Startowałem w dziesięciu wyborach: czterokrotnie do Sejmu, pięć razy do Parlamentu Europejskiego i raz na prezydenta Wrocławia. Obserwowałem wybory z ramienia europarlamentu - i nie tylko - w ponad trzydziestu krajach na pięciu kontynentach. Naprawdę sporo wiem o wyborach. I właśnie dlatego mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć: wybory prezydenckie w Polsce Anno Domini 2025 są ważniejsze od tych, które obserwowałem / oficjalnie kontrolowałem, jak pierwsze zwycięstwo Wiliama (Billa) Clintona w USA w 1992 roku, czy pierwsze zwycięstwo Donalda Trumpa w 2016 roku, nie mówiąc już nawet o porażce w walce o drugą kadencję prezydenta Liberii, niegdyś oficjalnie uznanego za najlepszego piłkarza świata George’a Weaha czy zwycięstwo Jose Ramosa Horty w wyborach na prezydenta Timoru Wschodniego (Timor Leste) w 2007 roku i dziesiątków innych.
Także w Polsce są to wybory najważniejsze od upadku komuny. Bojkotowałem częściowo wolne, okrągłostowe wybory do Sejmu 1989. Wygrałem mandat poselski w pierwszych rzeczywiście wolnych wyborach do izby niższej parlamentu w roku 1991, itd, itp, a jednak nawet tamte wybory, gdy Polska wychodziła, nie bez problemów, z układu zależności od ZSRS / Rosji to mimo, że były one i bardzo ważne i symboliczne nie niosły za sobą aż takich konsekwencji, jak wybór Polaków w 2025 roku.
O stawce obecnych wyborów napisano wiele. Nie chcę nadużywać wielkich słów, ale są to najbardziej biało-czarne wybory w najnowszej historii Polski. Co jest na stole? Domknięcie w naszym kraju quasi-dyktatorskiego systemu w wymiarze wewnętrznym, a w wymiarze zewnętrznym całkowita podległość największym (bliższym i dalszym) sąsiadom, a za ich pośrednictwem Unii Europejskiej. To gra o sumie zero-jedynkowej. To wóz - albo przewóz.
Nie wiem jaka będzie prezydentura Karola Nawrockiego. Wierzę (sic!), że dobra dla Polski. Ale WIEM na pewno, że prezydentura Rafała Trzaskowskiego będzie dla Polski fatalna albo wręcz dramatyczna. Przede wszystkim właśnie w wymiarze zewnętrznym, bo będzie oznaczała utratę pozycji Rzeczypospolitej na arenie międzynarodowej, przejście z kategorii „rozgrywający”, „partnerzy” do kategorii „klienci”.
W wymiarze krajowym zwycięstwo kandydata obozu kosmopolitycznego oznacza uruchomienie jeszcze większego przemysłu pogardy, zorganizowanego hejtu, państwowego systemu nienawiści i szczujni. A to prowadzić będzie do jeszcze większych podziałów i tak już podzielonego społeczeństwa . Zaś podzielony naród będzie łatwiej rozgrywany przez naszych wrogów zewnętrznych.
Tak, właśnie o to są te najważniejsze „od zawsze” wybory. Tak, właśnie dlatego tym bardziej trzeba je wygrać.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/730915-albo-polski-woz-albo-obcy-przewoz
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.