Donald Tusk miał szansę odegrać historyczną rolę. Dokładnie w czasie, gdy trwa prezydencja Polski w Radzie Unii Europejskiej, dzieją się na arenie międzynarodowej kluczowe wydarzenia. Mogliśmy w nich aktywnie uczestniczyć. Prezydent Andrzej Duda przedstawił gotowe projekty blisko dwa lata temu, apelując do nowego rządu o zorganizowanie dwóch szczytów: UE – Stany Zjednoczone i UE – Ukraina. Wystarczyło je podjąć. Bylibyśmy dziś w centrum wydarzeń, podejmowano by w Polsce najważniejsze decyzje, liczono by się z naszym zdaniem. Małość Donalda Tuska i endemiczna niechęć do współpracy z prezydentem sprawiły, że decyzje zapadają ponad nami, a polski premier traktowany jest jak popychadło, z którym nikt się nie liczy. Nie zorganizował nawet porządnego, unijnego szczytu w Warszawie.
Od blisko pół roku Polska przewodniczy Radzie Unii Europejskiej. Dla każdego państwa prezydencja to szczególna okazja do skutecznego podejmowania swoich postulatów, wzmocnienia międzynarodowej pozycji i promocji własnego kraju. Nasza prezydencja, trwająca od 1 stycznia do 30 czerwca, przypada na czas wyjątkowy i to na wielu płaszczyznach. Niestety żadna z nich nie została przez rząd wykorzystana.
— Obchodzimy 1000-lecie Korony Polskiej, które powinno rozsławić nasz kraj nie tylko w Europie, ale i na całym świecie. Żadnych działań nie podjęto.
— Amerykanie wybrali nowego prezydenta, który przebudowuje struktury geopolityczne i podejmuje daleko zakrojone rozstrzygnięcia. Prezydenta, który liczy się z Polską, uznaje nas za ważnego, europejskiego sojusznika, z którym prezydent Andrzej Duda ma wyjątkowo dobre relacje. Wystarczyło nie psuć tego, co wypracowała poprzednia władza i zrealizować pomysł prezydenta o zorganizowaniu w Warszawie szczytu Unia Europejska -Stany Zjednoczone. Bylibyśmy nie tylko w centrum wydarzeń, ale mielibyśmy realną szansę na prowadzenie polskiej narracji w trosce o polskie interesy. Być może to w Warszawie toczyłyby się rozmowy pokojowe i istotne ustalenia polityczno-gospodarcze. Żadnych starań nie podjęto. Przeciwnie, Donald Tusk, który w kampanii wyborczej nazwał Donalda Trumpa rosyjskim agentem zwerbowanym 30 lat temu, jest w Białym Domu spalony, podobnie jak jego ziejący nienawiścią do Trumpa partyjni i koalicyjni koledzy.
— Rozmowy o zakończeniu wojny na Ukrainie wkraczają w fazę rozstrzygającą. To prezydent Andrzej Duda i rząd Zjednoczonej Prawicy byli od pierwszych chwil po napaści Rosji najbardziej aktywni i to oni mobilizowali pozostałe kraje do działań pomocowych. Nasz głos był istotny, liczono się z naszymi postulatami. Jako sąsiad i partner Ukrainy, jako kraj tranzytowy, powinniśmy w tych rozmowach odgrywać rolę szczególną. Właśnie dlatego prezydent proponował zorganizowanie w czasie prezydencji szczytu Ukraina–Unia Europejska, dotyczącym planu odbudowy tego kraju po wojnie. Na tym polu rząd Donald Tuska także poniósł całkowitą klęskę. Wystarczy spojrzeć w jaki sposób został potraktowany przez przywódców Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii w Kijowie – jak natrętny i nieproszony gość, wciskający się do stołu i za wszelką cenę próbujący znaleźć się na wspólnym zdjęciu. Polski premier został wyizolowany, nie dopuszczono go do wspólnej podróży, choć pozostali przywódcy jechali go Kijowa z Rzeszowa, nie traktowano go poważnie także podczas rozmów, a w oficjalnych relacjach na profilach społecznościowych, pominięto go. Zachowanie Merza wobec polskiego premiera należy uznać za skandaliczne. Najsmutniejsze jest jednak to, usłużną polityką wobec Niemiec, Donald Tusk sam siebie pozbawia roli partnera.
CZYTAJ WIĘCEJ: Szokujące nagranie! Tak kanclerz Niemiec potraktował Donalda Tuska. „Źle to wygląda nie tylko dla niego, ale dla Polski”
— W Parlamencie Europejskim rozstrzygają się także kluczowe decyzje dotyczące polskiej gospodarki i rolnictwa. Już dziś wiemy, że PE poparł kontynuację zawieszenia ceł na import stali i żelaza z Ukrainy do UE do 2028 roku, co uderzy w nasz krajowy przemysł. Pojawiają się zatem wątpliwości, czy podjęte rozporządzenie nie zostanie wykorzystane także do zawieszenia ceł na produkty rolne z Ukrainy. Jak na razie wokół sprawy cisza. Nie widać, by polski rząd zabiegał o sprawy rolników, które są dziś zagrożone podwójnie. Z jednej strony przez zalew ukraińskich produktów, z drugiej przez Zielony Ład i umowę z Mercosur, na którą konsekwentnie naciska Bruksela. Okazuje się też, że Tusk podpisał z Macronem „traktat o wzmocnionej współpracy i przyjaźni”, w którym znajdują się szokujące zapisy, dotyczące między innymi neutralności klimatycznej.
CZYTAJ WIĘCEJ: Na co on się zgodził?! Szokujący zapis w traktacie z Francją podpisanym przez Tuska! Mowa o „neutralności klimatycznej”
Berlin, Paryż i Londyn układają swoje relacje z Ukrainą bez nas. Bruksela także traktuje Donalda Tuska jak człowieka ma realizować ich zadania i gwarantować, że niemiecka dominacja sił w Europie, nie zostanie zaburzona. Pewnie stąd te kolejne irracjonalne posunięcia polskiego premiera. Tak, jak w poprzedniej kampanii atakował Trumpa oskarżeniami o rosyjską agenturę, tak dziś atakuje Georga Simiona, nazywając „prorosyjskim” człowieka, który prawdopodobnie za chwilę będzie głową rumuńskiego państwa. Bruksela za wszelką cenę próbuje rozbić konserwatywny układ sił w UE. Szkoda tylko, że polski premier daje się używać w tej grze, wymierzonej także przeciwko Polsce. A przecież zarówno on, jak i jego ministrowie, całkiem niedawno składali obywatelom najważniejszą obietnicę: „uroczyście przysięgam, że dochowam wierności postanowieniom Konstytucji i innym prawom Rzeczypospolitej Polskiej, a dobro Ojczyzny oraz pomyślność obywateli będą dla mnie zawsze najwyższym nakazem”. Czyżby więc krzywoprzysięstwo?
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/729449-polska-mogla-byc-liderem-tusk-zrobil-z-niej-peryferia
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.