Podważanie wyników wyborów prezydenckich to z jednej strony cyniczna gra, a z drugiej rzeczywiste szaleństwo, które ogarnęło wielu zwolenników Koalicji Obywatelskiej. Na naszych oczach liberalizm w Polsce przestaje być nurtem politycznym. Od dawna jest już stanem umysłu.
Roman Giertych szalejący w Sądzie Najwyższym, a potem zamieszczający chamskie wpisy w mediach społecznościowych to widok, który irytuje już nie tylko zwolenników partii innych niż Koalicja Obywatelska. Także wielu ludzi, którzy gorąco popierali Rafała Trzaskowskiego dzisiaj publicznie odcina się od działań Giertycha. W ogóle odcinają się od podważania wyniku wyborów prezydenckich pod niczym nieuzasadnionym hasłem „przeliczania głosów”. Wśród tych, którzy oburzają się na kwestionowanie werdyktu wyborczego są nawet tacy ludzie, którzy byli naprawdę zajadli w zwalczaniu prawicy.
Widzimy autentyczny podział po tak zwanej „drugiej stronie”. Mowa tu nie o gierkach Donalda Tuska, który najpierw puszcza oczko do Silnych Razem, a potem zarzeka się, że on sam nie kwestionuje wyniku wyborów. Mowa o aktywnych w mediach społecznościowych wyborcach Trzaskowskiego, komentatorach, dziennikarzach itp. Można przypuszczać, że wiele z tych osób zdało sobie sprawę, że poziom szalonej egzaltacji, który dominuje po stronie liberalnej jest zabójczy dla tego nurtu. Fanatyczna sekta może wygrywać pod względem ruchu w internecie, ale zawsze przegra przy urnie wyborczej. Poza tym nie jest w stanie sprawnie rządzić państwem, czy jakąkolwiek inną strukturą.
Tusk woli hejterów
Jeśli mają taki ogląd sytuacji, to znaczy, że myślą rozsądnie. Ale nic więcej z tego nie wynika, bo ton nadają i tak fanatycy od Romana Giertycha, a właściwie Donalda Tuska. Giertych jest wpływową szarą eminencją u boku Tuska, ale to nie on rządzi. To Tusk uznał, że jego najcenniejszym aktywem są Silni Razem, zawodowi hejterzy w stylu Soku z Buraka, „czysta woda” z neo-TVP, arcykapłanki propagandy w typie pani Schnepf. Nawet musi to uznawać, bo innych aktywów nie ma. Półtora roku jego rządów to katastrofa pod każdym względem. Nawet najbardziej oddany mu zwolennik nie potrafi dzisiaj pokazać jakiegoś wskaźnika, który by był znakiem postępu w stosunku do rządów Zjednoczonej Prawicy. Nic, ale to dosłownie nic, nie udało się Tuskowi osiągnąć.
Sam jest temu winny, a miłe złego początki to historia jeszcze z jego wcześniejszych rządów. Wtedy to nazywało się niewinnie post-polityką, albo polityką ciepłej wody w kranie. W istocie kompletnie bezideowym i leniwym administrowaniem, unikaniem wyzwań, odkładaniem na później wszystkich trudniejszych spraw. Ludzi z wizją Tusk odsyłał do lekarza. Platforma, formalnie partia liberalno-konserwatywna, de facto była ideową i programową próżnią. Szybko skolonizowaną przez uchodźców z obumierającej postkomunistycznej lewicy.
Programowana nienawiść zamiast programów wyborczych
Od tamtej pory, jeśli coś się zmieniło to tylko na gorsze. Trudno wskazać w ugrupowaniu Donalda Tuska ludzi, których można nazwać „mózgami”, czy choćby tylko technokratami. On sam do wyborów w 2023 roku poszedł kompletnie bez programu. Osławione „100 konkretów na 100 dni” były pisane na chybcika i dla picu. Wszyscy to wiedzą, łącznie z wyborcami tej partii. Ale dla nich najważniejsze było pogonienie znienawidzonej prawicy. Bo to uczucie było i jest im wpajane od 20 lat. Setki tysięcy wyborców w Polsce głosują nie dlatego, że chcą lepszych rządów, ale dlatego, że napędza ich nienawiść. Tak zostali zaprogramowani.
Kłamstwo „100 konkretów”
Dlatego jawnie godzą się na kłamstwa w stylu „100 konkretów”. Sami przyznają, że był to tylko propagandowy trick. I tak jest teraz. Z jednej strony słyszą Tuska, który mówi o niekwestionowaniu wyników wyborów, widzą go, gdy uniżenie kłania się Karolowi Nawrockiemu na Radzie Bezpieczeństwa Narodowego, ale i tak podniecają się wizją rzekomo sfałszowanych wyborów. Widzą ostentacyjną nieszczerość Tuska, ale uważają, że tak trzeba postępować. Bo inaczej nie wygrają. Wiedzą, że to polityka cyniczna i kłamliwa, ale im to nie przeszkadza. Bo nienawiść do przeciwników wszystko usprawiedliwia w ich oczach.
Na szczęście widzi to też reszta Polski. Jeśli szukamy przyczyn przegranej Rafała Trzaskowskiego to była to też niezgoda na politykę nienawiści i agresji. Zdawałoby się, że nie sposób połączyć cynizmu z szaleństwem, ale Roman Giertych wraz z Donaldem Tuskiem, udowodnili, że to możliwe. A Polacy uznali, że nie chcą mieć z tym nic wspólnego. I to nadal obowiązuje.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/732885-giertych-szalona-twarz-polski-usmiechnietej
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.