„W Europie nikt mnie nie ogra” - popisywał się swoimi znajomościami i możliwościami w polityce europejskiej Donald Tusk podczas kampanii przed wyborami październikowymi 2023 r. Jak w Europie, to co dopiero na świecie. Wytrawny polityk, prawie Król naszego kontynentu zapraszany przez salony od Berlina po Paryż Donald Tusk. Uwielbiany przez rodaków. Ale jest też druga strona medalu, którą dopiero teraz zaczyna dostrzegać, miejmy nadzieję, większa część głosujących Polaków. To wykrzywiona antypatycznym wyrazem twarz, głos grzęznący w gardle, urywane zdania i ogólne rozdygotanie.
Tak wczoraj w wywiadzie z Bogdanem Rymanowskim przedstawił się premier RP. To właśnie podczas tej rozmowy Donald Tusk był prawdziwy. Polityczna miernota, zakłamany do szpiku kości intrygant lansujący opowieść jakiegoś degenerata o ksywie Muran z Gdańska, który został wyrzucony z walk freak fight za to, że permanentnie gryzł swoich przeciwników. Ale nie o tym chciałem pisać. Premier RP ma kilka wspólnych cech z Muranem. Jedną z nich jest właśnie podgryzanie (nie jak u Murana gryzienie, bo ten z psychopatycznym zacięciem wbijał zęby w skórę przeciwnika do krwi). Zaczęło się od grudniowego gestu w 2019 r.
Wówczas polski premier na jednym ze spotkań, gdy był on jeszcze przewodniczącym Rady Europejskiej, wycelował w plecy stojącego o krok przed nim amerykańskiego prezydenta Trumpa dwa palce prawej dłoni. Oczywiście głowa supermocarstwa tego nie widziała, bo była odwrócona tyłem. Tak jak kelner, który „po złości” pluje nielubianemu gościowi do zupy, by się później pochwalić w kuchni jaki to on „kozak”. Różnica pomiędzy kelnerem, a premierem rządu RP była taka, że Tusk pochwalił się jeszcze tym na ówczesnym Twitterze całość opatrując bezczelnym komentarzem:
„Pomimo sezonowych turbulencji nasza przyjaźń transatlantycka musi trwać #Trump #NATO”. („Despite seasonal turbulences our transatlantic friendship must last #Trump #NATO”).
Gdyby tak zrobił wspomniany kelner następnego dnia wyleciałby z roboty. Czyli premier głupszy od kelnera. Całości dopełniał fakt, że poza nim i Trumpem obok stali kanclerz Niemiec Angela Merkel i premier Włoch Giuseppe Conte. Prezydent USA od początku swojej pierwszej kadencji krytykował kraje europejskie należące do Sojuszu, zwłaszcza Niemcy, za zbyt małe wydatki na obronność. A Berlinowi trzeba się podlizywać, jak koleżankom i kolegom w kuchni po napluciu do zupy. Może docenią i nie ograją. Podejrzewam, że z punktu widzenia administracji USA gest ten został odebrany i zapamiętany jeszcze gorzej niż następny „wyczyn” wirtuoza nadwiślańskiej dyplomacji. Przypomnijmy. Przyszedł luty 2023 roku. Na profilu Donalda Tuska na Instagramie pojawia się zdjęcie z prezydentem USA Joe Bidenem.
Naprawdę jest z czego się cieszyć! No bo wyobraźcie sobie, że prezydentem mógł ponownie zostać polityk zależny od Moskwy […]
— napisał polityk PO. Nie minął miesiąc, a premier RP znowu nie wiadomo po co po chamsku zaatakował kandydata republikanów. W marcu na kampanijnym spotkaniu w Bytomiu obecny szef rządu został zapytany, czy - jak przed laty - uważa, iż polityk Republikanów Donald Trump jest zależny od Moskwy. Przewodniczący Platformy Obywatelskiej nie tylko przyznał, że to prawda, ale i oznajmił, że Trump jest rosyjskim agentem.
Trump, jego zależność od rosyjskich służb już dziś nie podlega dyskusji. To nie jest tylko moje przypuszczenie
— mówił Tusk. Skąd miał taką wiedzę? Powołał się na nikomu nieznane ustalenia „dochodzenia amerykańskich służb”.
Nie wykluczają amerykańskie służby, że Trump został wręcz zwerbowany przez rosyjskie służby nawet 30 lat temu
— stwierdził. Potem Trump został kolejny raz wybrany na najwyższy urząd w państwie, a Tusk i jego ekipa mają niepisany zakaz wstępu do Białego Domu. Gorzej być już nie może. Chociaż sądząc po Tusku nigdy nic nie wiadomo. Dokładnie ten schemat działania Tusk wykorzystał przeciwko dr Karolowi Nawrockiemu. Atak niesprawdzonymi pomówieniami w oparciu o kłamliwy bełkot jakiegoś patosa o ksywie Muran z wrodzoną bezczelnością umiejętnego mówienia nieprawdy. Tylko tym razem wyszło mu dużo gorzej, bo głos mu się łamał, a ciało dygotało. Może to łyknęła taka Babcia Kasia i jej podobni, ale raczej ataki w tym stylu w skali kraju przynieść mogą odwrotny skutek. Red. Bogdan Rymanowski to nie Mentzen. Podczas rozmowy na antenie Polsat News, Tusk znów próbował przekonywać, że ma rzekomo niezwykle silną pozycję międzynarodową. Przy tej okazji, opowiadał o kontaktach z prezydentem Stanów Zjednoczonych.
Wiadomo, że się rozmawia – twierdzi premier RP. - Ja też jestem w kontakcie, kiedy rozmawiamy telefonicznie z grupą z tą wąską grupą liderów europejskich. Po drugiej stronie jest Donald Trump i rozmawiamy – co z Ukrainą, co z sankcjami…
Nie mówił pan nic do Donalda Trumpa?
— dociskał Rymanowski.
W odpowiedzi Tusk oznajmił, że jego „bycie w kontakcie” z Donaldem Trumpem polegało na… przedstawieniu się prezydentowi USA.
Nie no, przedstawialiśmy się i wiadomo, kto z kim rozmawiał
— stwierdził Tusk. I ostatnie. Słynne „W Europie nikt mnie nie ogra”. Naprawdę? Tylko jak towarzystwo (Macron, Merz i Starmer) jechało do Kijowa w salonce to nasz premier załapał się owszem, ale do innego wagonu (dobrze chociaż, że nie do bydlęcego). I takiego mamy szefa rządu. Ale może mi wyjaśnią ci, którzy na niego głosują, jak kelner, który z plucia gościom do zupy zrobił leitmotiv polityki rządu dalej utrzymuje się na swoim stanowisku i jeszcze ma swoich wyznawców?
Ale to może być dobry prognostyk dla dr Karola Nawrockiego przed nadchodzącą wyborczą niedzielą. Jak widać Tusk z lubością napastuje najlepszych, bowiem sam nigdy nie był i nie będzie grać w tej lidze.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/730666-tusk-robi-za-kelnera-ktory-pluje-wybranym-gosciom-do-zupy
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.