PKW już wręczyła Karolowi Nawrockiemu dokument poświadczający, że jest prezydentem elektem, ale różne Tomczyki, Wawrykiewicze, Arłukowicze czy Sienkiewicze jeszcze próbują zawrócić kijkiem Wisłę.
Czego się nie tkną, zamieniają to w farsę. Rządzący i ich zwolennicy starają się coś zrobić, by zawrócić kijkiem Wisłę, czyli jakoś zmienić okropny, a nawet tragiczny dla nich wynik wyborów prezydenckich. Ale nie wiedzą, czy przeliczać wszystkie głosy w wyborach prezydenckich, czy tylko w kilkunastu komisjach obwodowych. Jedni uważają, że i tak nic to nie da, inni, że trzeba mącić, bo może się coś zdarzy. Kryje się za tym tylko wiara w czary i magię.
Jeden z najśmieszniejszych i nienachalnych intelektualnie polityków tego obozu, Cezary Tomczyk, opowiada kocopały, że „przeanalizował” wyniki z 31 627 (wszystkich komisji było 32 143) i wyszło mu, że gdyby w każdej Trzaskowskiemu odjęto 7 głosów i przekazano je Nawrockiemu, to dałoby 442 778 głosów. I wynik powinien się zmienić na rzecz dwugodzinnego prezydenta. Skąd wytrzasnął te 7 głosów na komisję? Ile lat sprawdzał wyniki w 98,4 proc. wszystkich komisji? Pewnie miał widzenie? A może nie ma zielonego pojęcia o matematyce i czasie, co jest bardziej prawdopodobne.
Oczywiście nikt w obozie władzy nie zaprząta sobie mózgu (czy co tam ma w tym miejscu) podstawową sprawą, czyli tym, kto organizuje wybory. A organizuje je aktualna władza. I to ona odpowiada za prawidłowość przeprowadzenia wyborów. Kocopalski Tomczyk może sobie przypisywać dowolną liczbę dodanych czy odjętych głosów w każdej komisji, ale to tylko jest okropny kabaret - jak ten z tegorocznego Opola, gdzie „żarty” skrzyły się tępotą i żenadą (jedną z największych był występ sędziwego Jacka Fedorowicza).
Państwowa Komisja Wyborcza już wręczyła Karolowi Nawrockiemu dokument poświadczający, że jest prezydentem elektem, ale różne Tomczyki, Wawrykiewicze, Arłukowicze czy Sienkiewicze jeszcze kombinują, jakby tu nie dopuścić do zaprzysiężenia przed Zgromadzeniem Narodowym. A przynajmniej stworzyć wrażenie, że nowy prezydent nie ma legalnego mandatu. Wysilają swoje osobiste, kilkukomórkowe centra informatyczne, bo może uda się zanegować zasady wynikania i przyczynowość. Tylko, że to już jest wszystko przeszłością.
Mecenas Patataj może sobie powielać w milionach egzemplarzy wzory wyborczych protestów (można je składać do północy 16 czerwca 2025 r.), ale to nic nie da. Liczby są bezwzględne, więc nic nie dało w 1995 r. rekordowe 593 238 protestów wyborczych, tak jak nic nie dało 5800 (druga rekordowa liczba) protestów w 2020 r. Tylko że chyba nie chodzi o zmianę wyniku, lecz o insynuowanie nielegalności wyboru.
Różne skrzaty intelektu, w tym z prawniczymi dyplomami i tytułami, rzuciły się jak szczerbaty na suchary na negowanie legalności Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego. Najzabawniejsi są ci, z Adamem Bodnarem na czele, którzy twierdzą, że ta izba jest niekonstytucyjna. Tylko że to kompletna durnota. Konstytucja mówi jedynie: „Ustrój i właściwość sądów oraz postępowanie przed sądami określają ustawy” (art. 176). I ustawą tę izbę powołano, więc konstytucyjnie wszystko pasuje.
Inna durnota to powoływanie się na orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej oraz Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, które ponoć stwierdziły, że ta izba nie jest sądem, więc jej nie ma, a jej orzeczenia w sprawie wyborów to żarty (skądinąd na podstawie tych żartów działa obecna koalicja rządząca, rząd Tuska, marszałkowie Sejmu i Senatu oraz eurodeputowani). Prawni i logiczni troglodyci są odporni na jakąkolwiek wiedzę, bowiem nigdy i w żadnym państwie orzeczenia tych trybunałów nie mają bezpośredniego wpływu na rozwiązania ustrojowe i nigdzie nie działają automatycznie.
Wyroki trybunałów międzynarodowych nie wchodzą do krajowego obrotu prawnego, gdyż są zwykłymi aktami stosowania prawa międzynarodowego, które trzeba wykonać. Obowiązek ich wykonania jest konsekwencją zgody państwa wyrażonej w traktacie międzynarodowym powołującym taki trybunał. Nawet po takim wyroku w Polsce nadal obowiązuje konstytucja, której przepisy są prawnym fundamentem Sądu Najwyższego. Nadal obowiązuje też ustawa o Sądzie Najwyższym.
Wyroki jakiegokolwiek międzynarodowego trybunału nie są żadną formą delegalizacji organu państwa (Sądu Najwyższego) czy jego części (Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN), ani nie eliminują jego orzeczeń. Mamy tylko rozbieżność stanu prawnego w prawie międzynarodowym i prawie krajowym. Ale z tym można żyć i to długo. I wiele państw członkowskich UE z tym żyje, gdy chodzi o inne elementy systemu prawa, w tym ustrojowe.
Unieważnienie Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego jest oczywistą bzdurą ustrojową i prawną. Ale robienie tego ma ogromne znaczenie, skoro to ta izba zatwierdza wyniki wyborów i decyduje o ich ważności. A tak można robić cyrk z powtórzeniem wyborów lub domagać się od marszałka Szymona Hołowni, żeby nie zwoływał Zgromadzenia Narodowego. Tyle że on już powiedział, że nie przyłoży ręki do zamachu stanu.
Tusk i ferajna tylko sobie grabią, szczególnie po nagraniach, gdzie wyborcy niegłosujący na obecną władzę to, zdaniem obecnego premiera, „zjeby”. Nie chcą nawet myśleć, jak ułożyć sobie relacje z nowym prezydentem, tylko się nadymają. Jak sam Donald Tusk, który odgraża się zamiast wykazać choć odrobinę pokory. Wyniku wyborów nie unieważnią, Sądu Najwyższego nie zniszczą, tylko upewnią Polaków, że to najniebezpieczniejsza władza od 1989 r. Są więc wielkie szanse, że najpóźniej jesienią 2027 r. Tusk i ferajna usłyszą od narodu: wypad!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/732546-tusk-i-ferajna-wyniku-wyborow-nie-zmienia
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.