak ich narracja niepokojąco się spotyka. Z całej sprawy wyłaniają się jeszcze dwie kwestie. Po pierwsze, Izbę podważają Ci, którzy dzięki jej orzeczeniu piastują swoje mandaty. Po drugie, skoro Giertych tak jawnie sugeruje fałszerstwa i wskazuje jak łatwo można je przeprowadzić, to może należałoby przeliczyć też wyniki parlamentarne?
Protesty „powielaczowe”
Zdaniem Romana Giertycha, ponad 60 proc. obywateli żąda ponownego przeliczenia głosów, a Izba Kontroli Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego nie jest sądem. Nakręca swoją histerię na wiele sposobów, nawołując do składania protestów wyborczych. Do Sądu Najwyższego wpłynęło już ok. 40 tysięcy protestów, tyle że – jak informuje rzecznik SN, sędzia Aleksander Stępkowski, ok. 90 proc. z nich to protesty „powielaczowe”. Jak można się spodziewać, najbardziej popularny jest wzór upubliczniony przez Giertycha. Niektórzy twierdzą, że ok. 25 tys. wysłanych protestów zawiera jego PESEL, bo rozsierdzeni wynikiem zwolennicy Trzaskowskiego bezrefleksyjnie skopiowali pismo.
Roman Giertych nieustannie apeluje do prawników, polityków i ekspertów, by dołączyli do jego rewolty. Żąda nie tylko ponownego przeliczenia głosów, ale również uznania Izby Kontroli Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego za organ, który nie posiada legitymacji do orzekania. Ścieżką wskazaną przez Giertycha sprawnie pobiegł prof. Marek Safjan, który jeszcze niedawno, gdy sondaże jednogłośnie zapowiadały wygraną Rafała Trzaskowskiego, nie miał żadnych problemów z konstytucyjnością Izby Kontroli Nadzwyczajnej SN.
Walka z Sądem Najwyższym
Sytuacja jest tym bardziej niepokojąca, że stanowisko prezentowane przez Giertycha wyraża także minister sprawiedliwości. Adam Bodnar na X napisał wprost, że „sędziowie Izby KNiSP nie spełniają wymogu niezawisłości i bezstronności, a sama Izba nie jest sądem w rozumieniu Konstytucji. Jej orzeczenia nie mogą więc mieć waloru orzeczeń Sądu Najwyższego”. Wyraził przy tym opinię, że „w sprawie protestów wyborczych oraz ważności wyborów orzekać powinni sędziowie Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych”.
Ta hucpa jest wielopoziomowa. Pamiętamy przecież, że Sąd Najwyższy zdecydował w sprawie subwencji dla Prawa i Sprawiedliwości, która powinna zostać wypłacona już dawno. Minister Domański pieniądze zablokował, co uniemożliwiło opozycji wspierającej Karola Nawrockiego na przeprowadzenie pełnoskalowej kampanii wyborczej. Co więcej, kampania Rafała Trzaskowskiego była nie tylko dofinansowana, ale wspierana z zewnątrz i to z naruszeniem zasad prawa wyborczego. Skala tego haniebnego procederu była tak szokująca, że stała się przedmiotem zainteresowania OBWE. I co? Trzaskowski przegrał, brudnej gry nawet nie próbowano rozliczyć, a zwycięstwo Karola Nawrockiego wciąż jest kwestionowane. Przecież nawet ślepy widzi, czyje interesy są tutaj rozgrywane!
CZYTAJ WIĘCEJ: Marzena Nykiel: Karol Nawrocki wygrał z całym aparatem państwa. Raport OBWE pogrąża rząd Tuska! Kampania na sterydach władzy
Bezczelny apel Tuska do prezydenta
Znane skądinąd polityczne trio, zabrzmiało wspólnym głosem i tym razem, bo oto do sprawy odniósł się Donald Tusk. Podczas dzisiejszej konferencji prasowej zwrócił się z bezczelnym apelem do prezydenta Andrzeja Dudy, żądając by cofnął on weto dotyczące absurdalnej ustawy incydentalnej, która zakładała, że o ważności wyboru prezydenta miałoby orzekać 15 sędziów najstarszych stażem w Sądzie Najwyższym, w tym sięgających swoją prawną historią do PRL.
Panie prezydencie, proszę wycofać weto. To będzie oznaczało, że jutro będziemy mieli sędziów Sądu Najwyższego, których decyzję wszyscy bez problemu zaakceptujemy
— zaapelował Tusk.
Gołym okiem widać, że trwa coraz bardziej nerwowe szukanie sposobu na zakwestionowanie wygranej Karola Nawrockiego. Problem polega jednak na tym, że podważana przez koalicję 13 grudnia Izba Kontroli Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego, stwierdziła ważność wyborów parlamentarnych, na mocy których wszyscy ci wichrzyciele, podważający porządek prawny Rzeczypospolitej, mogą pełnić swoje poselskie, senatorskie i ministerialne funkcje!
Giertych ekspertem od fałszowania wyborów?
Zastanawiające jest znawstwo, z jakim Roman Giertych mówi o fałszowaniu wyborów. „Najprostszą formą fałszerstwa jest po prostu, że każdy z komisji troszeczkę sfałszuje. I to już wystarczy” – mówi. Insynuuje, że komisje licząc głosy, znały wyniki exit pool, co mogło sprawić, że dopisywali głosy na rzecz Karola Nawrockiego. Wprawdzie nie ma to żadnych dowodów i pomija fakt, że w komisjach przedstawiciele różnych opcji politycznych patrzyły sobie na ręce, ale nie przeszkadza mu to w nakręcaniu histerii.
