W programie publicystycznym TVP w likwidacji „Redakcja” miała miejsce kuriozalna dyskusja dziennikarzy, którzy domagali się cenzurowania wypowiedzi kandydatów w debatach prezydenckich, ubolewali też, że media tradycyjne nie są w stanie narzucić swoich preferencji wyborczych Polakom. W programie doszło do kuriozalnej nagonki na jedynego uczestnika rozmowy, który nie prezentował stronniczego stanowiska - był to Jacek Prusinowski z „Super Expreesu”.
W studiu był niebywale „pluralistyczny” skład. Prowadzący program w neo-TVP Paweł Płuska zaprosił Bogusława Chrabotę z „Rzeczpospolitej”, Wiktorię Bieliaszyn z „Gazety Wyborczej”, Katarzynę Wężyk z „Newsweeka” i dziennikarza wyraźnie odróżniającego się od pozostałych uczestników dyskusji bezstronnością - Jacka Prusinowskiego z „Super Expressu”. Szybko okazało się, że ten ostatni stał się obiektem zmasowanego ataku pozostałych uczestników rozmowy.
Nie macie wrażenia, że politycy najchętniej sprowadziliby nas do syntezatora mowy „Irena”. I mnie jest potrzebny dziennikarz, tylko ktoś, kto będzie im zadawał pytania, ktoś, kto będzie im wyłączał automatycznie prąd i tyle
— mówił na początku rozmowy Paweł Płuska, najprawdopodobniej myląc nazwę „Irena” z syntezatorem mowy „Iwona”.
Największymi przegranymi tej kampanii są dziennikarze. (…) Jest dobra tradycja kampanii i później debat prezydenckich w świecie, gdzie kompetentny dziennikarz jest po to w studiu, żeby konfrontować nieprawdę, oszustwo, to, co mówią kandydaci wbrew logice, zasadom itd. i zbijać to
— mówi Bogusław Chrabota z „Rzeczpospolitej”. Oczywiście nie zwrócił przy tej okazji uwagi, że rodzi to ogromne niebezpieczeństwo polegające na stronniczości dziennikarze i de facto po prostu uderzaniu przez nich w konkretnych kandydatów
Po tym wstępie w końcu Chrabota zaatakował Jacka Prusinowskiego - chodzi o chwaloną przez bardzo wiele osób debatę prezydencką organizowaną przez „Super Express”, której innowacyjna formuła polegała na skupieniu się na wzajemnych pytaniach i konfrontacjach między kandydatami, a dziennikarze w debacie pilnowali tego, by wszystko odbywało się wedle przyjętych wcześniej zasad. Bardzo wiele osób chwaliło tę debatę jako dużo ciekawszą niż tradycyjna forma debaty, gdzie wszyscy kandydaci odpowiadają na te same nudne, rytualne pytania - we wspomnianej innowacyjnej formie było dużo więcej interakcji między kandydatami. Formuła debaty nie spodobała się jednak części dziennikarzy, którzy uznali, że dziennikarze powinni silnie wtrącać się w spór między kandydatami, posuwając się nawet do próby cenzurowania ich wypowiedzi.
Faktem było, że dozwoliliście na skandaliczne po prostu ekscesy słowne kandydatów, nie odnosząc się do nich w ogóle. To powinno spowodować, że przynajmniej pokryjecie się rumieńcem, a tego nie było
— zaatakował Prusinowskiego Chrabota.
Jeżeli chodzi o tę pierwszą debatę, jak porównam ją z tymi debatami, które odbyły się w tej kampanii z pytaniami dziennikarzy, to nie uważam, że to było szczególnie uboższe wydarzenie. Formuła uważam, że była ciekawsza. (…). Nie zadamy 13 osobom uszczypliwego, trudnego pytania, jest to po prostu niemożliwe. (…) W tej debacie to był nowatorski pomysł, dużo ciekawszy. Politycy mierzyli się sami ze sobą bez tego nudnego elementu, 13 pytań tych samych
— podkreślił Prusinowski. Ta odpowiedź jednak tylko wzmogła atak na Prusinowskiego. co więcej, wprost ze strony uczestników rozmowy pojawiły się żale, że nie są w stanie wpływać na wynik wyborów prezydenckich - już samo wyrażenie takiego oczekiwania powinno być dla dziennikarza kompromitujące.
