„Trzaskowski w takich debatach nie wypada dobrze w porównaniu z Nawrockim” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Henryk Domański, który widzi wiele podobieństw do debaty w Końskich. „W moim przekonaniu już wtedy po debacie w Końskich sztab wyborczy Trzaskowskiego zastanawiał się, czy on wróci do formy, czy to jest w ogóle możliwe, a może on już taki jest. Nie wrócił i to jest dla nich problem” - podkreśla socjolog PAN. W ocenie naszego rozmówcy wczorajsza debata nie poprawi notowań wiceszefowi Platformy Obywatelskiej.
Co dała Rafałowi Trzaskowskiemu wczorajsza debata w neo-TVP w likwidacji? Miała być medialną bombą, a stała się kolejny raz niewypałem.
Dużą część wystąpień Trzaskowskiego zdefiniowałbym jako szydercze uśmieszki i chichot. Zwłaszcza kiedy miał problem z odpowiedzią na drażliwe pytania, jak migracja, sprawy mieszkaniowe, reprywatyzacja w Warszawie. To było jakieś szukanie szczegółów i argumentów na siłę. Wyraźnie było widać, że czegoś się wyuczył i próbuje teraz sobie to odtworzyć z pamięci, ale mu to nie wychodziło. Widać było, jak oczy mu się błąkają. Zachowywał się tak, jak w tej pierwszej debacie w Końskich, jakby się nic nie zmieniło. W moim przekonaniu już wtedy po debacie w Końskich sztab wyborczy Trzaskowskiego zastanawiał się, czy on wróci do formy, czy to jest w ogóle możliwe, a może on już taki jest. Nie wrócił i to jest dla nich problem
—- mówi w rozmowie z portalem wPoliyce.pl prof. Henryk Domański z Polskiej Akademii Nauk.
CZYTAJ TAKŻE: Trzaskowski miał dość?! Komentatorzy zauważają stres i zmęczenie. „Jakby przez dwa miesiące zbierał u Niemca szparagi”
Stali widzowie neo-TVP w likwidacji mogli być zdziwieni krytyką rządu
Profesor Domański zawraca uwagę na to, że stali widzowie neo-TVP w likwidacji, którzy w większości popierają rząd Tuska, mogli po raz pierwszy usłyszeć tak zdecydowaną krytykę obecnej władzy. Takiej krytyki nie serwuje im telewizja rządowa.
To były ciekawe wypowiedzi, ale właściwie każda debata pokazywała coś oryginalnego, odsłaniała po raz kolejny kandydatów na urząd prezydenta. To nie było tak, że stale się powtarzali, aczkolwiek wypowiadali się raczej zgodne z oczekiwaniami. Myślę, że przeciętny widz, kiedy to oglądał to mógł być nawet zaskoczony, bo większość z nich to prawdopodobnie zwolennicy obecnego rządu albo osoby, które mają łagodny do niego stosunek. Mogli być zaskoczeni, że kandydaci bardzo ostro krytykowali rząd Donalda Tuska, choć pośrednio, poprzez krytykę Rafała Trzaskowskiego, czy marszałka Szymona Hołownię. Bez skrępowania wyrażali się negatywnie na temat rządu i to w gruncie rzeczy można było usłyszeć po raz pierwszy telewizji publicznej, odkąd Donald Tusk sprawuje władzę. To był jeden z efektów tej debaty
— mówi prof. Domański.
Jeśli chodzi o konfrontację Trzaskowskiego z Nawrockim, to w mojej ocenie było to jednak w dużym stopniu powtórzenie tego, co mieliśmy w Końskich, czyli ich pierwszego i jedynego do tej pory starcia. Trzaskowski w dalszym ciągu był trochę chaotyczny i uciekał od odpowiedzi na pytania, z którymi miał problemy. Nie wiedział, jak pogodzić swoją radykalną lewicowość z chęcią pozyskania w miarę szerokiego elektoratu. Przykładem były pytania dotyczące migracji, kiedy mówił, że już od 2015 roku był w gruncie rzeczy przeciwnikiem migrantów, co było nieprawdą i ludzie to wiedzą. Był przecież ministrem w rządzie Ewy Kopacz
— ocenia nasz rozmówca. Nie jest żadną tajemnicą, że premier Ewa Kopacz wyraziła zgodę na przyjęcie niemal każdej liczby nielegalnych migrantów. Trzaskowski był w tym czasie wiceministrem spraw zagranicznych.