Ta arcydziwna postawa Romana Giertycha, każe wrócić pamięcią do wyborów parlamentarnych, w których jawnie nawoływał do turystyki wyborczej. Namawiał ludzi do pobierania zaświadczeń i podróżowania z nimi do tych miejsc, gdzie Koalicja Obywatelska miała szansę zdobyć więcej głosów. Szczególnie zachęcał do głosowania w okręgu świętokrzyskim, gdzie startował przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu. Jego hejterska, twitterowa akcja sprawiła, że ludzie z całej Polski zmieniali okręg, „żeby pogonić Kaczyńskiego”. A to tylko wierzchołek góry lodowej. Nigdy wcześniej nie doszło do tak drastycznego złamania ciszy wyborczej, jak podczas wyborów parlamentarnych w 2023 roku. Bo przecież wrocławskie Jagodno głosowało do późnych godzin nocnych, już po zakończeniu ciszy. Jeśli więc dzisiaj Giertych twierdzi, że wyniki exit poll mogły wpłynąć na członków komisji liczących głosy, to czy tym bardziej nie mogły wpłynąć na ludzi podejmujących dopiero wyborczą decyzję?
Zignorowane protesty wyborcze w 2023
W 2023 roku liczba protestów wyborczych osiągnęła rekord trzech dekad! Do Sądu Najwyższego wpłynęło ich 4 razy więcej niż w 2019. Po wyborach 15 października wpłynęło 1178 protestów, co oznacza że w wyborach parlamentarnych była to liczna największa w ciągu 30 lat, czyli od wyborów w 1993 roku. Prawie 400 tys. głosów zostało uznanych za nieważne. PKW wskazała wówczas, że aż 370 217 kart do głosowania nie zostało uznanych i było ich znacznie więcej, niż w wyborach poprzednich.
Gdzie byli ci wszyscy wyborczy puryści, którzy chcą dziś ponownego przeliczenia głosów? Dlaczego mecenasowi Giertychowi nie włączyła się wtedy mania tropiąca nieprawidłowości wyborcze? Czyżby dlatego, że udało się zmontować większościową koalicję 13 grudnia i przejąć władzę? Skoro brną w ten absurd, zażądajmy przeliczenia i tamtych głosów.
Próba osłabienia prezydenckiego mandatu
Karol Nawrocki wygrał wybory prezydenckie z mocną przewagą! Prawie 400 tysięcy głosów to różnica na tyle znacząca, że pojedyncze nieprawidłowości wyborcze jej nie zmienią. Nie przeszkadza to jednak na formułowanie absurdalnych wniosków o fałszerstwach. Roman Giertych chwali się, że do Sądu Najwyższego wpłynęło kilkadziesiąt tysięcy protestów. Pamiętajmy jednak, że 90 proc to kopia jego wzoru. Co więcej, w 1995 było aż 595 tys. protestów wyborczych! Wynikały one z podania przez Aleksandra Kwaśniewskiego, nieprawdziwych informacji o swoim wykształceniu. I co? Sąd Najwyższy uznał zarzuty wyrażone za zasadne, ale pozostające bez wpływu na wynik wyborów!
Wielopoziomowa operacja
Mamy dziś do czynienia z wielopoziomową operacją. Prowadzona przez Romana Giertycha próba zakwestionowania wyniku wyborów prawdopodobnie się nie powiedzie. Istnieje jednak kolejne naruszenie praworządności i próba podważenia wiarygodności Sądu Najwyższego. Skoro jednak Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych jest przez obecną ekipę tak bezczelnie uznawana za niekonstytucyjną, a to ona stwierdziła ważność wyborów parlamentarnych, zakwestionujmy konsekwentnie i tamten werdykt. A jeśli nie, to przyspieszmy wybory, skoro Polską rządzą ludzie, wobec których wątpliwości piętrzą się codziennie w tempie budzącym grozę. Trwa próba zablokowania zaprzysiężenia Karola Nawrockiego na prezydenta RP. Na poziomie formalnym możliwości są ograniczone i wydaje się, że nawet tak barbarzyńsko traktujący prawo politycy, jak przedstawiciele koalicji 13 grudnia, raczej się na nie nie porwą. Ale doświadczenie uczy, że nie ma dla nich granic, których nie mogliby przekroczyć. Histeria rozpętywana przez Giertycha obliczona jest chyba jednak na bunt oddolny, na tak szerokie rozsianie hejtu wobec Karola Nawrockiego i nieufności wobec wyniku wyborów, by wywołać społeczną zadymę i masowe protesty, które można by potem pokazać światu. Chodzi także o to, by maksymalnie osłabić mandat nowego prezydenta, a następnie odsunąć go w procesie zarządzania państwem w przestrzeń co najmniej neutralną. I konstytucja nie będzie tu miała najmniejszego znaczenia.
Czy to się uda? Ponad 10 milionów 600 tysięcy Polaków, głosując na Karola Nawrockiego, jednoznacznie skrytykowało działania rządu, rozumiejąc jaka jest stawka tych wyborów. Proces podporządkowywania Polski zewnętrznym decyzjom błyskawicznie przyspieszył i choć dziś blokuje go jeszcze prezydent Andrzej Duda, rozmaite grupy interesów ogromnie liczyły na to, że ten opór niebawem ustąpi. Sporo w to zainwestowano, łamiąc prawo i dobry obyczaj polityczny. A jednak Trzaskowski przegrał. Może więc czas potraktować tę histerię wokół wygranej Karola Nawrockiego jako szansę na wzmocnienie szeroko pojętego obozu konserwatywnego i zacząć realne rozmowy o dymisji rządu i wcześniejszych wyborach?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/733012-o-co-chodzi-w-powyborczej-histerii-giertycha
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.