„Minister Hanna Wróblewska legitymizowała i to w brudnych trampkach ten dziwaczny i de facto haniebny pomysł oddania ‘nie honorów’ milionom Polaków zamordowanych przez III Rzeszę” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Jan Żaryn. Historyk i były dyrektor Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej w kontekście odsłonięcia berlińskiego kamienia przypomina postać Hanny Świeżawskiej, pierwszej kurierki, która już w 1939 r. zaniosła zachodniemu światu informacje o niemieckich ludobójstwach w Polsce. „Zrobiła coś, co nie udało się w tamtym czasie nawet Karskiemu” - mówi nam prof. Żaryn, który jest autorem niezwykle ciekawej książki nt. Świeżawskiej.
CZYTAJ TAKŻE: TYLKO U NAS. Prof. Żaryn na Marszu 1000-lecia: „Nasz konserwatyzm bardzo mocno przeszkadza establishmentowi europejskiemu”
Portal wPolityce.pl: Zauważył pan berliński kamień dla pomordowanych przez Niemców milionów Polaków?
Prof. Jan Żaryn: Już sama forma tego upamiętnienia, jakiegoś zupełnie incydentalnego kamienia, jest żenująca w obliczu twardej rzeczywistości milionowych ofiar Polaków z czasów II wojny światowej. Nie było żadnego protestu ze strony rządu polskiego, czy choćby drobnego sygnału, że takich rzeczy, mówiąc delikatnie, nie wypada robić. To świadczy o tym, że obecny rząd nie jest zainstalowany w polskiej rzeczywistości historycznej. Taki właśnie sygnał został wysłany zarówno do Polaków, jak i do Niemców, elit niemieckich tworzących tamtejsze państwo.
Niemcy rzeczywiście mogą sądzić, że Polacy przestali się interesować swoją historią, przeszłością i tożsamością?
Dla Niemców jest to sygnał, że demokratycznie wybrana władza w Polsce, którą w ostatnich wyborach parlamentarnych poparła znacząca część społeczeństwa, nie jest przywiązana do polskości, nie jest przywiązana do polskich tradycji i nie jest zainteresowana prawdą o tamtych czasach, nawet w sensie pamięci rodzinnej. To jest bardzo niszcząca narracja obecnego rządu, którą kieruje on konkretnie do Niemiec, gdzie odbierana jest jako faktyczny obraz poglądów co najmniej 50 proc. polskiego narodu. Takim narodem bez pamięci i bez chęci brania na siebie odpowiedzialności za tę pamięć, dużo łatwiej jest sterować.
Rząd próbuje manipulować naszą świadomością i wrażliwością?
To jest kolejna próba obniżania naszej zbiorowej wrażliwości. Taki sygnał rząd wysłał do wewnątrz, czyli do Polaków. Można podać szereg innych przykładów niszczenia naszej wrażliwości w różnych obszarach. Choćby kwestia zabijania dzieci nienarodzonych, gdzie próbuje się niszczyć wrażliwość katolicką i to często bardzo skutecznie. Koalicja rządząca nie rozpadła się przecież pod wpływem choćby tego głośnego zabójstwa dziecka nienarodzonego (w Oleśnicy dziecku tuż przed urodzeniem aborterka wstrzyknęła w serce śmiertelny zastrzyk z chlorku potasu – przyp. red.). Podobno większość parlamentarną stanowią przecież katolicy i nie wiem, jak oni łączą to wszystko w swoich głowach. Faktem jest, że ta wrażliwość została naruszona, bo nie było żadnego odzewu na tę tragedię w ramach koalicji rządzącej. Wręcz odwrotnie, minister Adam Bodnar dawał jednoznaczne sygnały, że odbyło się to zgodnie z prawem, co miało być wystarczającym argumentem.
A jaki sygnał rząd wysłał do Polaków akceptując pomysł berlińskiego kamienia?
Niszczona jest także nasza wrażliwość historyczna, która w poruszanym przez nas wątku jest przecież najważniejsza. Widzimy autentycznie bardzo bezczelnie podawaną przez Niemców informację, którą akceptuje obecny rząd, że żadne reparacje stronie polskiej się nie należą. Taki przekaz płynie do narodu polskiego tylko po to, żebyśmy uznali, że nie mamy żadnej odpowiedzialności wobec przeszłych pokoleń naszych dziadków i pradziadków, że są oni dla nas jakimiś obcymi postaciami. Tak wygląda tragiczna konsekwencja tego, że większość społeczeństwa polskiego zgodziła się na obecnie rządzącą koalicję. Być może nie do końca wiedząc, że ma być ona pośrednikiem między niemieckimi twórcami polityki historycznej a polskim społeczeństwem, które jest zniewalane polityką obcego państwa.
O tej wrażliwości historycznej jest pana niezwykła książka opisująca losy pierwszej polskiej kurierki Hanny Świeżawskiej. Ta publikacja jest całkowitym zaprzeczeniem antypolskiej narracji.