Jest mi przykro powiedzieć, że nie w mediach tradycyjnych wygrywa się wybory, wyborca jest gdzie indziej. Nie przekonasz go serwisem informacyjnym w telewizji, nie przekonasz go płomienną opinią w gazecie, oni swoje informacje czerpią z Tik Toka, z YouTuba, także z Instagrama i tam należy ich łowić. Tutaj prawica znakomicie tę lekcję odrobiła, bo ma swój Kanał Zero. (…) Strona liberalno-lewicowa musi przemyśleć to, jak zrobić własny Kanał Zero
— wypaliła Katarzyna Wężyk z „Newsweeka”. Warto przy tej okazji przypomnieć, że media niemiecko-szwajcarskiego koncernu Ringier Axel Springer, takie jak wspomniany „Newsweek”, czy portal Onet, niemal wprost dawały do zrozumienia, iż prowadzą ataki na Karola Nawrockiego po to, by pomóc Rafałowi Trzaskowskiemu wygrać wybory prezydenckie.
Oglądając debatę, w której dziennikarz odmierza czas i właściwie mówi tylko, że skończył się czas jakiejś wypowiedzi, ale nie reaguje na to, co mówi polityk, dla mnie to jest przykre. Wiem, że to się sprawdza, (…) ta pierwsza debata „Super Expressu” to mam wrażenie, że tam dziennikarze zawiedli, zwłaszcza jak Grzegorz Braun pozwalał sobie na antysemityzm, różnego rodzaju ksenofobiczne wypowiedzi i nie było reakcji
— to już z kolei atak wymierzony w Prusinowskiego ze strony Wikorii Bielszczyn z „Gazety Wyborczej”.
Dziennikarz „Super Expressu” w odpowiedzi wprost opowiedział się przeciwko proponowanej przez resztę uczestników dyskusji cenzurze kandydatów, których poglądy im się nie podobają..
Czy te wypowiedzi były zgodne z prawem, czy są już jakieś działania prokuratury w tej sprawie? Nie uważam, że ja jestem od wyznaczania granic wolności słowa. Co innego, jak jest rozmowa studiu, zapraszam gościa i rozmawiam z nim, ale jak jest debata prezydencka, trochę inny poziom umocowania też samych kandydatów, bo za każdym z nich stoi 100 tys. podpisów
— zauważył Prusinowski.
Nie uważa pan, że to jest legitymizacja tego rodzaju sloganów, które padają w studiu, dziennikarz stoi jak słup i nie reaguje?
— starała się ripostować dziennikarka „GW”.
Zdecydowanie najbardziej bezczelnie i butnie uderzał w Prusinowskiego, starając się go pouczać na temat tego, jak powinien pracowac dziennikarz.
Do odmierzania czasu jest kolejarz, są na stacjach kolejowych, natomiast dziennikarz jest od zadawania pytań. (…) Jako obywatel chciałbym czuć się doinformowany w kwestii kandydatów na prezydenta. Największą robotę w tej sprawie wykonali dziennikarze „Gazety Wyborczej” i Onetu. Oni dali nam najwięcej krytycznej wiedzy, dzięki im za to, ale wciąż mam takie poczucie, że ja nie wiem kim jest Karol Nawrocki
— wypalił Chrabota, tym samym kompromitując się, ponieważ jednoznacznie wyjawił swoje preferencje polityczne. Co znamienne, Chrabota nie wspomniał o pracy dziennikarzy Wirtualnej Polski, którzy ujawnili aferę związaną z prowadzeniem na Facebooku zagranicznej, nielegalnej kampanii wspierającej Rafała Trzaskowskiego.
