Sztabowi Trzaskowskiego pozostaje teraz tylko zorganizować spotkanie ich kandydata z królem Bolesławem Chrobrym.
Sztab Rafała Trzaskowskiego i politycy Koalicji Obywatelskiej nie byli przygotowani na bardzo trudne ćwiczenia gimnastyczne, w których można się połamać. Ale okoliczności zmusiły ich do karkołomnych i ryzykownych wygibasów. Te okoliczności to wizyta Karola Nawrockiego w Białym Domu. I dogrywka, gdy trzeba było wykonać takie salta i śruby, że ludzie Trzaskowskiego się poskręcali i wciąż nie mogą się rozplątać.
Dogrywka polegała na tym, że gdy już z ulgą otoczenie kandydata Koalicji Obywatelskiej przyjęło brak informacji o osobistym spotkaniu Nawrockiego z Trumpem, taka informacja nadeszła. A ćwiczenia przerodziły się w figurę „ręka, noga, mózg na ścianie”, gdy Biały Dom opublikował zdjęcia z tego spotkania. Najpierw była więc wersja o „żałosnym wpraszaniu się do Białego Domu” i totalnej porażce, a potem ta, że „wybory wygrywa się w Polsce”, że „Trump to straszne obciążenie, a nie pomoc” oraz ta, iż brzydkie jest „donoszenie na własny kraj”, bo niby o to tylko chodziło.
Oczywiście „nawet dzidzi to widzi” (powiedzonko Tadeusza Cymańskiego), że Trzaskowski by się podwójnie skichał, żeby mieć spotkanie tej rangi co Nawrocki i stosowną dokumentację obrazkową. Ale skoro nie ma i do wyborów to jest całkiem nierealne, to ludzie Trzaskowskiego mogą tylko się wściekać i wymyślać skrajne idiotyzmy. Przecież nie przyjmie Rafała na przykład król Wielkiej Brytanii Karol III albo cesarz Japonii Naruhito, a tym bardziej nie pozowaliby z nim podnosząc kciuki.
Wielki światowiec Rafał okazał się przy Nawrockim prowincjuszem, tym bardziej że już wykorzystał (zdecydowanie przedwcześnie) maksimum swoich możliwości spotykając się z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem. Zresztą wykorzystał tak, że żartom do dziś nie ma końca. A teraz nieutulony w żalu pewnie dołączy do Bartłomieja Sienkiewicza, który nazwał spotkanie z Trumpem „aktem rozpaczy”, choć sam (podobnie jak jego idol Rafał) oddałby bardzo wiele, żeby takiego „aktu rozpaczy” doświadczyć.
Kolejka tych, którzy, podobnie jak zdesperowany prawnuk autora trylogii, bluzgają na spotkanie w Białym Domu i kompletnie je obsobaczają jest długa. Tylko to jest łabędzi śpiew i wyraz kompletnej bezradności. Oni sobie nie wyobrażali, że na 17 dni przed wyborami może ich spotkać taka nieprzyjemna fanga i że nie będą na nią kompletnie przygotowani. A najbardziej sam „światowy Rafał”. A on i bez tego demonstrował w ostatnich dniach jakiś wielki kryzys, co szczególnie widoczne było w Olsztynie, gdzie wpadał w taki odlot, że musiało to wywołać niepokój, iż albo za blisko niego jest Sławomir Nitras, albo głowa mu się kompletnie rozregulowała.
Sztab Trzaskowskiego jest wprawdzie zdolny do ekstremalnych dziwactw i szajb, ale przecież nie pójdą drogą „Gazety Wyborczej” i nie zaaranżują na przykład rozmowy (spotkania) swego beniaminka z królem Bolesławem Chrobrym. Pewnie ich to korci, ale chyba boją się ośmieszenia, bo na przykład, jakim językiem „światowy Rafał” miałby z pierwszym królem Polski rozmawiać. Tamtej staropolszczyzny nie byłby się w stanie nauczyć, a Chrobry mówiący współczesną polszczyzną (nawet, gdyby się jąkał jak Michnik) to byłaby jednak komedia.
Tacy trefnisie jak Bartosz Arłukowicz czy Patataj Giertych nic nie poradzą na to, że prezydent supermocarstwa jednak przyjął Karola Nawrockiego w gabinecie owalnym i potraktował go jak polityka najwyższej rangi. I nic nie da insynuowanie donoszenia na Polskę, gdy Nawrocki odpowiadał na pytania Marco Rubio, Mike’a Johnsona, Roberta F. Kennedy’ego Jr., Susie Wise czy Jima Jordana.
Trzeba być kompletnym ignorantem i twardym głąbem, żeby przypuszczać, iż ważne osobistości gabinetu Trumpa nie wiedzą o tym, jak praworządność w Polsce jest „gnojona” przez rząd Tuska. Oni to wiedzą, bo odpowiednie służby wszystko dokumentują i podają im na biurka. Jeśli pytają, to żeby doprecyzować pewne rzeczy albo dowiedzieć się, jak seryjne łamanie prawa i represje wpływają na życie i działalność tych, których obejmują. To całkiem standardowe zachowanie, gdy chodzi o stosunek do reżimów, a chyba nawet Sienkiewicz i Patataj nie mają już złudzeń, że ich ukochany wódz i jego rząd są postrzegane i traktowane jak paskudny reżim.
To naprawdę dobra zabawa, gdy się obserwuje najpierw radość, że Nawrockiego Trump osobiście nie przyjął, a potem prześmieszne wygibasy, że przyjął, ale to straszne (Patataj mówił o kolonializmie) dla niego i dla wyborczego wyniku. Jednak nie jest źle, gdy największe buce polskiej polityki wzorcowo się ośmieszają i kompromitują. I oby Karol Nawrocki dostarczył im jeszcze więcej okazji, żeby robili z siebie durniów.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/728328-kompletnych-durniow-z-madrali-zrobil-nawrocki-w-usa
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.