Postać Hanki Świeżawskiej jest mało znana. Praktycznie poza ścisłym gronem historyków, a dokładnie poznańskich historyków IPN, była postacią do tej pory nieznaną, a niewątpliwie powinna mieć swoje ulice właśnie w Poznaniu. Była pierwszą kurierką Polskiego Państwa Podziemnego, która jako 26-letnia dzielna dziewczyna wyruszyła z Poznania przez okupowane przez Niemców ziemie, przedzierając się także przez tereny będące pod sowiecką okupacją i dotarła do Budapesztu. Tam dzięki polskiemu konsulatowi wyruszyła w dalszą podróż, by spotkać się Marianem Sejdą, ministrem polskiego rządu na uchodźstwie w Paryżu i przekazać informacje o sytuacji w kraju. Wyruszyła 11 listopada 1939 r. i dotarła do Paryża 5 grudnia. Jako pierwsza przekazała polskiemu rządowi informacje o dokonywanym w Polsce ludobójstwie, które odbywało się na ziemiach włączonych bezpośrednio do III Rzeszy Niemieckiej.
Jest pierwszym świadkiem niemieckich zbrodni na Polakach, który poinformował Zachód o ich odpowiedzialności. Jak widać Niemcy mieli gotowy plan eksterminacji Polaków na ziemiach Rzeszy.
Te ziemie w pierwszej kolejności zostały poddane brutalnej pacyfikacji w imię - mówiąc językiem niemieckiej narracji - powrotu do macierzy. To była główna przyczyna mordu w Piaśnicy, czyli licznych zbiorowych egzekucji. Tak również trzeba motywować tragiczne dzieje wielkopolskiej inteligencji i duchowieństwa oraz wszystkich tych, którzy stanowili elitę narodu polskiego na tamtych ziemiach. Zostali brutalnie zamordowani i informacje o tym przekazała zarówno Hanna Świeżawska, jak i jej późniejsza następczyni, kolejna kurierka Anna Zajączkowska-Szczepanowska, która dotarła do Paryża w początkach marca 1940 roku. Dzielność tych dziewczyn polegała na tym, że były bardzo skuteczne, jeśli spojrzymy na innych kurierów. Choćby najwybitniejszego i najbardziej znanego polskiego kuriera Jana Karskiego, który równolegle próbował w tym samym czasie co Świeżawska przedrzeć się na Zachód z tymi informacjami, a któremu się to nie udało. Musiał się wycofać. Tymczasem skromna, ale niezwykle odważna dziewczyna, która nie wzbudzała u okupantów żadnych podejrzeń i którą mogli wzrokiem niemal sponiewierać, swoje zadanie wykonała.
Sądzi pan, że Hanna Wróblewska, minister kultury i dziedzictwa narodowego w rządzie Donalda Tuska także wykonała swoje zadanie? Wzięła udział w odsłonięciu berlińskiego kamienia.
Minister Hanna Wróblewska legitymizowała i to w brudnych trampkach ten dziwaczny i de facto haniebny pomysł oddania „nie honorów” milionom Polaków zamordowanych przez III Rzeszę. Nie stać jej było na żaden odruch jakiegoś rzeczywistego reprezentowania potrzeb narodu polskiego. Potrzeb dotyczących polskiej pamięci, polskiej polityki historycznej, bo tym właśnie powinna się zajmować jako minister kultury i dziedzictwa narodowego. Pani minister, zresztą tak, jak jej poprzednik Bartłomiej Sienkiewicz, nie po raz pierwszy pokazała swoją niechęć do polskiego dziedzictwa. Przykładem tej niechęci nowych ministrów była likwidacja Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej im. Romana Dmowskiego i Ignacego Jana Paderewskiego. Decyzja o moim odwołaniu została podpisana 10 kwietnia 2024 roku – dość symboliczna data. Podobnie potraktowano prof. Magdalenę Gawin, byłą już dyrektor Instytutu Solidarności i Męstwa im. Witolda Pileckiego oraz Dorotę Janiszewską-Jakubiak szefową Instytutu Polonika, Roberta Kaczmarka dyrektora Filmoteki Narodowej — Instytutu Audiowizualnego, a także dyrektorów „Zachęty” i wielu innych, bo ta lista jest bardzo długa. Wszystkie te osoby mają jedną wspólną cechę, dawaliśmy swoim życiem, ale także dyrektorską działalnością, świadectwo, że będziemy stali na straży polskiej pamięci, prowadząc polską suwerenną politykę historyczną, zarówno do wnętrza polskich rodzin, jak i na zewnątrz. Niestety dokonano odwrócenia naszych działań o 180 stopni, co powinno być odczytywane przez Polaków, jako znamiona zdrady wobec przeszłych pokoleń.
Czy ulegniemy tym manipulacjom na naszej tożsamości?
Mam nadzieję, że coraz więcej Polaków odkryje w sobie pamięć swoich rodziców, dziadków i pradziadków, którzy byli na przymusowych robotach w Niemczech, czy też zostali zamordowani w różnego rodzaju egzekucjach, choćby w więzieniu na Pawiaku, w obozach koncentracyjnych, byli w różny sposób represjonowani, co boleśnie odczuły ich rodziny. Nie ma żadnego powodu, żeby tej pamięci nie utrzymywać w najmłodszych pokoleniach, bo po prostu jesteśmy normalnym narodem.
Dziękuję za rozmowę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/732708-prof-zaryn-probuja-obnizyc-nasza-zbiorowa-wrazliwosc
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.