Polskie wojska na Ukrainie? Prezes PiS: "Wobec realnego kształtu kontaktów polsko-ukraińskich tego rodzaju decyzja nie ma podstaw"

„Uważamy, że w tej chwili wobec całkowitego braku poparcia społecznego dla takiej decyzji i wobec realnego kształtu stosunków polsko-ukraińskich, tego rodzaju decyzja nie ma żadnego uzasadnienia, żadnych podstaw” - powiedział na konferencji prasowej prezes PiS Jarosław Kaczyński odnosząc się do możliwego wysłania przez Polskę wojsk na Ukrainę, o czym mówił specjalny wysłannik USA ds. Ukrainy gen. Keith Kellogg.

Specjalny wysłannik USA ds. Ukrainy gen. Keith Kellogg powiedział we wtorek w telewizji Fox Business, że wśród rozważanych rozwiązań wojny w Ukrainie jest umieszczenie europejskich sił na zachód od Dniepru z udziałem czterech europejskich krajów, w tym Polski.

CZYTAJ WIĘCEJ:

- Polscy żołnierze na Ukrainie? Zaskakujące słowa gen. Kellogga. Szef MON zaprzecza: Nie odebraliśmy sugestii w tej sprawie

- Prezes PiS: Tusk pojechał do Kijowa, a teraz słyszymy, że trwają rozmowy nt. wysyłania polskich żołnierzy na Ukrainę. Planuje oszukać Polaków

Prezes PiS na konferencji przypomniał, że zgodę na wysłanie polskich wojsk na Ukrainę musi wyrazić prezydent.

Podjęcie takiej decyzji wymaga zgody ze strony prezydenta. Chcieliśmy zapewnić, że nasz kandydat jeżeli zostanie prezydentem, to się na to nie zgodzi. To jest sytuacja, w której mamy brać udział i to bardzo poważny, bo to wysłanie wojsk, nawet jeżeli one nie będą w bliskich kontakcie z wojskami rosyjskimi, a z drugiej strony wszystkie ważne sprawy polsko-ukraińskie, począwszy od tych historycznych (…) po sprawy gospodarcze, które też wyglądają, że my nie mamy brać udziału w odbudowie Ukrainy

— powiedział Kaczyński.

Jest także sprawa, która bardziej dotyczy stosunków międzyludzkich niż międzypaństwowych, ale myśmy byli w samej szpicy pomocy dla Ukrainy w tym trudnym czasie. (…) Pojechaliśmy tam, walczyliśmy, wtedy odpowiadałem za sprawy bezpieczeństwa i byłem zaangażowany w to, aby armia ukraińska była przez nas dozbrajana, a nie było to łatwe, trzeba było przełamać opory. Daje to podstawy do tego, żeby uzyskać pewną wzajemność, ale jej w tej chwili nie ma i w związku z tym trzeba podejmować decyzje w ramach tych realiów, które są

— podkreślił.

Następnie głos zabrał Mariusz Błaszczak, były minister obrony narodowej.

Donald Tusk razem z szefami rządów i prezydentem Francji pojechał do Kijowa w ramach „koalicji chętnych”. (…) Donald Tusk podróżował w innym wagonie niż prezydent Francji, premier Wielkiej Brytanii czy kanclerz Niemiec. Kolejnym upokorzeniem było to, jak kanclerz Niemiec wskazywał Donaldowi Tuskowi jego miejsce w szeregu, to jest ostatnie miejsce w tym szeregu. Tusk, który twierdził, że nie da się w Unii Europejskiej oszukać, który przedstawiał siebie jako polityka wpływowego, widać, że mówił nieprawdę. Choć rządzący zarzekają się, że wojska nie wyślą, to proszę pamiętać, że na chwilę przed uderzeniem fali powodziowej na Dolnym Śląsku, Tusk twierdził, że prognozy nie są zbyt alarmujące

— przypomniał Błaszczak.

Kaczyński pytany był również o swoją propozycję z 2022 roku, która dotyczyła wysłania misji pokojowej NATO na Ukrainę.

Robiłem to w marcu 2022 roku w sytuacji, kiedy Kijów był jeszcze prawie okrążony przez Rosjan. (…) Przy czym to nie było w wyniku jakiegoś mojego pomysłu, ale wiedziałem, co się działo jeszcze przed początkiem wojny i wiedziałem, jakie były plany, także ze strony amerykańskiej. Do nich nawiązywałem. Misja pokojowa, bo tak to nazywałem, weszłaby na linię Winnica – Żytomierz i stworzyłaby tzw. „dylemat strategiczny” dla tych dwóch głównych zgrupowań rosyjskich. To by poprawiło sytuację Ukraińców. (…) Nie ma wątpliwości, że wtedy Rosjanie nie byli zdecydowani na wojnę z NATO. Chodziło o to, żeby stworzyć sytuację, która doprowadzi do szybkiego zakończenia wojny i jednocześnie do zachowania pełnej integralności terytorialnej Ukrainy. (…) Wtedy to miało taki sens, że gdyby to przeprowadzono to sądzę, że w tej chwili byłoby już długo po wojnie i jednocześnie Rosjanie byliby po bardzo poważnej porażce. Wtedy to miało sens. Wtedy także miałoby poparcie Polaków

— wyjaśnił Kaczyński.

kk/X