Ciągle pan to traktuje personalnie. Polecam na YouTubie przejrzeć wybitne debaty kandydackie np. w USA, gdzie dziennikarze byli w stanie wywracać kandydatury prezydenckie. To jest, to można zobaczyć, jak się próbuje zachować dziennikarz i wyciągajmy z tego wnioski
— atakował dalej Chrabota.
Płuska narzekał na to, ze podczas debaty neo-TVP, prowadzonej wbrew prośbie większości sztabów kandydatów przez skrajnie niewiarygodną Dorotę Wysocką-Schnepf, wspomniana upolityczniona pracownica nie mogła odegrać większej roli niż tylko jej moderowanie.
Choćby ta debata, która była robiona w TVP - macie pana Stanowskiego, który robi sobie, co robi i nie możesz mu nawet powiedzieć: „Panie, co pan mówi i jakim prawem się zwraca do mnie”, bo za chwile Ci zwróci uwagę, ze nie można i cały X eksploduje, jakim prawem się dziennikarz odzywa
— mówił Płuska, tym samym jednocześnie broniąc skompromitowanej Wysockiej-Schnepf.
Rola dziennikarzy jest mniejsza, i czy będziecie nad tym płakali, czy nie, to to się dzieje. Są media społecznościowe, (…) słyszę histerię. Politycy mają po prostu bezpośredni kontakt z wyborcami, nie mieli tego jeszcze parę lat temu, dzisiaj mają. To jest nowość, zupełnie inne reguły gry. Na wiecach mieli 500 osób, 1000 osób, a na YouTube Mentzen ma milion osób. To jest zupełnie inna sytuacja. Jak udziela wywiadu Mentzen „Rzeczpospolitej”, to ma kilkadziesiąt tysięcy odbiorców, wypowiada się na swoim YouTube (…), ma milion
— zauważył Prusinowski.
Wielu dziennikarzy wsparło Prusinowskiego
Co znamienne, w sieci w obronie Jacka Prusinowskiego stanęło bardzo wielu dziennikarzy.
Mam wrażenie, że coraz silniej rysuje się podział na dziennikarzy mainstreamowych mediów, którzy są pokoleniem elit i dziennikarzy z pokolenia, które wszystko musiało sobie wywalczyć ciężką pracą. Elity czują, że sypie się grunt pod nogami i że czas mentorów się skończył
— napisała Joanna Miziołek, dziennikarka tygodnika „Wprost”.
Ale pie…! Debata prezydencka to zupełnie inny format. A jej warunki uzgadniają sztaby z telewizjami! A od mierzenia czasu to jest zegar. Kiedyś może zawiadowca. Ale nigdy kolejarz!
— zaznaczył Krzysztof Ziemiec, były dziennikarz m.in. TVP, obecnie jeden z prowadzących kanał na YouTubie „Otwarta Konserwa”.
Idiotyczne ataki na Jacka Prusinowskiego. Natomiast red. Chrabotę dalej chyba boli, że nie dość, że nie potrafił zorganizować takiej debaty jak Superak, to jeszcze nikt go nie poprosił, żeby jakąś poprowadzić. To, że Jacek poprowadził dwie najważniejsze, pokazuje, kto tu ma rację
— podkreślił Tomasz Walczak, dziennikarz „Super Expressu”.
Jacek Prusinowski. Podziwiam spokój i kulturę wypowiedzi
— ocenił całą sytuację Jarosław Popek, były dziennikarz.
Od odmierzania czasu jest kolejarz - rzekł Bogusław Chrabota, odnosząc się do kolegi Jacka Prusinowskiego. Hmm, ale czy na pewno redaktor naczelny jest od wyjeżdżania na sponsorowane przez Orlen zagraniczne wyjazdy, żeby popatrzeć sobie na Formułę 1?
— zapytał Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/731884-bezczelna-nagonka-na-prusinowskiego-w-programie-neo-tvp
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.