Podobnie jest z jego stosunkiem do kwestii mieszkaniowych. Kiedy zadał pytanie Nawrockiemu o mieszkanie, Nawrocki mu odpowiedział, wskazując na zarzut dotyczący reprywatyzacji. Trzaskowski zaczął uciekać od tego pytania i wchodzić w szczegóły. Widać było, że reagował na to szyderczymi uśmieszkami, co wskazywało, że nie potrafi odpowiedzieć na pytania. Jeśli ktoś się szyderczo uśmiecha albo reaguje chichotem, a chichot Trzaskowskiego był wczoraj bardzo widoczny na jego twarzy, to nie potrafi odpowiedzieć na pytania. Z tego powodu uważam, że było to trochę powtórzenie debaty z Końskich. Trzaskowski w takich debatach nie wypada dobrze w porównaniu z Nawrockim
— zauważa socjolog.
Z kolei Karol Nawrocki nie dał się takim zachowaniem Trzaskowskiego podpuścić. Choć można było tego oczekiwać, słuchając tych pytań i sposobu ich zadawania zarówno ze strony prowadzących, jak i niektórych kandydatów, choćby Trzaskowskiego czy Hołowni. Nawrocki zachował jednak spokój, relatywny spokój, aczkolwiek w drugiej części debaty ta brutalizacja była widoczna po obu stronach
— dodaje nasz rozmówca, który nie ma złudzeń, jeśli chodzi o poprawę notowań Trzaskowskiego po debacie.
Ta debata nie jest w stanie poprawić notowań Trzaskowskiego. Potwierdziła, że w konfrontacji z Nawrockim lepiej nie wypada. W tej sytuacji sprawą drugorzędną jest to, czy lepiej wypadł Nawrocki? To była ostatnia debata i prawdopodobnie jej zadaniem była poprawa notowań Trzaskowskiego, które uległy pogorszeniu po tej pierwszej debacie w Końskich. To się na pewno nie udało, zwłaszcza na tle wystąpień innych kandydatów, którzy koncentrowali się w dużym stopniu na krytykowaniu rządu i Trzaskowskiego, kandydatów o nachyleniu bardziej prawicowym. Wystarczy przypomnieć wypowiedzi Stanowskiego, Jakubiaka, Brauna czy Bartoszewicza
— stwierdza profesor PAN.
Ciekawym elementem były pytania zadawane przez Hołownię Trzaskowskiemu, widzowie mogli odnieść wrażenie, że mogły być w jakiś sposób ustawione. W odpowiedzi na jedno z nich Trzaskowski zgadzał się całkowicie z Hołownią i bardzo zgadanie się podkreślał. W mojej ocenie wypadło to nieautentycznie. Trudno ocenić, czy ludzie w ten sposób również tak o potraktowali. Jeśli mam rację, to można byłoby pod adresem organizatorów tej debaty wysunąć zarzut, że jeżeli już się coś takiego robi, jeżeli Trzaskowski miał wygrać, jeżeli w ten sposób zaaranżowano tę wymianę zdań między Hołownią a Trzaskowskim, to również i to do końca się nie udało. Było bardzo nieautentyczne
— mówi nasz rozmówca.
Prof. Domański zauważa, że wyznaczanie przez kierownictwo TVP w likwidacji do prowadzenia debaty Doroty Wysockiej-Schnepf było poważnym błędem. Odbiło się nie tylko na wizerunku telewizji publicznej, ale także na samym Trzaskowskim, który był z nią mocno kojarzony.
To mogło być od samego początku potraktowane jako konflikt interesów, który nie powinien z założenia w ogóle wystąpić, bo był niejako wbudowany w organizowanie tej debaty. Żona kandydata na ambasadora w Rzymie, który jest blokowany przez obecnego prezydenta, znana ze swoich wypowiedzi antypisowskich i przeciwko opozycji ma jeszcze prowadzić debatę prezydencką. Na domiar złego większość sztabów wyborczych się na to nie zgodziły, a mimo to TVP się uparła. Dodatkowo w swoich dwóch wypowiedziach reaguję na uwagę Stanowskiego, obraża go, czego nie powinna i po prostu powinna milczeć. Popełniła błąd ewidentny. To zaszkodziło Trzaskowskiemu, bo była po jego stronie. Myślę, że taki mechanizm w oczach widzów funkcjonował, którzy zastanawiali się, kogo wzięto do tej debaty. Im mniej się mówi w tego typu debatach, tym lepiej
— podsumowuje prof. Henryk Domański.
CZYTAJ TAKZE: Koperta Trzaskowskiego. Kandydat KO oburzył koalicjantów… ujawnieniem danych pana Jerzego! „Nie ma mojej zgody”
Robert Knap
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/729320-prof-domanski-ta-debata-nie-poprawi-notowan-trzaskowskiemu
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.